Manierystyczne anioły, ząb narwala i żórawińska perełka



Z okazji 70-lecia istnienia wrocławskiego Muzeum Narodowego dostaliśmy niejako "w prezencie" przepiękną wystawę. "Manieryzm wrocławski" to ekspozycja pełna złota, srebra, alabastru, wspaniałego malarstwa wypełniającego niegdyś katolickie i luterańskie kościoły oraz doskonałych portretów i bogato ilustrowanych ksiąg.


Ponad 200 eksponatów sprowadzonych z Niemiec (Berlin, Drezno,Hamburg, Norymberga), kościołów dolnośląskich (Świdnica, Trzebnica, Syców), wrocławskich (kościół św. Elżbiety), a także kolekcji  MN w Warszawie, Krakowie, Gdańska, Poznania, Zamku Królewskiego na Wawelu, Zamku Królewskiego w Warszawie, a także z własnych zasobów wrocławskiego muzeum MN. Kuratorem jest wielbiciel i znawca manieryzmu, historyk sztuki i dyrektor wrocławskiego muzeum Piotr Oszczanowski. I tę miłość do manierystycznego piękna widać w aranżacji ekspozycji, w doborze eksponatów, w doskonałych, niezwykle przemyślanych sposobach prezentacji dzieł, które w przeszłości nie tylko nie były doceniane, ale wręcz uważano je za brzydkie, zdegenerowane formy schyłkowego renesansu... Manieryzm nie zawsze budził podziw maestrią  wykonania, nie zawsze doceniano twórców, którzy w swoich czasach  nagradzani byli finansowo więcej niż godziwie. Prezentowany na wystawie ołtarz z wrocławskiej katedry kosztował fundatora biskupa Andreasa von Jerina ok. 10 tysięcy talarów, a warsztaty mistrzów działających ok. 1600 r. nie narzekały na brak zleceń. Znani z imienia i nazwiska twórcy pracowali we Wrocławiu zarówno dla kościołów katolickich jak i luterańskich, co świadczyło o szczególnym klimacie tego miasta. Jedna z sal poświęcona jest żórawińskiej perełce, czyli kościołowi św. Trójcy. Po raz pierwszy możemy w muzeum oglądać zgromadzone w jednym pomieszczeniu dzieła, które kiedyś znajdowały się w tej świątyni, znajdującej się niedaleko Wrocławia. Dawniej miało być tu Muzeum Manieryzmu, niestety ten doskonały pomysł, który z pewnością przyciągnąłby tu turystów, nie został zrealizowany i świątynia coraz bardziej popadała w ruinę. Na wystawie można obejrzeć ołtarz główny, tron konfesyjny, aniołki oraz niezwykłą figurę "Chrystusa przy kolumnie" (warto obejść  rzeźbę dookoła, zwracając na światło odbijające się w pełnej ekspresji twarzy oraz w umięśnionym torsie i plecach postaci) autorstwa manierystycznego mistrza Adriaena de Vriesa, obraz "Chrzest Chrystusa" Bartholomaeusa Sprangera oraz zachwycającą niewielką klęczącą Rosinę wykonaną z alabastru.


Ekspozycję  zwiedzać można albo od początku, czyli od pierwszej sali, w której znajduje się ołtarz z katedry wrocławskiej p.w. św. Jana (malowidła na skrzydłach nastawy ołtarzowej), albo od ostatniej poświęconej żórawińskiemu wnętrzu świątyni p.w. św. Trójcy. W aranżacji ekspozycji dominują trzy kolory: czerń, biel i złoto. Wystawa pokazuje wieloaspektowość epoki manieryzmu - z jednej strony pokazano tu dzieła fascynujące urodą cielesną, zachwycające pięknem twarzy (cudowne oblicza aniołów), z drugiej prezentowane są mistrzowskie popisy artystów, którzy chcieli pokazać, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych do wyrzeźbienia czy namalowania (wpatrując się w te nienaturalnie powyginane postacie widzimy, że są anatomicznie nieprawidłowe). Obok dzieł sztuki wysokiej, a więc malarstwa religijnego, najczęściej przeznaczonego na ołtarze do świątyń obu wyznań (katolickiego i protestanckiego), a także portretów ówczesnych postaci znaczących (zarówno władzy świeckiej jak i hierarchów kościelnych), na wystawie zaprezentowano tzw. kurioza  - wyroby złotnicze, w których wykorzystywano strusie jaja, zęby narwala, a niektóre cacka były chyba bardziej do podziwiania niż do użytku (naczynie w kształcie statku).


Wystawę po prostu trzeba zobaczyć, nie tylko dlatego że ekspozycje sztuki dawnej to obecnie prawdziwa rzadkość, ale też dlatego że są na niej prawdziwe rarytasy, gdyż, jak się okazuje, wrocławski manieryzm nie odbiegał jakością wykonania, kunsztem, pomysłowością twórców od tego co pojawiało się w innych europejskich centrach jak np. Praga za czasów Rudolfa II, gdzie kształcili się działający we Wrocławiu artyści.
Dodatkowym walorem ekspozycji jest nowoczesna aplikacja mobilna "Guide me", dzięki której będzie można wysłuchać nagranych opisów 10 wybranych dzieł sztuki pokazywanych na wystawie. Są to: "Alegoria malarstwa" Jacoba Walthera, "Figura anioła z epitafium Melchiora von Thilischa st. i jego żony Magdaleny" Gerharda Hendrika, "Portret biskupa wrocławskiego i starosty generalnego Śląska Andreasa von Jerina" przypisywany Marcinowi Koberowi, "Zwiastowanie" Matthiasa Heiztze, "Epitafium Eichheuserów" nieznanego malarza wrocławskiego, "Puchar w kształcie statku" Hansa (Johanna) Stricha St., "Chrzest Chrystusa" Bartholomaeusa Sprangera, "Chrystus przy kolumnie" Adriaena de Vriesa, "Szklanica z herbem wrocławskiego patrycjusza Hansa von Engelhardta Mł., "Pergamin kaligrafowany palcami stóp" Thomasa Schweickera. Twórcami aplikacji są studenci z Politechniki Wrocławskiej: Dariusz Dzikon, Paweł Janowski, Oleksandr Yeroshkin. Opisy do aplikacji są dziełem dr. hab Piotra Oszczanowskiego oraz wolontariuszy.

         Ekspozycja czynna będzie do 13 maja 2018 r. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito