Zmysłowy dotyk kobiecości w galerii Socato

Rzadko się zdarza bym miała ochotę dotknąć rzeźby. W dodatku rzeźby o kobiecych kształtach tak niedzisiejszych, tak pozbawionych idealnych proporcji, jakie królują obecnie w mediach i jakie lansowane są w internetowych rankingach. Bo czy ktoś w naszych czasach nastawionych na wieczną młodość i  urodę a' la Barbie  fascynuje się prehistoryczną Wenus z Willendorfu, z wielkim kamiennym biustem i kształtach więcej niż obfitych? Albo czy ktoś dziś ma ochotę popatrzeć na kobiecą sylwetkę taką jaka jest naprawdę - niewyretuszowana w Photoshopie, nieupiększona fantazją artysty, z autentycznym ciałem i właściwymi mu niedoskonałościami? A jednak.
Młoda artystka z Poznania Martyna Pająk, laureatka VI edycji Przeglądu Młodej Sztuki Świeża Krew, który od kilku lat organizuje wrocławska galeria !Socato, to utalentowana rzeźbiarka, absolwentka wydziału rzeźby i form przestrzennych poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego, której prace oglądałam z zachwytem. Te nieidealne  rzeźby o lśniącej powierzchni, gładziutkie, pełne efektów światłocieniowych, które tak doskonale wychodzą na zdjęciach, budzą chęć by ich dotknąć, pogładzić, sprawdzić, jaka jest ich powierzchnia...
Prace te stanowią  kwintesencję kobiecości szczególnej, a zarazem niepozbawionej walorów czysto artystycznych. Ciało ludzkie piękne jak przedmiot i jako dzieło sztuki. Uroda materiału, ale i piękno cielesne. Każda fałdka przyciąga wzrok. Wielbiciel anorektycznych modelek powie: jest gruba. A ja myślę: jest realna. Tytuł wystawy, na której można obejrzeć prace Martyny Pająk brzmi "Nude" co po angielsku znaczy "Naga". Ale naga może też być materia twórcza, bez udziwnień, bez przesadnych upiększających zabiegów. Taka jaką ją stworzono, jaka istnieje.
Oprócz rzeźb w !Socato są też obrazy. Druga młoda laureatka Świeżej krwi to Edyta Kowalewska (dyplom z malarstwa na gdańskiej ASP w 2016 r.), której biało-błękitne obrazy wykonane zostały z połączonych kawałków tkanin z  widocznymi szwami. Te prace o subtelnych zestawach kolorystycznych stanowią bardziej spokojne tło dla kolorystycznie niepokojących i obfitych rzeźb Martyny Pająk.
O ile prace rzeźbiarskie są rzucającymi się w oczy obiektami, na które w galerii natrafiamy wzrokiem od razu, o tyle malarskie "obiekty" dostrzegamy dopiero po chwili, zastanawiając się z czego się składają, jak powstały, co zostało użyte jako materia prima w rękach artystki, która jak się wydaje, chciała pokazać pewną cichą nieobecność, pustkę (na obrazach nie ma żadnych postaci, a jedynym śladem ludzkiej działalności są widoczne szwy łączące płaszczyzny materiałów).
Jednak czymś co łączy obie artystki jest swego rodzaju prywatność - intymne szokująco kolorowe rzeźbiarskie wizerunki kobiet autorstwa Martyny Pająk i  stonowane malarstwo Edyty Kowalewskiej -  kawałki tkanin, jakieś stare obrusy albo szmatki, jakie zwykle przechowywane są w kuchniach, bo szkoda wyrzucić albo mogą się przydać; nigdy nie pokazywane, wstydliwe, byle jakie materiały i "rozebrane" z całej doskonałości, gdy spoczywają na stołach podczas różnych uroczystości. Można by stwierdzić wręcz, że prace te łączy wyciągnięcie na światło dzienne pewnych wstydliwych prywatności, które dzięki zastosowanym kolorom i technicznym "sposobom" zostały wyniesione do rangi przedmiotów wartych obejrzenia i do zastanowienia się jak to jest z tym postrzeganiem kobiecości w sztuce i w życiu.
Wystawa  czynna będzie do 11 marca 2017 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito