Art brut w Muzeum Śląskim

Art brut - sztuka prymitywna, tworzona z potrzeby serca, przez  niewykształconych twórców, egzystujących na granicy świata realnego i wymyślonego, na krawędzi społeczeństwa, nierzadko w biedzie i upokorzeniu, bez możliwości konfrontowania swojej sztuki z odbiorcą, ukrywającego często swoje dzieła przed publicznością z obawy (zwykle słusznej) przed wyśmianiem, kpiną i zepchnięciem tego co najbardziej kochają robić, do pozycji nadającego się na śmietnik kiczu. A jednak od wielu już lat na całym świecie kolekcjonerzy, galerie i muzea coraz baczniej przyglądają się takim twórcom.
Znakomity francuski artysta Jean Dubuffet zafascynowany art brut, inspirował się sposobem takiego podejścia do materii twórczej, chciał osiągnąć świeżość i nieskażone cywilizacyjnym i akademickim balastem spojrzenie właściwe twórcom z kręgu sztuki prymitywnej.
W katowickim Muzeum Śląskim w Dziale Plastyki Nieprofesjonalnej znajduje się sporo takich prac. Ostatnio otwarta została wystawa dzieł malarskich Władysława Grygnego, związanego ze Śląskiem, malującego od lat 70. i przez wiele lat uparcie usiłującego przekonać muzea do swoich prac. W połowie lat 70. dwa z obrazów zakupiło jedno z krakowskich muzeów, ale potem na wiele lat wokół Grygnego ucichło. Tworzył swoje ogromne pejzaże i portrety, o pięknych, dźwięcznych kolorach,  i postaciach, które mogą kojarzyć się z tymi, jakie z upodobaniem malował młodopolski i jak najbardziej profesjonalny artysta Witold Wojtkiewicz, autor słynnej "Krucjaty dziecięcej" i "Popielca".
W latach 70. Grygny mieszkał w Świętochłowicach, taszczył do Krakowa niemal 20-kilogramowe pakunki z obrazami i spotykał się z ciągłymi odmowami. Dopiero po latach jego prace zaczęto zauważać. Pokazy jego obrazów odbyły się za granicą, we Francji i Szwajcarii, ale artysta zamiast się cieszyć i korzystać z koniunktury, zamiast tworzyć tak jak to zawsze chciał robić, malować zupełnie przestał, zatracił się w milczeniu i chyba zamknął ten rozdział swojego życia.
Wystawę w nowym gmachu Muzeum Śląskiego zatytułowano "Nieznany nikomu".  I tak jest chyba rzeczywiście, choć  obecny na wernisażu Erwin Sówka, malarz z Grupy Janowskiej (ostatni żyjący z GJ, były górnik kopalni Wieczorek w Janowie, który od lat pojawia się  na wernisażach w muzeach, wciąż budząc mój podziw swoim żywym umysłem - wystarczy wspomnieć, że na niedawnej wystawie konkursowej "Obiektywnie śląskie" w katowickim Centrum Scenografii Polskiej można obejrzeć film z Erwinem Sówką jako aktorem, któremu spełniają się marzenia o obrazie o miłości...), potwierdził, że Grygnego i jego twórczość zna.
Tak więc w sali  MŚ obok obrazów Erwina Sówki i innych, nieżyjących już w większości twórców nieprofesjonalnych można teraz podziwiać  prace  "Nieznanego nikomu" Władysława Grygnego.  To na co należy zwrócić uwagę to kolor i swoboda w nakładaniu farby na płótno (niektóre niewiele się różnią od prac współczesnych profesjonalnych malarzy), najczęściej nieoprawione, zarówno w przypadku portretów jak i pejzaży.
Oglądając ekspozycję warto również zerknąć na znajdujące się dosłownie obok  rzeźby innego przedstawiciela art brut, nieżyjącego już twórcy z Włocławka Stanisława Zagajewskiego. Fantastyczne  ceramiczne stwory z głębin, drobiazgowo opracowane, wypalone choć bez szkliwienia i koloru, swoją surowością i bogactwem drobnych form przyciągają wzrok, do tego stopnia, że wiele osób uczestniczących w otwarciu wystawy Grygnego podchodziło do rzeźb Zagajewskiego i wpatrywała się w nie z zachwytem.
Ekspozycja "Nieznany nikomu" czynna będzie do 21 marca 2016 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito