Moby Dick w Awangardzie, czyli Krzysztof M.Bednarski o przyciąganiu katastrofy


Krzysztof M.Bednarski to rzeźbiarz zaliczany już do klasyków i to tych niepokornych klasyków, którzy wciąż zmagają się i wciąż poszukują, zamiast osiąść na laurach i odcinać kupony od niewątpliwych osiągnięć. Nie bez znaczenia jest fakt że u zarania swej twórczości artysta ten związany był z jednym z najbardziej oryginalnych i awangardowych teatrów, jakim niewątpliwie było Laboratorium Jerzego Grotowskiego. Teatralność i poszukiwania w świecie literatury pozostawiły szczególny osad w twórczości Krzysztofa M.Bednarskiego, który choć obecnie mieszka w Rzymie to jednak Polskę odwiedza bardzo chętnie.
Jego prace można ogladać na otwartej kilka dni temu ekspozycji "Gravity" we wrocławskiej galerii BWA Awangarda. Ekspozycji dedykowanej poecie Tymoteuszowi Karpowiczowi, związanemu z Wrocławiem i podobnie jak Bednarski  przez wiele lat żyjącemu na emigracji (po wielu latach spędzonych w Stanach Zjednoczonych Karpowicz zmarł w 1978 r. w Oak Park niedaleko Chicago). Szczególne doświadczenie przemieszczania się, życia w zawieszeniu, w pewnego rodzaju pustce, podczas lotów samolotem między Rzymem a Warszawę nie mogło, jak sądzę, pozostać bez wpływu na twórczość Krzysztofa M.Bednarskiego.
"Gravity" jest moim zdaniem przede wszystkim wystawą  o tym jak chybotliwe jest nasze życie, obfitujące w niespodzianki i chwile ulgi gdy blisko katastrofy nagle okazuje się, że będąc o włos ocaleliśmy. Znamienny jest motyw Moby Dicka, tak bowiem nazywa się prezentowany w salach galerii cykl realizacji rzeźbiarskich Bednarskiego. W powieści Hermanna Melville'a opublikowanej w 1851 r. Moby Dick to ogromny wieloryb, który  bawi się - jeśli można użyć tego nieco absurdalnego w tym kontekście porównania  - "w kotka i myszkę" z wielorybnikami, doprowadzając  do katastrofy ich  statku.
Rzeźby Bednarskiego należące do cyklu Moby Dick przedstawiają zniszczone statki, które wykonane z metalu wydają dźwięki niczym ranne istoty. Statki, które rozbite i poprzechylane pod najróżniejszymi kątami, sprawiają wrażenie jakby były ponad zasadami przyciągania ziemskiego. Leżą na bokach, a światło przenika ich powyginane kadłuby. Jeden z największych, który można obejrzeć w holu galerii odbija się w wielkim lustrze zamontowanym w podłodze - widz zaglądając tam dostrzega swoje odbicie między fragmentami  statku ("Moby Dick - Levitas") unoszonego nad powierzchnią niczym we śnie. Praca ta wykonana jest z lekkiego aluminium - podczas wernisażu artysta bez trudu poruszał "Levitasem", grając na nim niczym na wielkim dzwonie.
Przetworzony dźwięk jaki wydaje z siebie rzeźba "Moby Dick. Vertical Whale, z 2012 r. Bednarskiego został wykorzystany w niesamowitej instalacji "Moby Dick Song" (2013-2015), w której przestrzeń wchodzimy schodząc do galeryjnej piwnicy. Jest ciemno, podłoga wyłożona miękką gąbką sprawia niepokojące wrażenie, idziemy w kierunku światła, którego poblask widoczny jest gdzieś z głębi. Dopiero potem okazuje się, że to mała latarnia morska wskazująca nam drogę do... otchłani? katastrofy? wnętrza morskiego piekła? Widz może poczuć się trochę jak rozbitek, który za chwilę utonie, bo nie wiadomo czy uda mu się bezpiecznie trafić na brzeg.
Po wyjściu z piwnicy zaglądam do  sali, w której po chybotliwym mostku dostać się można do wnętrza instalacji "Brzeg cienia" (praca ta stanowi rekonstrukcję realizacji pokazywanej w warszawskiej galerii Foksal w 2007 r.).  Ustawiono tu akwarium z wodą pobraną w Odrze. Przechodząc po mostku, który leciutko się kołysze, nie spodziewamy się tego co czeka nas wewnątrz kontenera. Aby nie odbierać oglądającym uczucia niespodzianki i dreszczyku emocji nie napiszę co się tam stanie.
O ile w skrzydle pałacowym dawnej rezydencji Hatzfeldów, gdzie mieści się galeria Awangarda, na prawo od wejścia  znajdują się "morskie przyciągania", o tyle  cała lewa część wypełniona jest  "duchem kosmicznym", duchem przestworzy. W szybach wentylacyjnych pokrytych srebrzystą mieniącą się niczym kadłub samolotu materią słychać dziewczęcy głos, który po angielsku woła "Czy mnie słyszysz?". Jest to nawiązanie do prezentowanej w 1995 r. w Muzeum Dunikowskiego w Warszawie realizacji " Pasaże słoneczne".  Instalację "Mi senti?"  widzimy już na schodach wiodących na górę. Na piętrze znajduje się wideo z nagraniem instruktażowym, na którym stewardessa uczy jak ubierać kapok (obraz jest do góry nogami), a w pobliżu widzimy monitor i niebo pełne lekkich chmur. Jesteśmy w niebie, spadniemy, spadliśmy?
Ta ciemna katastroficzna przestrzeń znajduje się nad salą, gdzie z jednej strony widać gigantyczną instalację  specific site "Moby Dick-Anima Mundi III" (pocięty i na nowo zespawany kadłub 8-metrowej łodzi z wewnętrznym czółnem  umieszczony chyba cudem w witrynie galerii) oraz znajdującą się w tzw. kaplicy Magiczną grotę.
Wystawa  "Gravity" jest nie tylko pierwszą tak dużą ekspozycją prac Krzysztofa M.Bednarskiego we wrocławskiej galerii, ale też jest prezentacją "wielowątkową" pozwalającą prześledzić róznorodność inspiracji artysty, którego realizacje wymagają  przestronnych wnętrz i miejsca, gdzie najzwyczajniej w świecie muszą się zmieścić.
Ekspozycja jest fascynująca, ale  i przerażająca, bo pokazuje nam, że żyjemy w świecie bliskim katastrofy, w każdej chwili narażeni na śmierć. Mobilność współczesnego świata uzyskana dzięki nowoczesnym środkom transportu ułatwiającym przemieszczanie się, daje nam zarówno komfort (szybka możliwość dostania się na miejsce)  i luksus zwiedzania  (dzięki statkom wycieczkowym podziwiamy okolice z innej perspektywy niż ląd), jak też i zagrożenie tym, że wakacyjna wyprawa zakończyć się może koniecznością nagłej ewakuacji.
Warto wybrać się na wystawę jeszcze z jednego powodu - aby pooglądać niewielkie "Moby Dicki" wykonane z przenikanych przez światło świetnie wyeksponowanych materiałów, zwłaszcza marmuru karraryjskiego i alabastru.
Ekspozycja czynna będzie do końca lipca 2016 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Flamenco to sposób bycia, śmiechu...kochania..." – wywiad z artystą flamenco FARRU