Lata 30. we Lwowie, modernizm, Artes i Targi Wschodnie
Czy było coś szczególnego w dniu 24 czerwca 1937 roku we Lwowie? Czy
dzień ten się jakoś wyróżniał? Czy było jakieś wydarzenie, które
wyjaśniłoby dlaczego we wrocławskim Muzeum Architektury tytuł trwającej
obecnie wystawy brzmi "Lwów, 24 czerwca 1937. Miasto, architektura,
modernizm"? Na wszystkie te pytania odpowiedź jest negatywna. To był
dzień jak co dzień, zwykły, przeciętny, jeden z wielu. Datę wybrano
przewrotnie, aby pokazać, że we Lwowie w latach 30. każdy dzień pełen
był wrażeń, bo każdego dnia odbywały się wydarzenia, które pozwalały
mieszkańcom korzystać z kulturalnej oferty, w której osiągnięcia
modernistycznej architektury i wystawy awangardowych artystów
(Zrzeszenie Artystów Plastyków "Artes" działało we Lwowie w latach
1929-1936, a jego założycielami byli Jerzy Janish, Mieczysław Wysocki,
Aleksander Krzywobłocki), przeplatały się z wizytami na cieszących się
ogromną popularnością Targach Wschodnich (odbywały się co roku we
wrześniu, od 1921 do 1939 r.), ale i spacerami w dzielnicach, w których
podziwiać można było kamienice powstające dla zamożnych przedstawicieli
palestry.
Ulica Sykstuska była ulicą adwokatów, miało tu swoje biura ok. 50 prawników, a w latach 30. przy jej bocznym fragmencie zbudowano szereg luksusowych modernistycznych willi, jak np. efektowna kamienica Dawida i Józefa Failów. Mieszkańcy Lwowa korzystali z budowli użyteczności publicznej, takich jak zaprojektowany przez Tadeusza Wróbla budynek administracyjny Miejskich Zakładów Elektrycznych, który uchodził za najpiękniejszy obiekt tego typu we Lwowie, czy zaprojektowany przez Jana Bagieńskiego monumentalny budynek ZUS, w którym w czasie II wojny światowej mieścił się instytut badawczy profesora Rudolfa Weigla, pracującego nad szczepionką przeciwko tyfusowi plamistemu.
Lwów powszechnie kojarzony z secesją i budowlami z przełomu wieków XIX i XX, na wrocławskiej wystawie pokazuje swoje zupełnie inne oblicze. Miasta, w którym awangardowe obiekty finansowały ówczesne zamożne instytucje, które dla swych pracowników urządzały całkiem przytulne miejsca wypoczynku albo domy mieszkalne (np. zaprojektowany przez Witolda Minkiewicza kompleks mieszkalny Zakładu Pensyjnego Funkcjonariuszy).
Miasta, w którym budowano według nowoczesnych wzorów i nie oszczędzano na nowoczesnych rozwiązaniach. Miasta, w którym były teatry, w których scenografię projektowali formiści, a oblepiające miasto plakaty reklamowe, wyglądały jak prawdziwe dzieła sztuki.
Wrocławska ekspozycja pokazuje miasto, którego tak naprawdę nie znamy. Mnóstwo makiet, zdjęć budowli i miejsc najchętniej odwiedzanych, uświadamia nam jak bardzo przedwojenny i obecny Lwów różnią się wyglądem. Pewien starszy pan zwiedzający wystawę, dawny lwowianin zapewne, co rusz to przystawał i mówił do towarzyszącej mu kobiety: "To nie tak wyglądało, tu tego nie było", ale przy zdjęciach Targów Wschodnich zatrzymał się i zaczepiony przez młodą Ukrainkę, zrobił jej prawdziwwy wykład na temat popularności tego miejsca, które odwiedzały tysiące ludzi, spragnionych nowinek.
Smutne wrażenie robią zdjęcia współczesnego stanu zachowania dawnych modernistycznych willi. Ja we Lwowie byłam dość krótko, więc zapewne na wiele z tych odrapanych, niszczejących kamienic nie zwróciłam uwagi, i teraz nie mogłam się nadziwić jak wspaniale wyglądały zrekonstruowane w formie makiet i archiwaliów przywołujących ich pierwotny kształt.
Wystawa lwowskiej architektury z lat 30. wzbogacona została mini ekspozycjami: poświęconym grupie Artes oraz plakatom, a także znajdującej się w prezbiterium (muzeum znajduje się w dawnym klasztorze pobernardyńskim) ekspozycji zdjęć z wielkich imprez organizowanych przed II wojną światową we Lwowie, które było miastem o wielkich aspiracjach i wielkich możliwościach.
Dla starszych widzów, z pewnością wizyta na tej wystawie będzie podróżą w przeszłość, sentymentalną, a może też bolesną i przykrą, bo tego Lwowa, który można obejrzeć w Muzeum Architektury już nie ma.
Ekspozycja czynna będzie do lutego 2017 r.
Ulica Sykstuska była ulicą adwokatów, miało tu swoje biura ok. 50 prawników, a w latach 30. przy jej bocznym fragmencie zbudowano szereg luksusowych modernistycznych willi, jak np. efektowna kamienica Dawida i Józefa Failów. Mieszkańcy Lwowa korzystali z budowli użyteczności publicznej, takich jak zaprojektowany przez Tadeusza Wróbla budynek administracyjny Miejskich Zakładów Elektrycznych, który uchodził za najpiękniejszy obiekt tego typu we Lwowie, czy zaprojektowany przez Jana Bagieńskiego monumentalny budynek ZUS, w którym w czasie II wojny światowej mieścił się instytut badawczy profesora Rudolfa Weigla, pracującego nad szczepionką przeciwko tyfusowi plamistemu.
Lwów powszechnie kojarzony z secesją i budowlami z przełomu wieków XIX i XX, na wrocławskiej wystawie pokazuje swoje zupełnie inne oblicze. Miasta, w którym awangardowe obiekty finansowały ówczesne zamożne instytucje, które dla swych pracowników urządzały całkiem przytulne miejsca wypoczynku albo domy mieszkalne (np. zaprojektowany przez Witolda Minkiewicza kompleks mieszkalny Zakładu Pensyjnego Funkcjonariuszy).
Miasta, w którym budowano według nowoczesnych wzorów i nie oszczędzano na nowoczesnych rozwiązaniach. Miasta, w którym były teatry, w których scenografię projektowali formiści, a oblepiające miasto plakaty reklamowe, wyglądały jak prawdziwe dzieła sztuki.
Wrocławska ekspozycja pokazuje miasto, którego tak naprawdę nie znamy. Mnóstwo makiet, zdjęć budowli i miejsc najchętniej odwiedzanych, uświadamia nam jak bardzo przedwojenny i obecny Lwów różnią się wyglądem. Pewien starszy pan zwiedzający wystawę, dawny lwowianin zapewne, co rusz to przystawał i mówił do towarzyszącej mu kobiety: "To nie tak wyglądało, tu tego nie było", ale przy zdjęciach Targów Wschodnich zatrzymał się i zaczepiony przez młodą Ukrainkę, zrobił jej prawdziwwy wykład na temat popularności tego miejsca, które odwiedzały tysiące ludzi, spragnionych nowinek.
Smutne wrażenie robią zdjęcia współczesnego stanu zachowania dawnych modernistycznych willi. Ja we Lwowie byłam dość krótko, więc zapewne na wiele z tych odrapanych, niszczejących kamienic nie zwróciłam uwagi, i teraz nie mogłam się nadziwić jak wspaniale wyglądały zrekonstruowane w formie makiet i archiwaliów przywołujących ich pierwotny kształt.
Wystawa lwowskiej architektury z lat 30. wzbogacona została mini ekspozycjami: poświęconym grupie Artes oraz plakatom, a także znajdującej się w prezbiterium (muzeum znajduje się w dawnym klasztorze pobernardyńskim) ekspozycji zdjęć z wielkich imprez organizowanych przed II wojną światową we Lwowie, które było miastem o wielkich aspiracjach i wielkich możliwościach.
Dla starszych widzów, z pewnością wizyta na tej wystawie będzie podróżą w przeszłość, sentymentalną, a może też bolesną i przykrą, bo tego Lwowa, który można obejrzeć w Muzeum Architektury już nie ma.
Ekspozycja czynna będzie do lutego 2017 r.
Komentarze
Prześlij komentarz