Szklane transformacje Maxa Syrona

Wrocławska galeria SiC! to miejsce, gdzie  dzieła nabierają często niespotykanych kształtów wabiąc widza w szklane pułapki, pełne niezwykłości. Niesamowita była wystawa "Leśnienie" Natalii Kopytko, niezwykłe były też stosy porcelanowej stłuczki, w której schronienie znalazły martwe ptaki Alicji Patanowskiej (ekspozycja "Myszy i ludzie").
Teraz jednak - po ekspozycjach bardzo obfitych w przedmioty, wyładowanych po brzegi, tak że widz chcąc nie chcąc wkraczał do pomieszczenia, w którym niczym zgodnie z bizantyjskim horror vacui (lęk przed pustką) jakaś przemożna siła kazała  zabudowywać artystom każdy fragment galerii - pojawiła się wystawa bardziej oszczędna, konceptualna, bardziej filozoficzna.
Amerykański artysta Max Syron zaprojektował ślepą uliczkę, z przecinającą salę galerii na pół białą folią, tworzącą swoisty tunel, kojarzący się z tym, jaki ci którzy przeżyli śmierć kliniczną widzą  podobno po opuszczeniu swojego ciała, i o czym opowiadają, powracając do życia. Widz  na wystawie "Eksplorując ślepą ulicę" idąc przez środek sali otoczony białymi płachtami  czuć się może nieco niepewnie.
Gdy ja byłam w galerii ostre słońce przeświecało przez foliowe zasłony tworząc niezwykłą białą scenerię, na tle której eksponaty pojawiały się znienacka, a to na podłodze, a to na  białej ścianie, a to przycupnięte i niezauważone, tuż przy drzwiach. Szklane przedmioty Maxa Syrona  budzą niepokój, bo nie przypominają niczego co ze sztuką jest zwykle kojarzone.
Na ziemi zwinięta niczym szklany wąż leży... miara wzrostu Maxa Syrona. Przy wejściu kilka szklanych, zdawałoby się zwykłych, kamieni było kiedyś kubkiem. Okrągła niebieskawa kula pierwotnie była szybą okienną, która po przetopieniu wygląda jak magiczna kula, z której wróżka odczytuje przyszłość. Nic nie jest tym czym się być wydaje. Nic nie powstało tak jak sobie to wyobrażamy.
Szkło jest pretekstem do eksperymentów. Coś co było realistyczne po transformacji staje się abstrakcyjne. Coś co pełniło funkcję użytkową, teraz nabiera charakteru obiektu sztuki. Każdy eksponat ma swoją historię, ale też widz może obdarzyć ją własną wyobrażoną genezą.
Amerykański artysta tworzy szklane obiekty jakby testując możliwości materiału. Zwodzi, zastanawia i dezorientuje odbiorcę. Pozwala mu też na własne domysły. Zaprasza do szklanego świata, w którym niczym magik wyczarowuje iluzje. Możne wejść w ślepą uliczkę i zaplątać się w białe foliowe zasłony, a potem wyjść wprost na fotografie z górskimi widokami, które są równie fałszywe i urojone jak przejścia w uliczce. Trzeba jedynie uważać, aby nie nadepnąc na szklanego "węża", który leniwie spoczywa wygrzewając się w słońcu wpadającym w letni dzień przez wielkie okna galerii. Jasność i szklane obiekty, cisza, która wypełnia pomieszczenie... Ta kontemplacyjna wystawa ma w sobie coś z filozofii buddyjskiej, ale i z pytań egzystencjalnych, które każdy na pewnym etapie życia sam sobie zadaje.
Czy wszystko co robimy jest ostateczne, skoro może zmienić się i nabrać cech odmiennych? Czy zwykła szyba może stać się kulą, symbolem świata, niczym kula ziemska w średniowieczu? Czy szyba okna, przez które patrzymy na świat, po transformacji w dalszym ciągu zachowuje swoje cechy? Czy zawsze bezbłędnie odczytujemy funkcje przedmiotów, które nas otaczają? Czy dość wnikliwie zastanawiamy się nad tym co widzimy, czy też w pośpiechu coś nam umyka? Czy brniemy w ślepe uliczki, podejmując takie a nie inne decyzje?
Wystawa w galerii SiC! zmusza nas do myślenia. O ile na poprzednich ekspozycjach w galeryjnej przestrzeni można było zobaczyć nadmiar obiektów, o tyle teraz jest ich mało, za to budzą one równie wiele pytań.
Ekspozycja "Eksploruję ślepą ulicę" czynna będzie do 30 sierpnia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Flamenco to sposób bycia, śmiechu...kochania..." – wywiad z artystą flamenco FARRU