WARTO ZOBACZYĆ w galeriach i muzeach, odc.6

W październikowym odcinku cyklu WARTO ZOBACZYĆ chciałabym polecić wam wystawy rzeźbiarskie. Podczas jesiennych spacerów można wybrać się na oglądanie plenerowych galerii rzeźb, ale także na ekspozycje dostępne w przestrzeniach wystawienniczych.
Na pierwszy polecany przeze mnie rzeźbiarski spacer można wybrać się podczas pobytu na Górnym Śląsku. W chorzowskim Parku Śląskim znajduje się jedna z najstarszych plenerowych ekspozycji rzeźb współczesnych, która powstała w wyniku konkursów i plenerów organizowanych w latach 60., 70. i 80. XX w. przez Wydział Rzeźby śląskiego oddziału ZPAP. Na polance nieopodal restauracji "Łania" zobaczyć można szereg rzeźbiarskich kompozycji animalistycznych, abstrakcyjnych i mitologicznych. Wiele z tych prac jest już bardzo zniszczonych, a więc nie wiadomo jak długo będziemy cieszyć oczy dziełami znanych śląskich (i nie tylko) artystów. Na polance znajdowały się kiedyś również prace warszawskiej artystki Anny Dębskiej, która specjalizowała się w przedstawieniach zwierząt  i jako pierwsza w powojennej Polsce hodowała konie rasy arabskiej (nawiasem mówiąc znakomicie je potem "rzeźbiarsko" uwieczniała). Na terenie rozległego Parku Śląskiego są również inne rzeźby jej autorstwa, m.in. efektowne "Pawie" o rozłożystych ogonach oraz "Źrebaczki". Po zwiedzeniu Galerii Rzeźby Śląskiej warto przejść się po parkowych alejach, gdzie odkryć można m.in. "Foki" Tomasza Sadowskiego, a także "Karolinkę", czyli dziewczęcą figurę w ludowym stroju Leopolda Trybowskiego. Nie sposób też pominąć symbolu rzeźbiarskiego z końca lat 50. XX w. czyli parkowej abstrakcyjnej rzeźby "Żyrafa" Leopolda Pędziałka, która przechodziła najróżniejsze transformacje kolorystyczne i fakturalne...
Na kolejną rzeźbiarską eskapadę należy udać się do Krakowa, gdzie w Międzynarodowym Centrum Kultury do 5 listopada można oglądać wielką ekspozycję prac chorwackiego rzeźbiarza Ivana Mestrovicia "Adriatycka epopeja". Artysta, który kontynuował tradycję takich dalmatyńskich mistrzów jak Mikołaj Florentyńczyk czy Jerzy Dalmatyńczyk, w swoich pracach oddawał antyczne piękno kobiecego ciała (przyjaźnił się z A.Rodinem, którego "Danaida" wywarła wpływ na "Namiętność" - to dzieło możemy oglądać na wystawie w MCK). Specjalizował się w pomnikach i o czym nie każdy wie, również brał udział w konkursie na pomnik Piłsudskiego (zamówiony przez polskie władze, ostatecznie jednak niezrealizowany, pomnik konny byłby największym dziełem Mestrovicia, gdyż Marszałek umieszczony miał być na tle łuku triumfalnego, w którym mieściłoby się muzeum Piłsudskiego), zaprojektował pomnik chicagowskich Indian, Grzegorza z Ninu oraz witającą widzów w holu MCK wielką rzeźbę "Historia Chorwatów", której sylwetka znajduje się w paszporcie każdego mieszkańca Chorwacji. Jeden z krytyków nazwał Mestrovicia "największym od starożytności geniuszem rzeźby monumentalnej", inni  twierdzili iż jest "adriatyckim Michałem Aniołem". Wystawa po raz pierwszy prezentuje w Polsce dzieła chorwackiego rzeźbiarza. Wstęp płatny.
Trzecią ekspozycję można obejrzeć udając się nad Bałtyk - do Sopotu, gdzie w Państwowej Galerii Sztuki trwa do 3 grudnia wystawa trójmiejskiego rzeźbiarza Adama Smolany (1921-1987). Urodził się we Lwowie w 1921 r. Studiował w lwowskim Instytucie Sztuk Pięknych u prof. Mariana Wnuka, ale ukończył ASP dyplomem uzyskanym w Warszawie. W latach 1964-1965 był profesorem rzeźby na Uniwersytecie w Damaszku. Fascynował go antyk i sztuka minionych wieków. Tuż po II wojnie światowej w Gdańsku zajmował się rekonstruowaniem rzeźb i płaskorzeźb, m.in. Złotej Bramy i przy kamienicach przy ul. Mariackiej. Ten społecznik, pedagog związany z ASP w Gdańsku, mający swą pracownię w Sopocie, był też wielbicielem Tatr i jako tworzywo swoich prac najczęściej wykorzystywał drewno. Serię drewnianych rzeźb (głównie aktów) można obejrzeć na parterze Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie, podobnie jak prace malarskie, ale i liczne archiwalne fotografie oraz przedmioty użytkowe wykonane przez Adama Smolanę. Po obejrzeniu wystawy (wstęp płatny), warto wybrać się również do Gdyni, gdzie obejrzeć można pomnik "Ryby"Adama Smolany z 1968 r. ustawiony na Bulwarze Nadmorskim.
Czwarty polecany przeze mnie rzeźbiarski spacer zaprowadzić może do Pałacu Królewskiego we Wrocławiu. Na dziedzińcu ustawiono ogromne figuralne rzeźbiarskie kompozycje takich artystów jak Bronisław Krzysztof i Stanisław Cukier, obaj twórcy związani z zakopiańskim Liceum Plastycznym im.Kenara (B.Krzysztof uczęszczał do "Kenara" w latach 1971-76, a potem ukończył wydział rzeźby ASP w Warszawie, zaś  S.Cukier ukończył "Kenara" w 1976 r., a potem kontynuował rzeźbiarską edukację w warszawskiej ASP w latach 1976-1981, by po latach powrócić do "Kenara" jako pedagog). Przepiękne monumentalne rzeźby skłaniają widza zmierzającego do muzealnego wnętrza, do zatrzymania się i dosłownie zadarcia głowy do góry, by przyjrzeć się ekwilibrystycznym pozom postaci i romantycznym wątkom w twórczości znakomitych współczesnych  rzeźbiarzy. Na tyłach Pałacu Królewskiego, ci którzy za sztuką współczesną nie przepadają, znajdą kamienne figury w barokowym ogrodzie. Nieco dalej widać głowę Orfeusza, rzeźbę odlaną z brązu i trzykrotnie powiększoną w stosunku do pierwowzoru przez wrocławskiego artystę Stanisława Wysockiego (dzieło to powstało według gipsowego odlewu nigdy nie zrealizowanego pomnika autorstwa Theodora von Gosena) ustawioną na postumencie, przed powstałym w ubiegłym roku Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego.
Wątkiem antycznym, który pojawia się we wszystkich rzeźbiarskich październikowych wędrówkach zakończyć można ostatni jesienny spacer, chyba żeby wyprawić się w poszukiwaniu antyku do królestwa porcelany, czyli do Ćmielowa, gdzie w dawnej fabryce Świt można zwiedzić Żywe Muzeum Porcelany (wstęp płatny). Istniejące od 2005 r. muzeum powstałe w dawnym poindustrialnym wnętrzu to miejsce, gdzie można zobaczyć jak powstają ręcznie wytwarzane porcelanowe figurki, a także ogromny 22 - metrowy, 3-kondygracyjny piec do wypalania porcelany, do którego można też  wejść, bo na pierwszej kondygnacji znajduje się sala kinowa przewidziana na 25-30 osób. Atrakcją ćmielowskiego Żywego Muzeum Porcelany są też warsztaty, podczas których można sobie własnoręcznie zrobić porcelanową różę albo pomalować figurkę lub filiżankę. W ćmielowskiej fabryce jest też wydzielona przestrzeń wystawiennicza, gdzie miłośnik rzeźby może obejrzeć największą na świecie wystawę rzeźbiarskich i malarskich kompozycji Lubomira Tomaszewskiego, polsko-amerykańskiego artysty, który od lat 60. XX wieku mieszka w Stanach Zjednoczonych. Jego ekspozycję porcelanowych figurek, serwisów do kawy, małych form rzeźbiarskich oraz obrazów wykonanych techniką dymu i ognia można było do połowy października oglądać w piwnicach Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie. Na tę właśnie wystawę wypożyczono z ćmielowskiej kolekcji część spośród ok. 200 eksponatów. W przyszłym roku, jesienią, wielka wystawa Lubomira Tomaszewskiego  ze zbiorów ćmielowskich będzie eksponowana w krakowskim Muzeum Armii Krajowej. Wracając jednak do wędrówki po Ćmielowie, warto wspomnieć, że prócz porcelanowych figurek i naczyń można tam również zobaczyć galerię 40 porcelanowych ikon.
Na tym kończę ten rzeźbiarski odcinek - być może uda się wam zobaczyć niektóre z opisywanych miejsc i będziecie mogli skonfrontować moje słowa z rzeczywistymi wrażeniami.
Kolejny odcinek cyklu WARTO ZOBACZYĆ ukaże się na blogu pod koniec listopada.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito