Było pastelistów wielu...

Pastel nie jest łatwą techniką. Każdy  kto próbował rysować pastelowymi kredkami wie jak łatwo się osypują, jak łatwo pobrudzić podłoże, rozetrzeć, a jak już jakimś cudem uda się pracę skończyć to dumnie wystawiona, doskonale oświetlona praca może po pewnym czasie zblaknąć. Dlatego pastele wymagają specjalnego oświetlenia i zabiegów konserwatorskich.
Wystawa "Od Marteau do Witkacego" w warszawskim Muzeum Narodowym to szczególny rarytas. Pokazywane jedynie przez 3 miesiące prace pochodzą niemal w całości z kolekcji, która jest specjalnie chroniona i nie jest eksponowana na wystawie stałej (wyjątkiem jest tylko autoportret Wyspiańskiego będący ozdobą  Gabinetu Grafiki kolekcji XIX wieku). Prac jest sporo, bo aż 250,  przy czym oprócz tak znanych artystów jak Stanisław Wyspiański, Olga Boznańska, Leon Wyczółkowski, Teodor Axentowicz czy "tytułowy" Witkacy, pojawiają się tu twórcy zapomniani (Jan Rembowski, Kazimierz Mordasewicz)  i nieznani. Prócz polskich artystów są i pastele zagranicznych twórców (m.in. Élisabeth Louise Vigée-Le Brun, Jeana-François Milleta, Pierre’a Puvis de Chavannes’a, Adolpha Menzla, Maxa Liebermanna). Muzeum Narodowe otrzymało je w charakterze darów albo od samych artystów albo od ich spadkobierców.
Dzieła zaprezentowane na wystawie obejmują dość obszerny zakres czasowy - od XVIII wieku do początku wieku XX. Warto przyjrzeć się pastelom osiemnastowiecznym i takim mistrzom, o jakich słyszeli chyba jedynie specjaliści od tej epoki. Ludwik Marteau, spolszczony malarz nadworny króla Augusta III Mocnego, a potem Stanisława Augusta Poniatowskiego, z Paryża został sprowadzony przez Branickich do ich rezydencji w Białymstoku, a potem stał się ulubionym artystą króla Stasia. Portretował uczonych i intelektualistów bywających na słynnych obiadach czwartkowych. Był specjalistą od niewielkich rozmiarów pasteli malowanych na pergaminie i nauczycielem niezwykłej osiemnastowiecznej pastelistki Anny Rajeckiej, która jak plotkowano była królewską córką i również  uczestniczyła w czwartkowych spotkaniach, a zasłynęła w swoich czasach utarczką z bajkopisarzem  Ignacym Krasickim (nie znosiła go z wzajemnością), a po otrzymaniu stypendium Stanisława Augusta wyjechała robić karierę malarską do stolicy Francji, gdzie pozostała do końca życia.
Przykłady kunsztu obu mistrzów pastelu można podziwiać na warszawskiej wystawie obok znakomitych portretów dziecięcych Stanisława Wyspiańskiego, i przepięknych kwiatów Leona Wyczółkowskiego, którego  autoportret w chińskim kaftanie wprowadza widzów w klimat wystawy.
Chyba najwięcej pastelowych dzieł pochodzi z XIX wieku. Technikę do perfekcji opanowali twórcy młodopolscy, a nazwiska takie jak Wyspiański czy Boznańska znane są chyba wszystkim, którzy choć trochę interesują się sztuką. Wystawa  wymaga dłuższej kontemplacji, bo wszystko to co na niej pokazano to piękno w stanie czystym. Piękno z którym bardzo trudno się rozstać. Piękne portrety, zachwycające pejzaże, niezwykle subtelnie malowane kwiaty, wspaniale oddane tkaniny, wijące się secesyjne linie, wyrafinowane dzieła Firmy Portretowej prowadzonej przez Witkacego. I niezwykle rzadko pokazywany (ostatni raz w dwudziestoleciu międzywojennym) "Skarbiec wawelski", czyli wykonana w 1907 roku przez Leona Wyczółkowskiego pastelowa inwentaryzacja wawelskich zbiorów.
Ekspozycja czynna będzie do 31 stycznia 2016 roku.
Źródło zdjęcia:  http://www.mnw.art.pl/wystawy/mistrzowie-pastelu-brod-marteau-do-witkacego-kolekcja-muzeum-narodowego-w-warszawiebr,25.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wszyscy jesteśmy barbarzyńcami?

Lekarz was zeżre na kolację, czyli o "Złej dziewczynce"

"Nabucco" - o żądzy władzy, miłości i nienawiści