Węgierska wizja polityki, czyli okiem buntownika - wystawa Csaby Nemesa

Csaba Nemes, węgierski artysta, którego wystawa "Gdy polityka wkracza w codzienność" gości w przestronnych salach krakowskiego MOCAKu, maluje tradycyjnie, zdawać by się mogło konserwatywnie. Portrety, autoportrety, pejzaże, miejskie scenki z kawiarenek i placów zdradzają świetny, choć nieco anachroniczny sposób pokazywania rzeczywistości. To jednak tylko pozory. Csaba Nemes to wywrotowiec, mamiący widza ślicznymi obrazkami z miasta, nad którym  dosłownie uniesieni egzystują zwykli, banalni ludzie. Społeczeństwo węgierskie, ludzie z wielkich miast takich jak rodzinne miasto Csaby Nemesa - Budapeszt, ludzie którzy chcą się bawić i zarabiać, którzy chcą wygodnie żyć, ale nie mogą, bo ich nie stać. Skąd my Polacy to znamy? Ano teraz z własnego podwórka.
Polityka przeżarła  i zniszczyła Węgrów. Na obrazach Nemesa widzimy samochody policyjne, ekipy mediowych wozów transmisyjnych, które niczym sępy stoją w oczekiwaniu na "akcję", widzimy też ludzi z wysiłkiem podnoszących "elity", które żywią się "krwawicą" biedaków. Nemes pokazuje co się dzieje kiedy polityka wkracza w codzienne życie zwykłych ludzi, którzy wcale nie chcą się nią zajmować, ale nie są w stanie wytrzymać w kraju przeżartym przez korupcję, niesprawiedliwość i postępujące ubóstwo.
Na wystawie w MOCAKu największe wrażenie robią jednak nie obrazy, z których wiele do złudzenia przypomina te z czasów polskiego realizmu socjalistycznego (praca, budowa, czyn społeczny, wyzysk - pojawiają się jako lajtmotywy wielu prac węgierskiego artysty), lecz animacje, które rewelacyjnie wprost puentują to co się dzieje na Węgrzech. Zderzenie nowoczesnych młodych ludzi, z komórkami i innymi gadżetami, z policyjnymi barykadami, które odcinają wejście do domów, i rujnują zwykły wieczór, albo też ironiczna konfrontacja policyjnego wizerunku z kryjącą się pod maską piękną policjantką, która robi to co musi, wykonując rozkazy - budzą pytania kto jest kim, i jaką rolę pełni w państwie, gdzie wszystkie asy trzymają politycy i bogacze.
W jednym z filmików widzimy wywiad z dziennikarzami państwowej telewizji, którzy przeżyli oblężenie stacji telewizyjnej  i nie do końca rozumieją co im się przytrafiło, bo są wszak jedynie marnie opłacanymi pochlebcami, którzy jakoś muszą zarabiać na życie, a potraktowani zostali jako ikony establishmentu, czyli wrogowie mas pracujących, które mają już dość okłamywania i kłamstw płynących z telewizyjnego okienka.
Warto na mocakowskiej wystawie usiąść na ławeczce i pooglądać krótkie animowane filmiki, na których gorzka drwina, ironia i przerażająca beznadzieja mieszają się ze sobą, pokazując do jakiego stopnia polityka może wniknąć i zniszczyć codzienność zwykłych ludzi. Właściwie wydźwięk wystawy prac Csaby Nemesa jest przygnębiający. To głos  rozpaczy i ostrzeżenia, dokumentujący powolną degradację społecznego życia, które na powrót, ku zdziwieniu młodego pokolenia, staje się takie jak w latach po rewolucji 1956 roku. Rewolucji, której skutki odczuwalne są do dziś. Najbardziej przerażające jest to, że bohaterami wystawy zostali młodzi Węgrzy, którym wydawało się, że są częścią kosmopolitycznego świata, w którym mają dostęp do tych samych dóbr co ich rówieśnicy w USA czy choćby w Wielkiej Brytanii. Ich bunt jest wyrazem wściekłego zdumienia i niezgody na to, że nagle znaleźli się w takiej sytuacji jak ich dziadkowie  czy wujowie.
Wystawa czynna będzie do 28 marca 2016 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito