WARTO ZOBACZYĆ, odcinek 7., o Wyspiańskim w Krakowie

Listopadowy odcinek cyklu WARTO ZOBACZYĆ  w całości chciałabym poświęcić Wyspiańskiemu, jednemu z najwybitniejszych i najwszechstronniejszych polskich artystów, zajmujących się malarstwem, projektami dla teatru, dramaturgią, poezją i... z pewnością jeszcze by się  sporo znalazło. W tym roku obchodzimy 110 rocznicę śmierci Stanisława Wyspiańskiego, którego życie i twórczość związana jest z Krakowem, dlatego też ten listopadowy (niczym dramat "Noc listopadowa") odcinek poświęcony będzie miejscom, gdzie znaleźć można dzieła autora "Wesela".
Tropiąc ślady Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie można ruszyć z dowolnego miejsca. Warto zaopatrzyć się w  mapkę (można ją dostać w punktach informacyjnych, np. ja dostałam ją w punkcie na Plantach naprzeciwko Teatru Słowackiego, gdzie swego czasu Wyspiański starał się o posadę dyrektora). Warto najpierw obejrzeć kościół Mariacki, a potem kościół franciszkanów (najlepiej po południu, bo wtedy witraż "Bóg Ojciec" robi niesamowite wrażenie jarzącymi się kolorami), następnie przespacerować się na ulicę Kanoniczą, aby zobaczyć Dom Długosza (obecnie  kamienica nr 25 ), gdzie mieszkał Stanisław Wyspiański. Fakt ten upamiętnia tablica odlana z brązu, zaprojektowana przez krakowskiego rzeźbiarza Bronisława Chromego (wmurowana w 1967 r.), która prócz popiersia Wyspiańskiego zawiera też strofę z wiersza "U stóp Wawelu miał ojciec pracownię".
Potem podnosząc jedynie wzrok ku monumentalnej bryle zabudowy Wawelskiego Wzgórza ruszyć ulicą Podzamcze na Planty i podziwiać miejsce, które Wyspiański wielokrotnie uwieczniał pastelami. Następnie mijając  kościół franciszkanów z witrażami i polichromią Wyspiańskiego, mijając skrzyżowanie i dalej nie zbaczając ku budynkom Uniwersytetu Jagiellońskiego (uczęszczał tu na wykłady z historii, historii sztuki i literatury), delektując się atmosferą  parkowych zakątków, skręcić należy z Plant na ulicę Krupniczą. Tam właśnie warto  przystanąć przy fasadzie kamienicy nr 26, gdzie mieści się obecnie Dom Mehoffera (Oddział Muzeum Narodowego w Krakowie).
Można tu obecnie oglądać wystawę czasową poświęconą postaci zapomnianego, tragicznego artysty Franciszka Wyspiańskiego, ojca Stanisława. Rzeźbiarz ten zmarł po 10 latach przebywania w Domu dla Ubogich prowadzonym przez Annę i Ludwika Helclów (dom ten zainspirował pisarzy Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego do stworzenia pod pseudonimem Maryla  Szymiczkowa powieści "Tajemnica domu Helclów", gdzie trup ściele się gęsto niczym atmosfera dawnego Krakowa, w którym pełno żebraków, służących, prostytutek, złodziei i dumnych  mieszczanek, które zajmują się działalnością charytatywną lub - jak profesorowa Szczupaczyńska z kamienicy Pod Pawiem -  detektywistyczną).
Jednak w Domu Mehoffera warta obejrzenia jest nie tylko wystawa poświęcona ojcu Stanisława Wyspiańskiego, ale i piękny ogród, do którego można wejść przez furtkę (obecnie ma on taki melancholijno-dekadencki urok, ale wkrótce, gdy spadnie śnieg, będzie wyglądał naprawdę pięknie). Można też  wstąpić na kawę do urokliwej kawiarni Meho Cafe mieszczącej się w bramie.
I teraz pozostaje mi już tylko polecić miejsce, od którego można też zacząć wędrówkę śladami Stanisława Wyspiańskiego. Mijając ogromny pomnik autora "Wesela"  (zaprojektował ów monument zmarły w lipcu 2017 r. krakowski rzeźbiarz Marian Konieczny) wchodzimy do gmachu głównego Muzeum Narodowego, udajemy się na II piętro i przez ażurową secesyjną kwietną altanę wkraczamy w świat Wyspiańskiego.
Krakowskie muzeum zorganizowało wystawę "Wyspiański" ze zbiorów własnych oraz z depozytów znajdujących się w jego kolekcji. Ogółem jest posiadaczem około tysiąca prac artysty, który zmarł mając zaledwie 38 lat. Ileż mógłby jeszcze stworzyć, gdyby żył dwa razy dłużej!
Na ekspozycji zgromadzono ok. 470 dzieł na 2 500 m kw. powierzchni wystawienniczej. Część prac pokazywana jest po raz pierwszy. Wybór był niezwykle trudny. Przygotowania do wystawy rozpoczęto w styczniu 2016 r. Podczas kwerend okazało się, że niektóre prace uważane za bezpowrotnie zniszczone i od dawna nie istniejące, znajdują się w muzealnych zbiorach, tyle że zupełnie inaczej, nieprawidłowo opisane. Tak było np. z projektami do kościoła w Bieczu.
Opróżniono ogromną przestrzeń, gdzie wcześniej znajdowała się Galeria Sztuki XX wieku i stworzono miejsce, w którym można podziwiać nie tylko klasyczne pastele z wizerunkami znajomych artysty, jego żony i dzieci, autoportretami, ale i mnóstwo rysunków i projektów.

 Jeśli ktoś interesuje się botaniką to wpadnie w amok na widok tych wszystkich robinii, dzwonków, kłosów pszenicy i żyta, winorośli, słoneczników, pokrzywek żółtych, lilii, niezapominajek i wielu innych roślin z projektów Wyspiańskiego do dekoracji malarskiej kościoła franciszkanów (jeśli ktoś był tam wcześniej, aby  obejrzeć wnętrze kościoła, to może sobie porównać).
Sala, w której znajduje się zespół pastelowych projektów, kalek i tzw. przepróch do kościoła franciszkanów robi niesamowite wrażenie, zwłaszcza że wszystkie zostały poddane konserwacji i kuszą widza wspaniałością kolorów, podobnie jak gigantyczny, odtworzony przez krakowskie Muzeum Witrażu z użyciem szkieł produkowanych dziewiętnastowiecznymi metodami w hucie w Bawarii witraż "Apollo. System Kopernika" wieńczący wystawę (witraż ten zrekonstruowano, bo został całkowicie zniszczony w czasie II wojny światowej).

Źródło zdjęcia: mat.pras. MN w Krakowie

Nim jednak do niego dojdziemy, zwiedzając wystawę możemy przyjrzeć się meblom projektowanym przez Wyspiańskiego do salonu i jadalni państwa Żeleńskich, a także zobaczyć projekty dekoracji świetlicy TPSP oraz wystrój Domu Towarzystwa Lekarskiego (przepiękne motywy pelargonii i kasztanowca).

Godny obejrzenia jest też paryski wątek  w twórczości Stanisława Wyspiańskiego (sala 6), zwłaszcza że prace te nie są powszechnie znane i pokazują np. jak wyglądała pracownia artysty w Paryżu na początku lat 90. XIX w. Fascynujące są malowane przez Wyspiańskiego akty (piękny malutki olej na desce przedstawiający półnagą młodą kobietę we wnętrzu, z 1894 r.), ale i widoki z krakowskich okien  z 1894 r. ("Widok na Barbakan i Bramę Floriańską", "Widok na Teatr Miejski w Krakowie " - oba te dzieła zakupiono w 1990 r. od profesora Jerzego Kreinera, w którego rodzinnych zbiorach znajdował  się od 1898 r.)
Sal do zwiedzania jest siedem, każda oznaczona cytatami i opisami na planszach; przestrzeń muzealna jest jednak "pełna oddechu", można więc pomijać zakamarki, które kogoś nie interesują (np. związane z konserwacją albo teatralną działalnością Wyspiańskiego), przysiadać na ławeczkach, podziwiać i zachwycać się pojedynczymi elementami, ale i dać się uwieść sztuczkom godnym inscenizacji teatralnej (efekt lustra odbijającego przy specjalnym oświetleniu kształty poziomo ułożonej kompozycji  repliki do witraża "Polonia" z katedry lwowskiej).


Oczywiście można czepiać się, że nie ma tu wszystkich zachowanych dzieł Wyspiańskiego, ale i tak jest dużo do oglądania i to "dużo" zaprezentowane jest w taki sposób, że nic nam nie umyka, bo jest zachowany odstęp między eksponatami, a ich ułożenie nie męczy natłokiem. Słowem warto zobaczyć "Wyspiańskiego", który będzie gościł w MN przez 14 miesięcy. Olśniewające dzieła, wspaniała wystawa. Warto zobaczyć, warto przyjść lub przyjechać kilka razy.
Wystawa czynna będzie do stycznia 2019 r.


Źródło zdjęcia: mat.pras. MN w Krakowie

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito