Survival w Pałacu Wallenberg - Pachaly



Tegoroczna edycja przeglądu sztuki współczesnej Survival, odbyła się pod hasłem Kapitał. Hasło było pretekstem do artystycznych dywagacji na temat statusu artystów, sytuacji sztuki najnowszej, miejsca w którym przegląd się odbywał. Znakomitym pomysłem było zwrócenie uwagi na od dawna nieużywany niszczejący zabytek - wrocławski pałac znajdujący się przy ul.Szajnochy 10, którą to budowlę dostali artyści na kilka dni w swoje posiadanie. Od 22 do 26 czerwca pomieszczenia, gdzie dawniej znajdował się bank, a potem (do 2013 r.) także Biblioteka Uniwersytecka, oddane zostały sztuce. Na wystawie udostępnionej publiczności za darmo można było zwiedzać zakamarki, korytarze, aż po strych, skąd można było podziwiać widoki na sąsiednie dachy zabytkowych kamienic i kościołów. Wchodząc do budynku można było również zobaczyć wspaniałą monumentalną klatkę schodową i salę z pięknym plafonem z XVIII w.
Można było również, a właściwie przede wszystkim, oglądać prace malarskie, rzeźbiarskie, instalacje, wideo. Niektóre zmuszały do refleksji, jak np. zbroja z monet Jerzego Kosałki czy konfesjonał zamieniony na Profesjonał - instalacja Kolektywu Dracena.


Błądząc po pomieszczeniach niechlujnych i brudnych, wdychając zapach kurzu i stęchlizny zastanawiałam się  jednak nad aranżacją całości. Wystawa sprawiała bowiem wrażenie  niesłychanie chaotycznej i bez ładu i składu poumieszczanej (nie można tu użyć słowa poupychanej, bo miejsca było tyle, że przygotowujący wystawę mogliby dołożyć dużo więcej prac, bez ich nadmiernego stłoczenia) gdziekolwiek. Nie wszystko było dobrze opisane. Nie wiadomo było czy i  upiornie zniszczone toalety nie zawierają jakiejś instalacji (przyznaję, że nie wchodziłam i nie sprawdzałam).Wszystko sprawiało wrażenie tymczasowości i niefrasobliwości. Puste sale, gdzie na ścianach coś wisiało. Jakieś prace, w których trudno mi było znaleźć jakikolwiek sens czy wartość artystyczną. Długo szukałam obrazów jednego z moich ulubionych artystów, Łukasza Stokłosy, ale prawdę powiedziawszy to jak zostały wyeksponowane kompletnie zabiło ich wymowę. Arystokratyczne niszczenie dawnych wnętrz namalowane przez krakowskiego artystę w tej brudnej sali, która jak niemal wszystkie pomieszczenia tylekroć przebudowywane zatraciła jakiekolwiek pałacowe formy, jakiekolwiek pozory dawnej świetności, stanowiąc coś w rodzaju smutnego PRL-owskiego świadectwa urzędniczej egzystencji, nie zrobiło na mnie najmniejszego wrażenia.  Obrazy wydały mi się obce i nie na miejscu, a nawet w jakiś sposób upodobniły się szarością do otoczenia. Wędrując po pałacu, który z okazji survivalowej prezentacji został otwarty dla publiczności, doszłam do smutnego wniosku, że pałac zaprojektowany w latach 1785-1787 przez Carla Gottharda Langhansa, co prawda dotrwał do naszych czasów, ale w kondycji jest rozpaczliwej, natomiast prezentowana w nim sztuka, aby należycie oddziałała na widzów, powinna być staranniej dobrana, bo poza kilkoma eksponatami mającymi, dzięki nazwiskom ich twórców (Tadeusz Kantor!) przyciągnąć miłośników sztuki współczesnej, wzbudziła we mnie raczej obojętność, niechęć, a także wrażenie bylejakości, co tym bardziej dziwi, iż przegląd sztuki Survival nie był organizowany po raz pierwszy, lecz po raz 16!. Jak głosi nazwa przeglądu Survival (ang.przeżycie) to odwołanie do przeżywania/odbioru sztuki w ekstremalnych warunkach, jednak powinno się zrównoważyć oddziaływanie niszczejących wnętrz odpowiednio dobranymi pracami, które powinny szokować, uwodzić, budzić przerażenie lub zachwycać. Niestety ja żadnego z tych odczuć nie doświadczyłam, choć być może inni zwiedzający tę prezentację mieli odmienne refleksje.

Komentarze

  1. Warto czasem wybrać sie na taką wycieczkę. Wejść do miejsc, które nie zawsze sa otwarte dla zwiedzających. Zawsze można dowiedzieć sie jakiś ciekawostek historycznych o danym miejscu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito