Zstąpienie do..., czyli o Przejściu Jerzego Kaliny
Przejście, czyli grupa rzeźbiarska, która stanęła w 2005 roku na
skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego i Świdnickiej we Wrocławiu, wzorowana
jest na instalacji Przejście - pomnik anonimowego przechodnia, która
ustawiona została w Warszawie w 1977 roku. Jej autorem był Jerzy Kalina,
urodzony w 1944 roku w Garwolinie rzeźbiarz, performer, scenograf,
twórca witraży i filmów animowanych, który w 1971 r. ukończył warszawską
ASP na wydziale malarstwa u Stefana Gierowskiego.
Wrocławskie "Przejście" to dwie grupy, składające się z rzeźb przedstawiających zwykłych ludzi, w zwykłych ubraniach (niektórym przypominają stroje z lat 50., a nie te z połowy lat 70.) usytuowanych po obu stronach skrzyżowania, "pod Arkadami". Postacie zatrzymane w ruchu, spieszące dokądś i w tym biegu zatrzymane. Zapadające się w chodnik. Nie zwracające uwagi na otoczenie. W zaślepieniu zmierzające do celu. Czy tak bardzo różnią się od dzisiejszych przechodniów goniących do pracy z torbami, laptopami, w biegu nie zauważając na nikogo? Czy współcześni wrocławianie i turyści nie wyglądają podobnie? Czyż nie są równie zatopieni w myślach, równie zafrasowani, zanurzeni w problemach współczesnej rzeczywistości? I czy modni hipsterzy nie mają podobnych strojów (czapki, okulary, torby, płaszcze)? I czy nie są równie narażeni na wchłonięcie przez realność? Czy gdyby chodnik zapadł się pod ich stopami zauważyliby to, goniąc ze słuchawkami na uszach, pisząc esemesy i nie zwracając uwagi na otoczenie?
Rzeźbiarskie grupy stoją na poziomie ulicy, nie mają żadnego postumentu ani żadnego ogrodzenia. Prawdziwi ludzie, którzy nie wiedzieli, że "szarzy ludzie" tu stoją, zatrzymują się zaskoczeni, wchodzą między nich, dotykają, fotografują. Niektóre dzieci się boją. To prawdziwe? dziwią się. Mieszkańcy Wrocławia chyba już przywykli, bo nie zwracają większej uwagi na postacie wbite w chodniki. Omijają je pędząc albo w kierunku dworca, albo do rynku. Zupełnie jak oni.
"Przejście" jest znakiem swoich czasów, ale i zapowiedzią czasów nam współczesnych i tego jacy jesteśmy my, ludzie XXI wieku.
Wrocławskie "Przejście" to dwie grupy, składające się z rzeźb przedstawiających zwykłych ludzi, w zwykłych ubraniach (niektórym przypominają stroje z lat 50., a nie te z połowy lat 70.) usytuowanych po obu stronach skrzyżowania, "pod Arkadami". Postacie zatrzymane w ruchu, spieszące dokądś i w tym biegu zatrzymane. Zapadające się w chodnik. Nie zwracające uwagi na otoczenie. W zaślepieniu zmierzające do celu. Czy tak bardzo różnią się od dzisiejszych przechodniów goniących do pracy z torbami, laptopami, w biegu nie zauważając na nikogo? Czy współcześni wrocławianie i turyści nie wyglądają podobnie? Czyż nie są równie zatopieni w myślach, równie zafrasowani, zanurzeni w problemach współczesnej rzeczywistości? I czy modni hipsterzy nie mają podobnych strojów (czapki, okulary, torby, płaszcze)? I czy nie są równie narażeni na wchłonięcie przez realność? Czy gdyby chodnik zapadł się pod ich stopami zauważyliby to, goniąc ze słuchawkami na uszach, pisząc esemesy i nie zwracając uwagi na otoczenie?
Rzeźbiarskie grupy stoją na poziomie ulicy, nie mają żadnego postumentu ani żadnego ogrodzenia. Prawdziwi ludzie, którzy nie wiedzieli, że "szarzy ludzie" tu stoją, zatrzymują się zaskoczeni, wchodzą między nich, dotykają, fotografują. Niektóre dzieci się boją. To prawdziwe? dziwią się. Mieszkańcy Wrocławia chyba już przywykli, bo nie zwracają większej uwagi na postacie wbite w chodniki. Omijają je pędząc albo w kierunku dworca, albo do rynku. Zupełnie jak oni.
"Przejście" jest znakiem swoich czasów, ale i zapowiedzią czasów nam współczesnych i tego jacy jesteśmy my, ludzie XXI wieku.
Komentarze
Prześlij komentarz