O czaszkach, kwiatach i śmierci na obrazach Macieja Bieniasza

W katowickim Muzeum Archidiecezjalnym na parterze oraz na piętrze można obejrzeć prace krakowskiego artysty Macieja Bieniasza zatytułowane "Satis verborum", co po łacinie znaczy: wystarczy słów. Ekspozycja pokazuje mało znane dzieła artysty, który przez wiele lat związany był z grupą WPROST.
Nasycone elementami wanitatywnymi, ascetyczne, niemal monochromatyczne, kontemplacyjne obrazy i rysunki pokazują śmierć panoszącą się w scenach z udziałem przedmiotów zwyczajnych, używanych do zabawy, jedzenia, oglądania i ozdoby. Czaszka i bukiet kwiatów, umierające rośliny, owoce, karty do gry, stoły nakryte skromnie, tła, na których nic się nie dzieje, portrety trumienne z wizerunkami sławnych ludzi XX w. w miejsce zmarłych Sarmatów...
Wszystko to skłaniać może do myślenia o rzeczach ostatecznych, o tym co w życiu ważne i na co powinniśmy zwracać uwagę w codziennej gonitwie. Skromność, subtelność użytych barw i precyzja realistycznie oddanych elementów tych kompozycji, ich wysmakowane, pełne wewnętrznego spokoju przesłanie sprawiają niemal  sakralne wrażenie. Mimo nagromadzenia niezwykłej ilości obrazów, na których czaszki ludzkie i zwierzęce stanowią element dominujący, ta wystawa nie jest bynajmniej przygnębiająca, ale w przedziwny sposób kojąca i podtrzymująca na duchu.
Te obrazy prezentowane w poście nie nakłaniają do powściągliwości i umartwiania się, lecz raczej do wyciszenia, zastanowienia i do zachwytu nad sztuką, która wprost zdaje się mówić: i tak umrzesz, po co o tym mówić, wszak jesteś marnością, ale staraj się dostrzec w życiu piękne strony, spójrz na łagodne przedstawienia, które z maestrią uwiecznił artysta, który odrzucił w swojej sztuce wszystko co zbędne, co zwykle zaciera obraz prawdziwych emocji i autentycznych uczuć.
Satis verborum, dosyć słów, tylko patrzenie na obrazy Macieja Bieniasza, może dać wyjątkową przyjemność obcowania z prawdziwym pięknem, z cichym, subtelnym duchowym doznaniem, jakie powinno być warunkiem obcowania z prawdziwą sztuką.
Te obrazy to nieczęsty przykład szczerości w sztuce, intymności malarskiego zapisu lęku przed śmiercią, kosztowania życia w jego drobnych codziennych przejawach. Nie bez powodu na otwarciu zorganizowanym w Tłusty Czwartek pojawiły się pączki przygotowane dla wernisażowych gości, aby osłodzić im odchodzący czas karnawału i przygotować na wielkopostną wstrzemięźliwość.
Na wystawę obrazy przywieziono z zakamarków pracowni artysty, wiele z nich nie miało być nigdy publiczności pokazywane, bo są zbyt osobiste, zbyt prywatne, zbyt głęboko obnażają przemyślenia artysty. W dniu wernisażu Maciej Bieniasz miał operację oczu w krakowskiej klinice, nie mógł się zatem pojawić osobiście, ale na odtworzonym nagraniu powiedział kilka słów o tych pracach, porównując je do śmieci, które należy podczas porządków wymieść ze swego życia, aby się oczyścić. Na finisażu ekspozycji Maciej Bieniasz ma się pojawić osobiście i zasiąść z widzami w muzealnej sali do rozmowy.
Ekspozycja czynna będzie do 8 kwietnia 2017 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito