Krew Poety i ćwiczenia z Bruegela - wystawa Lecha Majewskiego

Lech Majewski  mówi o sobie, że nie tyle jest reżyserem, co poetą i malarzem. Wiele osób kojarzy go z filmem "Angelus" i ze Śląskiem, gdzie się urodził, choć od wielu lat (mniej więcej od 1981 roku)  mieszka i tworzy za granicą, głównie we Włoszech (Wenecja) i Stanach Zjednoczonych (Nowy Jork). Otacza go aura twórcy niezwykłego. Może dlatego w jego filmach występują prawdziwe hollywoodzkie gwiazdy. W moim ulubionym filmie "Młyn i krzyż" zagrali: Rutger Hauer (niezapomniany "łowca androidów"), zimna jak lód Angielka Charlotte Rampling (zabłysła  u Viscontiego w "Zmierzchu bogów" i u Cavani w "Nocnym portierze", a mało brakowało a wystąpiłaby u Polańskiego w "Matni") i Michael York (jeden z bohaterów "Kabaretu", znany dziś jednak głównie jako ojciec Angeliny Jolie, z którą przez wiele lat był skłócony). Lech Majewski stworzył  filmowy ekwiwalent malarstwa, ożywionego niczym tzw. żywe obrazy z przełomu XIX i XX wieku, ale w nieporównywalnie doskonalszej formie. "Młyn i krzyż" to kwintesencja malarstwa Pietera Bruegela zwanego Chłopskim, odpowiednik obrazu "Droga krzyżowa", który Lech Majewski oglądał  wielokrotnie w Kunsthistorisches Museum w Wiedniu, podczas przerwy w podróży do Wenecji.
Na wystawie "Podziemne słońce" w nowej siedzibie Muzeum Śląskiego można obejrzeć dzieła Lecha Majewskiego w ogromnej sali, w półmroku, gdzie na ścianach przesuwają się symultanicznie wyświetlane filmy, na których Rutger Hauer jako Bruegel szkicuje coś, przygląda się poprzebieranym w chłopskie stroje "Flamandom" (granym przez polskich aktorów), albo obraca w dłoniach czaszkę konia...
Niezwykły klimat na wystawie (nawiasem mówiąc znakomicie zaaranżowanej  zgodnie z onirycznymi wskazówkami obecnymi w dziełach Lecha Majewskiego), odczuwa się już wkraczając w ciemnawą salę i spoglądając na sceny rozgrywające się  niczym w surrealistycznym obrazie - w lesie, we mgle, z jakby zamroczonymi półnagimi kobietami, które pieszczą starzy i młodzi mężczyźni. Przechodząc dalej można zobaczyć jak współcześni goście muzeum odgrywają scenę "Zdjęcia z krzyża"  niderlandzkiego mistrza Rogiera van der Weydena - przywdziewając szaty identyczne jak te na obrazie wiszącym na ścianie przeistaczają się w żywe dzieło.
Po przeciwnej stronie sali  można obejrzeć katedrę zalewaną przez strugi wody wypełniające posadzki i oblewające stopy wiernych, którzy przyszli do świątyni. Ta realizacja powstała w katedrze w Sosnowcu i co najbardziej przerażające stała się profetyczną zapowiedzią zniszczenia tej budowli przez pożar  bodajże w miesiąc po nakręceniu filmu. Patrzenie na ożywione sceny z kwater Sądu Ostatecznego Hansa Memlinga u dołu "Katedry" robi niesamowite wrażenie. Sztuka przenikająca się z życiem. Twórczość, która staje się rzeczywistością.
Wspaniałe sekwencje wody spływającej z dachu wprost do ołtarza i pożar trawiący tenże dach świątyni... Oglądanie tej realizacji na Śląsku jest szczególnie dojmującym doświadczeniem. Ale wystawa pełna jest też innych wątków. Instalacje rzeźbiarskie takie jak "Plac zabaw", " Kuros" czy "Lektura" dodatkowo wzmacniają oniryczny klimat ekspozycji, przywodząc na myśl artystę jakim Majewski zafascynowany jest od lat, czyli Giorgia de Chririco.Na mnie zrobiła wrażenie zwłaszcza niepozorna rzeźba skulonej nagiej postaci (dziecka?), które wpatruje się w zakrwawioną książeczkę ("Boska komedia" Dantego) założoną zakrwawioną chusteczką. Pierwsze wersy, które można odczytać brzmią: "Czyli cię łkanie jego nie przenika?".
Moje pierwsze zetknięcie z twórczością Lecha Majewskiego to było obejrzenie przed wielu laty filmu "Rycerz". Filmu, którego sceny porażały. Las, erotyzm, nagość, krew, konie, jeździec, młodość, pustkowie - wszystkie te elementy składały się na dzieło artysty, którego reżyserskim mistrzem był Wojciech Jerzy Has, twórca "Rękopisu znalezionego w Saragossie". Podobne elementy odnaleźć można w wideo-artach zaprezentowanych na katowickiej wystawie. Warto się z nimi zapoznać. W pokopalnianych budynkach gdzie obecnie mieści się Muzeum Śląskie "Podziemne słońce" lśni pełnym blaskiem, rozświetlając ponurą rzeczywistość, która nas otacza. Ta wystawa jest jak powiew wielkiego świata - wielkiego malarstwa, fantastycznych kolorów i kształtów, niezwykłej atmosfery i piękna, ale i brzydoty, które współistnieją ze sobą w symbiozie, zupełnie jak w malarstwie Pietera Bruegela.
Wystawę "Podziemne słońce" Lecha Majewskiego  można oglądać do 8 listopada 2015 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito