O wystawie Marka Sobczyka w Galerii Miejskiej we Wrocławiu


Wystawa warszawskiego artysty Marka Sobczyka, przez wiele lat związanego z Gruppą, to efekt czterech lat pracy. Indywidualny pokaz "Marek Sobczyk 2015-2019. Dłuższe życie każdego obrazu [Android]" w Galerii Miejskiej we Wrocławiu to przegląd motywów i problemów interesujących twórcę, który zanurza się w codzienność, penetruje śmieszności i banalności naszej rzeczywistości, odmalowuje w krzywym  zwierciadle to czym żyją współcześni Polacy (choć nie tylko, bo w pracach tych odnajdziemy także współczesne dramaty dotykające np. Francuzów czy Anglików),



ale też nadaje swym pracom drugie, bardziej rozbudowane dno - nasyca je szczegółowymi opisami, odniesieniami do dzieł sztuki dawnej, ale i do obrazów XX i XXI wieku i pokazuje, że to co tworzyli Francisco Goya, Marcel Duchamp, Andrzej Wróblewski, Francis Bacon czy Sigmar Polke, wciąż może być żywe, wciąż może trwać "wewnątrz" sztuki najnowszej, z której można wyciągać wnioski, albo traktować ją jako publicystyczną płaszczyznę, na której rysują się wszystkie te problemy, którymi żyjemy na co dzień. Wierzymy naiwnie w gazetowe i internetowe newsy, wierzymy w łatwe zarobki i możliwości szybkiego wzbogacenia, ufamy najbardziej idiotycznym ideom i pokładamy nadzieje w absurdalnych pomysłach na życie. Żyjemy chwilą.To między innymi uświadamiają nam prace Marka Sobczyka.
Coraz więcej przedmiotów ma krótki termin ważności i co chwila wymienianych jest na nowsze modele, które... równie łątwo się psują. Warszawski artysta w swoich obrazach odnosi się do dzieł, które znikają szybko w magazynach muzeów i galerii, zapomniane tkwią jako przestarzały "news" w zakurzonych książkach o sztuce. I umierają. Jak tytułowe androidy z filmu Ridleya Scotta ("Łowca androidów"), zaprogramowane na 4 lata. Dziś w pogoni za nowościami, w zalewie wciąż nowych wystaw, widz gubi się i niełatwo mu odnaleźć jakąkolwiek wartość. Przebiegamy przez galeryjne lub muzealne sale, zwiedzamy, aby zaliczyć, chodzimy na modne albo skandalizujące nazwiska, a prawdziwa sztuka czasem umyka, znika,umiera. To zresztą problem nie tylko sztuki, ale i literatury czy muzyki współczesnej. Jak twierdzi Marek Sobczyk, mówiąc o swoich obrazach: "Cykl ten ma na celu odnowienie relacji widza z dziełami artystów, ponowne ich stworzenie". Jedną z najciekawszych jest  inspirowana "Saturnem pożerającym własne dzieci" Goyi praca, w której mit ten został przedstawiony z gorzką, choć nie pozbawioną humoru, ironią.



Te wielkie malowane temperą obrazy Marka Sobczyka we wrocławskiej galerii pokazują pewną ciągłość sztuki,  trwałość  jej "zawartości", która choć zmienia się w związku z czasami, w których powstaje, wciąż jest żywa, wciąż jest dręczącą, pełną niełatwych do przełknięcia prawd. Artysta w swoich pracach porusza tematy rozpoznawalne przez każdego z nas; tematy znane z mediów, z szokujących doniesień z całego świata, który w naszych czasach stał się globalną wioską, co ma nie tylko złe strony, ale i pozytywy, do których z pewnością należy to, że wiele spraw nie da się już zamieść pod dywan i ukryć. Malarstwo Marka Sobczyka wyjmuje z naszej realności to co najbardziej aktualne i ośmieszające, żałosne i brutalne, to czym żyjemy na co dzień i co nas porusza. Właściwie ta wystawa we wrocławskiej galerii uświadamia, że sztuka nie zawsze jest oderwana od realności, a wręcz przeciwnie - tak jak i jej twórca, zanurzona jest w rzeczywistości, od której nie próbuje uciec.

Wystawa czynna do 13 lipca 2019 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito