Roślinny dywan Boltansky'ego, czyli o przemijaniu w Cricotece
Krakowską Cricoteką i jej ażurową formą, przez którą z wnętrz widać z
jednej strony drzewa, z drugiej zaś Wisłę z pływającymi po niej
stateczkami, zachwycałam się już kilkakrotnie. W muzealnych salach
znajduje się Królestwo Kantora, jak można by określić zgromadzone w
przestronnej sali eksponaty z najbardziej znanych kantorowskich
spektakli ("Umarła klasa", "Wielopole, Wielopole", "Niech sczezną
artyści", " W małym dworku"). Królestwo przemijania, zatrzymane
wspomnienia dzieciństwa, wykreowanego na potrzeby teatru Cricot 2 i
służącego utrwalaniu indywidualnego mitu artysty. Dzieciństwo pełne
jest wspomnień, które umarły, zniknęły w pamięci, by po latach wynurzyć
się w zmienionej formie, pełne lęków, ale i nostalgii. Tadeusz Kantor
nieustannie sięgał do motywu utraconego czasu z najdawniejszej
przeszłości.
Z wystawą obiektów Kantora znakomicie moim zdaniem koresponduje ekspozycja "W mgnieniu oka" Christiana Boltansky'ego, paryskiego artysty, który w Kantorze znalazł bratnią duszę i pokrewieństwo mentalne. W lipcu w Cricotece stworzono specyficzną instalację zaprojektowaną przez Boltansky'ego. Sala wyłożona została roślinnym dywanem, w którym wśród skoszonej świeżo trawy znalazły się polne kwiaty. Na ścianie umieszczono elektroniczne zegary, zaś w tle wyświetlany jest nakręcony w Chile film Boltansky'ego "Animitas" (2014), na którym w letni dzień, jeden z tych w jakich rzadko myśli się o śmierci, na wietrze kołyszą się japońskie dzwoneczki, symbolizujące dusze zmarłych. Film, który wcześniej pokazywany był podczas Biennale w Wenecji.
Roślinny dywan powoli obumiera. Świeża zielona trawa usycha. Siano pachnie jak w wiejskim obejściu. Kwiaty zastygają w barwne suszki. Wciąż widać kołyszące się na filmie dzwoneczki. Wbito ich w pustynię 850. Umieszczone na przeciwległej ścianie elektroniczne zegary odmierzają czas. Przemijanie w muzealnej sali można obserwować na bieżąco. Widz, który był w lipcu, przychodząc powtórnie we wrześniu zobaczy jak w naturalny sposób zachodzi zmiana. W mgnieniu oka, chciało by się powiedzieć, nawiązując do tytułu wystawy. Wanitatywne odczucia oglądającego wystawę dzieł Tadeusza Kantora (szkielet konia, martwe lalki uczniów w mundurkach, o trupich twarzach i nieruchomych sylwetkach wciśniętych w ławki) wzmacnia ekspozycja przygotowana przez paryskiego twórcę, który w wywiadach wciąż podkreśla jak wiele zawdzięcza Kantorowi.
"W mgnieniu oka" to wystawa, której idea zrodziła się 3 lata temu, podczas odbierania przez Boltansky'ego doktoratu honoris causa krakowskiej ASP. Idea, która zakładała realizację głównego wątku w twórczości Boltansky'iego - pokazania przemijającego czasu, umożliwienia ludziom obserwacji działania czasu, który znika, powodując zmiany i sprawiając, że starzejemy się i za jakiś czas, zupełnie jak piękny roślinny dywan, umrzemy. A jednak coś pozostanie. Będzie to wspomnienie. Tylko tyle i aż tyle. Królestwo Kantora to królestwo cieni. Spektakle teatralne można jednak oglądać utrwalone na taśmie. Prace Boltansky'ego można zebrać i spakowane w worki i wywieść z galerii, film z realizacji "grającej pustyni" wyłączyć, podobnie jak zegary odmierzające czas.
"W mgnieniu oka" trwać będzie do 4 października 2015 r.
Z wystawą obiektów Kantora znakomicie moim zdaniem koresponduje ekspozycja "W mgnieniu oka" Christiana Boltansky'ego, paryskiego artysty, który w Kantorze znalazł bratnią duszę i pokrewieństwo mentalne. W lipcu w Cricotece stworzono specyficzną instalację zaprojektowaną przez Boltansky'ego. Sala wyłożona została roślinnym dywanem, w którym wśród skoszonej świeżo trawy znalazły się polne kwiaty. Na ścianie umieszczono elektroniczne zegary, zaś w tle wyświetlany jest nakręcony w Chile film Boltansky'ego "Animitas" (2014), na którym w letni dzień, jeden z tych w jakich rzadko myśli się o śmierci, na wietrze kołyszą się japońskie dzwoneczki, symbolizujące dusze zmarłych. Film, który wcześniej pokazywany był podczas Biennale w Wenecji.
Roślinny dywan powoli obumiera. Świeża zielona trawa usycha. Siano pachnie jak w wiejskim obejściu. Kwiaty zastygają w barwne suszki. Wciąż widać kołyszące się na filmie dzwoneczki. Wbito ich w pustynię 850. Umieszczone na przeciwległej ścianie elektroniczne zegary odmierzają czas. Przemijanie w muzealnej sali można obserwować na bieżąco. Widz, który był w lipcu, przychodząc powtórnie we wrześniu zobaczy jak w naturalny sposób zachodzi zmiana. W mgnieniu oka, chciało by się powiedzieć, nawiązując do tytułu wystawy. Wanitatywne odczucia oglądającego wystawę dzieł Tadeusza Kantora (szkielet konia, martwe lalki uczniów w mundurkach, o trupich twarzach i nieruchomych sylwetkach wciśniętych w ławki) wzmacnia ekspozycja przygotowana przez paryskiego twórcę, który w wywiadach wciąż podkreśla jak wiele zawdzięcza Kantorowi.
"W mgnieniu oka" to wystawa, której idea zrodziła się 3 lata temu, podczas odbierania przez Boltansky'ego doktoratu honoris causa krakowskiej ASP. Idea, która zakładała realizację głównego wątku w twórczości Boltansky'iego - pokazania przemijającego czasu, umożliwienia ludziom obserwacji działania czasu, który znika, powodując zmiany i sprawiając, że starzejemy się i za jakiś czas, zupełnie jak piękny roślinny dywan, umrzemy. A jednak coś pozostanie. Będzie to wspomnienie. Tylko tyle i aż tyle. Królestwo Kantora to królestwo cieni. Spektakle teatralne można jednak oglądać utrwalone na taśmie. Prace Boltansky'ego można zebrać i spakowane w worki i wywieść z galerii, film z realizacji "grającej pustyni" wyłączyć, podobnie jak zegary odmierzające czas.
"W mgnieniu oka" trwać będzie do 4 października 2015 r.
Komentarze
Prześlij komentarz