Codex Mundi, mistyczne światło i grafika

W katowickim Rondzie Sztuki można obejrzeć wystawę "Światło - geneza rzeczy", która stanowi pierwszą z czterech odsłon projektu Codex Mundi prezentujących szeroko pojętą grafikę i jej peryferie. Ktoś kto spodziewa się tu klasycznych akwafort, litografii czy drzeworytów może być zaskoczony, ale sądzę, że i zaciekawiony tym jak  wiele na obrzeżach grafiki można interesujących eksperymentów przeprowadzić.
W dolnej sali galerii można podziwiać dzieła trzech artystów - niemieckiego grafika i teoretyka sztuki Christopha M. Loosa, Czecha Eduarda Ovcacka i polskiego artysty Jana Berdyszaka (zmarłego nieco ponad rok temu, 18 września 2014 roku, w Poznaniu). Są tu słynne dwa reflektory  ustawione  naprzeciwko siebie - instalacja  z 1983 roku i  graficzno- rzeźbiarskie  "Passe- Par-Tout", w których problem światła i cienia, a także przestrzeni i pustki, analizował Jan Berdyszak.
Całą salę z jego pracami można obejrzeć na górze Ronda Sztuki, w galerii Rondo +, w której warto zwrócić uwagę na pracę "Zaćmienie", ale i na graficzne efekty, jakie dają abstrakcyjne formy ułożone w swoiste warstwy, których cienie pod różnymi kątami można oglądać na ścianach. Grafika stworzona przez światło? Jak najbardziej. Cienie tworzące rodzaj wzorów, które są... No właśnie, czym? Tu już każdy może sam szukać  odpowiedzi. "Pustka to przestrzeń czekająca na rzeźbę", powiedział Jan Berdyszak w jednym z wywiadów.
Wracając jednak do tego co można obejrzeć w dolnej sali Ronda Sztuki, szczególnie interesująca wydała mi się twórczość Christopha Loosa, a zwłaszcza  jego prace z cienkich arkuszy (!) drewna zwiniętego  niczym gigantyczne wałki drukarskie, jakie można czasem oglądać na filmach podczas drukowania starych gazet. Instalacje Loosa typu site specific, które wykonał specjalnie dla klasztoru w Alpirsbach, można  obejrzeć na prezentowanym w galerii filmie "Palace at 3 a.m. (Ordo Inversus)", na którym przy muzyce włoskiego kompozytora i lutnisty Carla Gesualdo oglądamy zasypany śniegiem klasztor  z gotyckimi krużgankami, w których spoczywają przypominające  bele materiału w sklepie z tkaninami drewniane  zwoje, takie jak te które można obejrzeć na wystawie.  Film jest utrzymany w poetyce romantyzmu niemieckiego, ma w sobie coś z zimowych pejzaży Caspara Davida Friedricha, jest w nim smutek, samotność opustoszałego opactwa malowniczo położonego w okolicy, która słynie nie tylko z tego zabytkowego kompleksu klasztornego, ale i z doskonałego... piwa. Warto zatrzymać się i dokładnie obejrzeć ten film, na którym współczesna instalacja Loosa doskonale wpisuje się w ascetyczną atmosferę klasztoru. Momentami przywodzi na myśl film "Imię Róży" na podstawie prozy Umberto Eco.
Tytuł wystawy sugeruje, że choć ekspozycja  powstała w ramach Festiwalu ArsGrafia i Międzynarodowego Triennale Grafiki PrintArt, to jednak głównym zagadnieniem interesującym prezentowanych artystów jest światło - i to zarówno w sensie czysto fizycznym, jak i mistycznym. Światło przenikające wszystko ("Ordo Inversus"), znoszące się nawzajem ("Dwa reflektory" Berdyszaka), światło stające się  płonącym  pod okiem artysty-demiurga ogniem rysującym tajemnicze znaki  na ziemi (film z "ognistej" realizacji Loosa w Meksyku) - wszystko to skłania do zastanowienia, jak daleko  grafika współczesna może dzięki eksperymentom posunąć się w kierunku innych technik, jak bardzo bliska może się stać performanse'om, rzeźbom, obrazom wypełnionym graficznymi znakami (prace Eduarda Ovcacka).
Te luźne refleksje nasuwają się po zwiedzeniu obu części wystawy, w której prawdziwym bohaterem jest światło. Przy jego pomocy współcześni artyści spróbowali stworzyć swoisty Codex Mundi, niczym późnośredniowieczni autorzy kodeksów (Hartmann Schedel w Liber Chronicarum z 1493 roku  czy Sebastian Muenster w Cosmografii Universalis z 1555 roku), poszukujący  związków sztuki i nauki, dających  całościowy obraz świata. Nie bez powodu na wystawie znalazły się zatem prace jednego z najbardziej "naukowych" i "filozoficznych" artystów współczesnych - Jana Berdyszaka.
Ekspozycja czynna jest do 2 października 2015 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito