Srebrna Fabryka Warhola w MOCAKu

Krystian Lupa zafascynowany sławną Fabryką Andy Warhola w Nowym Jorku postanowił zrekonstruować ją w Krakowie. Najpierw był spektakl Factory 2  (2008 r.), w którym krakowscy artyści przymierzyli się do autentycznych postaci z otoczenia Warhola. Potem zaproszono do Krakowa owe autentyczne postacie. Od niedawna w sali MOCAKu można obejrzeć efekt tych warholowskich inspiracji - na poziomie -1 zrekonstruowano bowiem nowojorską, srebrzystą farbą pomalowaną, Factory, z licznymi zdjęciami aktorów Lupy wcielających się w warholowskich znajomych, ze słynną kanapą i telefonem i obscenicznymi rysunkami oraz napisami. Są tu też wyświetlane na monitorach fragmenty spektaklu Krystiana Lupy, a także Screentesty - monologi aktorów palących, siedzących na zielonej kanapie i zwierzających się z  samotności i nudy.
Na krakowskiej wystawie warto pooglądać sobie te kilkuminutowe etiudy (chociaż całość trochę trwa), posiedzieć na kanapie wpatrując się w szalone i dekadenckie sceny z udziałem drag queen, zazdrosnej aktorki, dziwnie zachowującego się szyderczego Warhola. Kula dyskotekowa jest tu na podłodze, a nie na suficie,  srebrne pianino jest zamknięte, a manekin przypominający Warhola - lalkę w pasiastej koszulce ma spuszczoną głowę jakby się wstydził.
Atmosfera jest perwersyjna i dziwaczna, wnętrze industrialne i zimne, seks na obrazkach i w napisach leje się wartkim strumyczkiem gdzieś na ścianach. Są tajemnicze wnęki i zagłębienia, jest lustro, w którym można się przejrzeć, a wtedy namalowanego czerwonym pisakiem niczym szminką penisa ma się na poziomie twarzy. Dekadencka wystawa, surrealistyczne miejsce. W zwykły dzień odwiedziłam je i poczułam się niczym fragment scenografii - siedząc przed monitorem w czarnej sukience patrzyłam na aktorkę Iwonę Bielską w czarnej sukience w tym samym wnętrzu monologującą o straconym życiu. Aktorkę o blond włosach, która, zupełnie jak ja przed chwilą, przegląda się w lustrze i mówi do siebie "do mnie nikt nie dzwoni", po czym wyciąga komórkę i udaje, że z kimś rozmawia o tym jak bardzo jest zajęta, chociaż tak naprawdę jest sama i się nudzi.
A potem patrzę na nagranie z popełniającą samobójstwo Nico - Katarzyną Warnke, powtarzająca obłąkańczo "Ich freue mich" i "Warum nicht". Słychać kroki na dachu, płacz, widać krawędź dachu... Dopiero później pojawia się filmująca postać.
Wszystko jest udawaniem, grą, sztuką, aktorstwem. Live Factory 2 - instalacja Krystiana Lupy to teatr, składający się z ekshibicjonistycznych zwierzeń, z wywleczonych na światło dzienne pragnień i obsesji, z żałosnych wyznań i budzących pożałowanie postaci. Jak my wszyscy w gruncie rzeczy.
Kończę oglądać filmy, fotografuję, wyłączam aparat, jeszcze raz próbuję ogarnąć całe to wnętrze. Opuszczam Fabrykę Warhola i czuję się nieco dziwnie - jakbym podglądała czyjeś życie od środka, jakbym była podekscytowanym świadkiem zawstydzających scen. Ta instalacja to teatr. Tylko teatr i aż teatr, stworzony z życia innych ludzi, artystów i podejrzanych typów spod ciemnej gwiazdy, nie wiedzących co z sobą zrobić i  jak się wydostać. Wychodzę. Dla mnie spektakl się skończył.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito