Notatki na marginesie, czyli refleksje po Industriadzie (felieton)


Zakończyła się właśnie Industriada, czyli coroczna impreza odbywająca się na Śląsku, która promuje Szlak Zabytków Techniki, zgromadzonych na ogromnym obszarze - od Katowic, Sosnowca, Dąbrowy Górniczej, Będzina, po Chorzów, Bytom, Zabrze, Gliwice, Tarnowskie Góry, Bielsko-Białą, Pszczynę i Ustroń, a także Częstochowę. Obszar ogromny i pełen niespodzianek, które odkryć można dzięki różnym imprezom, oprowadzaniom po wystawach i specjalnym akcjom, które 8 czerwca, co roku można odwiedzić, zwiedzić, by poszerzyć swoją wiedzę o historii regionu. Tegoroczna, dziesiąta edycja, to było dwudniowe święto, z balami i pokazami historycznych kostiumów oraz wystawami zorganizowanymi specjalnie z industriadowej okazji. Doskonałym pomysłem było udostępnienie po raz kolejny możliwości darmowych przejazdów, zarówno tramwajami i autobusami, jak i pociągami Kolei Śląskich. Trzeba było jedynie zaopatrzyć się w bezpłatne kupony, dzięki którym gratis można było dojechać do miejsc, w których można było zwiedzać muzea, zabytki industrialne (huty, kopalnie) i pałace należące do dawnych magnatów, fabrykantów i przemysłowców, którzy wzbogacili się dzięki rozwojowi przemysłu na Śląsku. Trzeba było jednak na wiele warsztatów i przejazdów dodatkowych (np. darmową ciuchcią w Ustroniu szlakiem dawnych bali i rozrywki) specjalnie się zapisać.


Wydana z tej okazji książeczka ułatwiała wybranie interesujących imprez. Dodatkowo w niedzielę 9 czerwca odbyło się wiele  historycznych rekonstrukcji, fabularyzowanych zwiedzań i innych atrakcji, jak projekcje filmów czy koncerty. Ta "Niedziela u przemysłowca" to była świetna okazja do wybrania się w takie miejsca jak Zespół Pałacowo-Parkowy Koszęcin, pałac w Nakle Śląskim, Zespół Pałacowo-Parkowy w Pławniowicach, Pałac Schoena w Sosnowcu, Pałac Kawalera w Świerklańcu czy Muzeum Zamkowe w Pszczynie. Zdecydowałam się pojechać do Pszczyny, zwłaszcza że oprócz zwiedzania okolic pałacu będącego rezydencją z przełomu XIX i XX w., którego wygląd nie zmienił się do dziś, są tam wspaniałe wnętrza, które można było podziwiać w filmie "Magnat" Filipa Bajona (oraz w serialu "Biała wizytówka", będącego rozszerzoną wersją filmu). Ponieważ film już widziałam, zrezygnowałam z obejrzenia go w niedzielę (bilet kosztował tylko 1 zł na każdą z obu części), zadowalając się długim 3 godzinnym spacerem po parku krajobrazowym, w którym zachwycająca roślinność (okazałe krzewy kwitnących rododendronów!) otaczała romantyczne zakątki, w których kryły się m.in. Herbaciarnia pięknie prezentująca się po konserwacji, Lodownia (przez cały rok przechowywano tam niegdyś lód wykorzystywany na potrzeby kuchni  książąt pszczyńskich),


nekropolia książąt pszczyńskich - niezwykle romantyczny, choć nieco zaniedbany zakątek, w którym na ławeczce można zadumać się nad marnością dóbr doczesnych i przemijaniem bogatych rodów, wpatrując się w krzyż opleciony miedzianym wężem w otoczeniu jaskrawej zieleni drzew i krzewów.
Nieopodal znajduje się pomnik przyrody Trzy dęby, choć ta nazwa nieco jest myląca, bo to wyrastające z jednego pnia trójdrzewo, przy którym spacerowicze robią sobie pamiątkowe zdjęcia.


Stawiki i bujne krzewy spośród których wynurzały się kaczki można obserwować z niewielkich mostków, na których turyści zatrzymywali się, by zrobić najlepsze ujęcia okolicy.


W ten upalny niedzielny poranek park zamkowy okazał się doskonałym miejscem na spacer, odpoczynek (niektórzy opalali się na polankach w miejscach świeżo skoszonej trawy) czy przechadzkę, która po przytłaczających przepychem i wspaniałością komnatach zamkowych, dała chwilę na przetrawienie widzianych dzieł sztuki... Potem przez zatłoczony ryneczek, gdzie rozłożyli się sprzedawcy z targu staroci, oglądałam ratusz, kościół oraz wąskie krótkie uliczki, którymi warto przejść się bez mapy, odkrywając urokliwe zakątki.


W okolicy idąc z powrotem do dworca kolejowego rozglądałam się po secesyjnych willach, których fasady zdobiły fantazyjne dekoracje i wieżyczki. Z pewnością wybiorę się tu jeszcze raz. Industriada to pretekst by wybrać się tam, gdzie jeszcze się nie było, gdzie wydaje się nie ma wiele do obejrzenia i gdzie każdy może znaleźć coś dla siebie.


W Pszczynie są jednak także miejsca dla miłośników zwierząt (Zagroda Żubrów) i świetne trasy rowerowe. O ile dzień wcześniej zwiedzałam industriadowe miejsca w Ustroniu, byłam na retro balu u Brevilliersa i Urbana w Muzeum Ustrońskim, obserwowałam też (w deszczu) uruchomienie gigantycznego młota sprężynowego przez mistrza kowalskiego, o tyle właśnie Pszczyna, a zwłaszcza park zamkowy urzekły mnie tak bardzo, że postanowiłam, że jeszcze tu kiedyś wrócę.


Niezmiernie żałuję, że i w innych regionach, np. na Dolnym Śląsku czy w Małopolsce nie ma takich imprez. Ja  na Industriadzie byłam po raz 3, ale spotkałam też parę 70-latków, którzy uczestniczyli we wszystkich edycjach tej imprezy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Flamenco to sposób bycia, śmiechu...kochania..." – wywiad z artystą flamenco FARRU