Konstanty Laszczka, młodopolski rodenista w Krakowie

Konstanty Laszczka urodził się w 1865 r.w wielodzietnej chłopskiej rodzinie jako syn karczmarza w Makowcu Dużym koło Mińska Mazowieckiego. Początkowo był jedynie zdolnym samoukiem, który dzięki wsparciu zamożnej ziemiańskiej rodziny Ostrowskich mógł wyjechać na studia do Warszawy. Dopiero warszawska edukacja, a potem, dzięki stypendium Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, wyjazd do Paryża uczyniły z niego docenianego twórcę.
W latach 1891-96 kształcił się u paryskich mistrzów rzeźby: Antoine'a Mercie, Alexandre'a Falguiere'a i Jeana Leona Gerome'a, dzięki którym zaznajomił się z nowymi kierunkami w ówczesnej rzeźbie, a przede wszystkim z twórczością Auguste'a Rodina, który wywarł ogromny wpływ na jego prace.
Rodinowskie wpływy widać wyraźnie w dziełach Laszczki, które można obecnie obejrzeć w trzech miejscach na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Niełatwo je wszystkie znaleźć. Warto zacząć od ekspozycji w Galerii ASP, na którą wejście jest od ulicy Basztowej 18.  Przepiękne  terakotowe wizerunki kobiece ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie (np. Helena Sulima), sąsiadują tu z popiersiami sławnych przyjaciół artysty - Stanisława Wyspiańskiego i Feliksa Mangghi Jasieńskiego, czy też niezwykłym portretem rzeźbiarskim Henryka Kuny (trochę przypomina... kardynała Rochelieu).
Jest tu również zbiór małych rzeźb bezpośrednio nawiązujących do kompozycji Rodina. Obrazują stany uczuciowe takie jak smutek czy samotność ("Zasmucona", "Rozczesująca włosy"). W sali tej prawdziwym zaskoczeniem były dla mnie obrazy olejne Laszczki (głównie pejzaże polskie i francuskie), choć widać wyraźnie, iż szczególnego talentu do malarstwa krajobrazowego nie miał.  Ta część ekspozycji to dla wielbicieli sztuki młodopolskiej gratka nielada. Wiele z prac pochodzi bowiem ze Społecznego Muzeum Konstantego Laszczki w Dobrem utworzonego w 1971 r., które nieczęsto chyba pojawiają się na wystawach wyjazdowych.
Aby zobaczyć kolejne dwie części wystawy należy zagłębić się w prawdziwy labirynt korytarzy krakowskiej uczelni. Na Wydział Rzeźby udałam się najpierw na górę, gdzie w niewielkim pomieszczeniu o niebieskich ścianach podziwiać mogłam wspaniałe secesyjne naczynia (przepiękny wazon z korowodem satyrów) i rzeźby ceramiczne Laszczki (niesamowita Kocia królewna!), należącą do niego niewielką kolekcję japońskich drzeworytów (np. "Góra Fuji. Zbiory na polu ryżowym") oraz zbiór popiersi przedstawiających dzieci artysty (młodziutki Czesław i rozkoszna córka Laszczki zwana Dzidzią, wyglądająca niczym infantka Velazqueza).
Jest tu również popiersie dziewczyny w stroju krakowskim, podobnie zresztą jak w pierwszej sali. Ciekawe dlaczego te prace sygnalizujące młodopolskie fascynacje artysty tematem podkrakowskiej wsi (chłopomania była bardzo modna na przełomie wieków) zostały rozdzielone i zdobią dwie różne  części ekspozycji.
Następnie ruszyłam na dół, gdzie na parterze, w sali do której chyba cudem trafiłam, mogłam obejrzeć zrekonstruowany fragment pracowni Laszczki, jego narzędzia, szachy, w które grał z Piłsudskim, a także kilka medali, jakie otrzymał (szczególnie efektowny jest austriacki krzyż korony). Jest tu również projekt pomnika Piłsudskiego z 1935/1937 r. zatytułowany "Apoteoza walki o niepodległość", zestaw maleńkich karykatur wykonanych przez Laszczkę oraz  wzruszające "Pożegnanie z matką", terakotowy  projekt pomnika nagrobnego z 1912/13 i jedyna rzeźba religijna na wystawie "Matka Boska z dzieciątkiem" z drewna gruszkowego.
Konstanty Laszczka, znakomity młodopolski artysta, przyjaciel artystów Wyspiańskiego, Mehoffera, Przesmyckiego, bywalec Zielonego Balonika,  członek Towarzystwa Artystów Sztuka, czeskiego stowarzyszenia Manes i Wiedeńskiej Secesji, był też od 1899 r. profesorem rzeźby, a w latach 1911/12 i 1929/31 rektorem krakowskiej ASP. Ekspozycją tą uhonorowano Konstantego Laszczkę w 60. rocznicę śmierci arysty, która miała miejsce w 1956 r. w Krakowie. 21 listopada odbędzie się na krakowskiej ASP konferencja "Konstanty Laszczka - twórca i pedagog".
Ekspozycja czynna będzie do 13 stycznia 2017 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Flamenco to sposób bycia, śmiechu...kochania..." – wywiad z artystą flamenco FARRU