Ostrale w Browarze Mieszczańskim

Od kilku lat wielkie hale poprodukcyjne, dawne huty, elektrownie i kopalnie odremontowane lub w stanie pierwotnym, stają się tłem dla sztuki współczesnej. Nowe  Muzeum Śląskie ma swoją siedzibę w budynkach pokopalnianych w Katowicach, podobnie jak gliwickie Muzeum - Oddział Odlewnictwa Artystycznego. Niedawno zakończona wystawa World Press Photo 2016 w Chorzowie eksponowana była w dawnej elektrowni miejscowej huty.
Współczesne fotografie  kościołów zrobione od góry (z drona) można oglądać na wystawie "Architektura VII Dnia" we wrocławskim (niewyremontowanym)  młynie Maria.
Browar Mieszczański przy ulicy Hubskiej we Wrocławiu to kolejne postindustrialne miejsce na mapie artystycznej Polski. Surowe, ceglane wnętrza stały się tłem dla ekspozycji "Ostrale weht Oder. Artyści z Drezna we Wrocławiu" prezentującej nową sztukę niemiecką.
Wnętrze galerii (czynnej w tygodniu dopiero od godziny 15.00) wypełniają prace różnorodne, zarówno pod względem techniki jak i koncepcji. Od tak wyrafinowanych artystów jak Antka Hofmann (świetne fotografie z postaciami roztapiającymi się w roślinnym gąszczu - "Cyanotypy") po rzeźbiarza Barłomieja Kiszkę. Sensu zaprojektowanych przez tego ostatniego twórcę obiektów,  w żaden sposób pojąć nie zdołałam, mimo  opisu w folderze dostępnym w galerii. Czytamy tam: "Księżniczka zostaje uwięziona na stelażu, uniesiona między podłogą a koroną. Korona, diadem pochodzi z odległej i zarazem już spustoszonej przyszłości (złom). Sprawa jest jednak jasna od samego początku: ucieczka nie może udać się ani księżniczce, ani tym, co jej się przyglądają. To, co zdaje się oczywiste, jest tylko pewnym widokiem w oczach innych. Tak jak i patrzący, wmawia sobie, że jest bezpieczna. Ale odchodzi. Jest to raz po raz powtarzana ostatnia podróż". Przyznam, że rozwikłanie zarówno tekstu, jak i przesłania zupełnie mnie przerosło.
Poza paroma tradycyjnymi obrazami niemieckich twórców (Stephana Poppeli, Theresy Wenzel, Martina Paula Muellera) na uwagę zasługują niektóre z  wideo-artów studentów Wydziału Scenografii i Kostiumologii WSSP w Dreźnie -  z cyklu "Log in - życie w sieci", choć niedbałość w tłumaczeniach z niemieckiego (ortografia!) jest naprawdę przerażająca.
Życie studenckie widziane od nóg, które najpierw szykują się na randkę w efektownych czerwonych szpilkach, potem idą na tańce, a w końcu grzecznie siadają w towarzystwie na kanapie oraz filmik poświęcony kalece Pascalowi, który  zajmuje się podcastami i jest fanem Heleny Fischer - to tylko niektóre z realizacji, jakie poznajemy nakładając na uszy słuchawki w centralnej części galerii.  Zastanawiałam się jednak czy naprawdę niektóre z tych filmików poza banalnymi stwierdzeniami zawierają jakiekolwiek treści artystyczne.
Jedna z prac wystawionych w budynku z napisem Galeria ("Fantazja z odłamków płyt" z cyklu "Urbane Tektonik" Petera Zimolonga) została zniszczona, bo ktoś korzystając z komputera nie bardzo wiedział jak się z nim obchodzić, dlatego obejrzałam jedynie jedną smętnie wiszącą  na ścianie grafikę i laptopa, który podobno powtarzał wizerunek  wiszący na ścianie.
Drugą  zaadaptowaną (?) na potrzeby wystawiennicze przestrzenią, w której obejrzeć można prace niemieckich artystów, jest znajdująca sie nieopodal, w innym ceglanym budynku, Stajnia. Mroczne pomieszczenie, w którym wzrok przyciąga zabawkowa kolorowa kolumna (drzewo?) dosłownie oblepiona pluszakami, nad którymi góruje brązowy niedźwiadek.
Dalej oglądać można zdjęcia twarzy pozaszywanych w płótno, obraz zniszczenia z porozwalanymi wokół cegłami (szczerze mówiąc początkowo sądziłam, że te cegły po prostu odpadły ze zrujnowanego wnętrza). Jest też parę intrygujących obrazów, które przyciągnęły mój wzrok nieco perwersyjną tematyką (przebrany za kobietę  mężczyzna w sukni, pończochach i damskich pantofelkach), ale generalnie ta część  ekspozycji sprawiała wrażenie jakby ktoś powiesił je na chybił trafił, nie zważając ani na komfort oglądającego, który  usiłując wypatrzyć coś w ciemności,  mógłby potknąć się o nierówne podłoże i  zwyczajnie się potłuc.
Trzecia wystawa, jaką można zobaczyć  na terenie Browaru Mieszczańskiego, to ekspozycja młodych polskich artystów. Po obejrzeniu niemieckiej sztuki, muszę przyznać, że z ulgą przeczytałam, iż w części zwanej Basenami (tak mnie poinformował pan pilnujący wystawę)  znajdują się prace Anny Bujak, na którą już w ubiegłym roku  zwróciłam uwagę na wystawie studentów i absolwentów ASP w katowickim Rondzie Sztuki i nie tak dawno we wrocławskim Starym Ratuszu.
Tym razem ekspozycji  charakterystycznego  bezgłowego zwierzęcia towarzyszyły prace malarskie Huberta Bujaka (świetne). Tyle że aby zobaczyć ekspozycję "Czarna woda" należy wejść najpierw po jednych zewnętrznych schodkach na górę, potem wdapać się na kolejne dwa piętra, coraz wyżej i wyżej, znów w półmroku, po schodach, które wiszą tak sobie w powietrzu (wolałam nie patrzeć w dół, obawiając się, że zaraz spadnę). Aby obejrzeć te prace należy wejść na samą górę. Trudno mi sobie wyobrazić, aby wchodziła tam większa grupa amatorów sztuki. Miłośniczkom twórczości Anny Bujak i malarstwa Huberta Bujaka odradzam ubieranie na tę eskapadę pantofli na obcasach, choć i w adidasach  należy poruszać się nader ostrożnie.
Gdy już byłam na samej górze, w pomieszczeniu przypominającym strych odkryłam metalową rzeźbę Anny Bujak, na którą z każdej ze ścian patrzyły postacie z  obrazów Huberta Bujaka. Była tam też gigantyczna namalowana stokrotka, którą z pewnością skonsumowałaby pasąca się prawdziwa zwierzyna...
Oglądanie tej wystawy to niewątpliwie spora dawka adrenaliny. Szkoda tylko, że nie zamontowano tam światła, które pozwoliłoby dokładniej przyjrzeć się obrazom.
Reasumując - wybierając się na wystawę sztuki niemieckiej, natrafiłam na świetne prace polskich młodych artystów, o których obecności, gdyby nie informacja od pana pilnującego wystawę, nie miałabym pojęcia.
Ekspozycja sztuki niemieckiej czynna będzie do końca lipca 2016 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito