Abstrakcja zaangażowana - o malarstwie Karoliny Jaklewicz

W krakowskiej galerii Pryzmat króluje linia. Panoszy się, zwraca na siebie uwagę, dominuje, a nawet krzyczy. Prace wrocławskiej artystki Karoliny Jaklewicz  są tu demonstracją siły hermetycznego zdawać by się mogło świata sztuki bezprzedmiotowej. Są tu co prawda też ostre i drapieżne, niemal rzeźbiarskie formy przywodzące na myśl architektoniczne struktury Daniela Libeskinda, bliskie przeskalowanym kryształom tworzącym swoiste wrota, przez które widać świat harmonijny, z delikatną liliową poświatą krainy łagodności i piękna albo też zagadkową nieznaną i niepokojącą bielą nicości...
Te ostre, geometryczne formy z obrazów Karoliny Jaklewicz są niczym drzwi sezamu broniące wejścia. Idealnie piękny świat to pozór, ułuda, fałszywa perspektywa, którą widzimy, gdy zagrożenie staje się niebezpiecznie bliskie. Czarne niepokojące linie czają się w oddali, ale już   przybliżają się do wnętrza. Są niczym widziane pod mikroskopem mikroby, tyle że monstrualnie powiększone i groźne. Powoli wnikać będą do wnętrza - patrząc  na te obrazy ma się wrażenie, że jest to nieuchronne, że za tymi czarnymi "sygnałami" zła pojawią się następne, gotowe do ataku, agresywne, coraz bardziej zdeterminowane, by zagarnąć wszystko. W pewnym momencie objawią się niczym swastyka utworzona przez bezmyślnych graficiarzy bazgrających po murach, na których do symbolu krzyża domalują sprejem dodatkowe czarne linie. Symboliczny krzyż - motyw sakralny, ale też pojawiający się jako intrygujący klasyków abstrakcji zestaw dwóch skrzyżowanych linii na białym tle, zostaje zniszczony, poskromiony, zamieniony we własne przeciwieństwo, a nawet w parodię swego pierwotnego znaczenia.
Świat składający się z płaszczyzn wypełnionych subtelnym, szarym, delikatnym kolorem, ułożony w harmonijne całości otaczają czarne linie. Czym są, skąd się wzięły w świecie, gdzie na pierwszy rzut oka nie ma dla nich miejsca, gdzie wprowadzają chaos i dysharmonię? Bo im pozwoliliśmy, zdaje się mówić wrocławska artystka, wskazując przyczynę panoszenia się linii/czerni/zła. Bo to tytułowe "Konsekwencje". Zło przenika wszystko, atakuje senny, piękny krajobraz, w którym leniwie trwamy nie widząc i nie słysząc zagrożenia. Obrazy Karoliny Jaklewicz zdają się ostrzegać: "Jeśli nie zareagujesz na przemoc, pogrążony w marazmie, staniesz się jego ofiarą".
W krakowskiej galerii Pryzmat oglądałam wystawę Karoliny Jaklewiczz w ciche wrześniowe przedpołudnie. Światło wpadające przez górne okienka umieszczone wysoko na bladych ścianach sali ekspozycyjnej nadawało wystawie klimat jakiegoś odrealnienia. Zastanawiające, że wystawa sztuki abstrakcyjnej wzbudziła we mnie aż tak silne emocje, ale twórczość Karoliny Jaklewicz, jak wielu innych artystów współczesnych,  zanurzona jest w coraz bardziej niepokojącej rzeczywistości, w której przyszło nam żyć. Rzeczywistości, która nie tylko zwykłych ludzi, ale też artystów (a może szczególnie ich) rani, dotyka, drażni i przeraża.
Ekspozycja czynna będzie do 5 października 2017 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito