Purpuraci i nagie ślicznotki - wystawa Zbyluta Grzywacza
Zbylut Grzywacz, krakowski malarz, grafik, rzeźbiarz i kolekcjoner
minerałów i skamieniałości (miał ich ponad 3 tysiące) kojarzony jest
zwykle z grupą Wprost (1966-1986) , Nową Figuracją, z fascynacjami F.
Baconem (deformacje) i Andrzejem Wróblewskim (polityka, zaangażowanie ).
Jego postacie sprowadzone do najbardziej podstawowej formy, do
zwierzęcego mięsa widocznego w namalowanym z wyraźnym okrucieństwem
ciele, nasycenie obrazów szpetotą typową dla minionej epoki, gdy
wszystko było szare i pozbawione piękna, a człowiek był jedynie pionkiem
w grze o przetrwanie, pod koniec życia zmieniły się diametralnie.
Zaczął coraz bardziej odmładzać i upiększać namalowane kobiety. O ile w początkach kariery tworzył pesymistyczne wizerunki istot cierpiących, niedoskonałych, chorych i brzydkich, o tyle pod koniec życia zapragnął piękna i zarówno w kolorystyce, jak i kształtach przedstawionych postaci dostrzec można tęsknotę do tego co urodziwe, kształtne, intymnie pociągające. Po latach gdy w ciemnej, ograniczonej do kilku szaro-brunatnych tonów przełamanych czerwienią, kolorystyce malował rozpłatane ciała ludzkie i zwierzęce tusze z widocznymi żebrami i krwawą miazgą otwartego brzucha, nagle zwrócił się ku radosnym, jaskrawym, niemal neonowym kolorom, nawiązując do malarstwa postimpresjonistycznego. W jego twórczości zaczęła dominować kobieta i jej ciało - wyjątkowo pięknie namalowana, grzesznie naga, skulona, leżąca, bezwstydnie pokazująca swe wdzięki purpuratom.
Kilka z obrazów z tego serii, jaką artysta nazwał nieco żartobliwie "Gołe baby i biskupi" można obejrzeć na wystawie w chorzowskiej galerii MM. Oczywiście noszą tu bardziej "nobliwe" tytuły (np. Jestem z cyklu Przyjdź precz), ale wyraźnie nawiązują do dzieł znanych z historii malarstwa. Nagim ślicznotkom przypominającym te jakie malował Henri de Toulouse - Lautrec, Edgar Degas czy Pierre Bonnard, towarzyszą postacie kościelnych hierarchów rodem z późnego renesansu (Tycjan) albo z filmów Federico Felliniego ("Rzym"). Jak głosi anegdota Zbylut Grzywacz, zdenerwowany dyskusją o aborcji, stworzył tę serię jako reakcję na wtrącanie się kościelnych hierarchów w sprawy kobiet.
Na wystawie w chorzowskiej galerii można obejrzeć obrazy z różnych etapów twórczości Zbyluta Grzywacza - od portretu ojca artysty ("Gandi"), poprzez niemal monochromatyczne martwe natury z czaszkami, szkice wykonane w muzeach, ponure obrazy religijne, aż do zachwycających aktów młodych kobiet. Te ostatnie należą moim zdaniem do najciekawszych prac tego artysty, przede wszystkim pod wzgledem wizualnym. Warto je obejrzeć tym bardziej, że twórczość Zbyluta Grzywacza nie kojarzy się raczej z takim typem malarstwa jaki prezentuje cykl "Przyjdź precz".
Wystawa czynna będzie do 29 czerwca.
Zaczął coraz bardziej odmładzać i upiększać namalowane kobiety. O ile w początkach kariery tworzył pesymistyczne wizerunki istot cierpiących, niedoskonałych, chorych i brzydkich, o tyle pod koniec życia zapragnął piękna i zarówno w kolorystyce, jak i kształtach przedstawionych postaci dostrzec można tęsknotę do tego co urodziwe, kształtne, intymnie pociągające. Po latach gdy w ciemnej, ograniczonej do kilku szaro-brunatnych tonów przełamanych czerwienią, kolorystyce malował rozpłatane ciała ludzkie i zwierzęce tusze z widocznymi żebrami i krwawą miazgą otwartego brzucha, nagle zwrócił się ku radosnym, jaskrawym, niemal neonowym kolorom, nawiązując do malarstwa postimpresjonistycznego. W jego twórczości zaczęła dominować kobieta i jej ciało - wyjątkowo pięknie namalowana, grzesznie naga, skulona, leżąca, bezwstydnie pokazująca swe wdzięki purpuratom.
Kilka z obrazów z tego serii, jaką artysta nazwał nieco żartobliwie "Gołe baby i biskupi" można obejrzeć na wystawie w chorzowskiej galerii MM. Oczywiście noszą tu bardziej "nobliwe" tytuły (np. Jestem z cyklu Przyjdź precz), ale wyraźnie nawiązują do dzieł znanych z historii malarstwa. Nagim ślicznotkom przypominającym te jakie malował Henri de Toulouse - Lautrec, Edgar Degas czy Pierre Bonnard, towarzyszą postacie kościelnych hierarchów rodem z późnego renesansu (Tycjan) albo z filmów Federico Felliniego ("Rzym"). Jak głosi anegdota Zbylut Grzywacz, zdenerwowany dyskusją o aborcji, stworzył tę serię jako reakcję na wtrącanie się kościelnych hierarchów w sprawy kobiet.
Na wystawie w chorzowskiej galerii można obejrzeć obrazy z różnych etapów twórczości Zbyluta Grzywacza - od portretu ojca artysty ("Gandi"), poprzez niemal monochromatyczne martwe natury z czaszkami, szkice wykonane w muzeach, ponure obrazy religijne, aż do zachwycających aktów młodych kobiet. Te ostatnie należą moim zdaniem do najciekawszych prac tego artysty, przede wszystkim pod wzgledem wizualnym. Warto je obejrzeć tym bardziej, że twórczość Zbyluta Grzywacza nie kojarzy się raczej z takim typem malarstwa jaki prezentuje cykl "Przyjdź precz".
Wystawa czynna będzie do 29 czerwca.
Komentarze
Prześlij komentarz