Powojenny Wrocław, czyli o Cmentarzu Oficerów Radzieckich i innych miejscach

We wrocławskim Starym Ratuszu otwarto wystawę fotografii Adama Feliksa Czelnego (1909-1992)  o znamiennym tytule "I to było możliwe...?", bo tak mógłby młody człowiek  skomentować te fotografie Wrocławia, którego ogrom zniszczeń trudno sobie dziś wyobrazić tym, którzy tego nie pamiętają. Fotografie znakomitego fotoreportera, który w latach 20.  kształcił się w warszawskiej szkole operatorskiej Sfinks, działającej przy Wytwórni Filmów Fabularnych, a po II wojnie światowej trafił do zrujnowanego Wrocławia.  Pracował dla lokalnej prasy i wysyłany był "w miasto", żeby robił zdjęcia, które potem zapełniały wielkie szpalty gazet takich jak Gazeta Robotnicza czy Słowo Polskie. Gdy zmarł, całe archiwum fotograficzne dokumentujące  czasy tuż powojenne trafiło do Muzeum Historycznego. Spośród kilku tysięcy fotografii  na wystawę wybrano te najbardziej interesujące.
Można zatem obejrzeć  fotografie Jana Kiepury, który w 1958 roku przyjechał do Wrocławia, by wystąpić w Hali Ludowej (obecnie przemianowanej na Halę Stulecia),  cyrkowców koczujących wokół hali, a także  zdjęcia ze słynnego socrealistycznego filmu "Ostatni etap" Wandy Jakubowskiej, który kręcony był właśnie w stolicy Dolnego Śląska. Niektóre fotografie wyglądają niezwykle teatralnie, choć z całą pewnością nie były pozowane. Wszystkie wydarzenia ważne dla Wrocławia, które można obejrzeć na wystawie w Starym Ratuszu, tworzą niepowtarzalny obraz czasów, o których wielu starszych ludzi nie chce pamiętać, a młodzież traktuje jak swego rodzaju egzotykę.
Są tu także fotografie wykonane poza Wrocławiem, np. malarza Wlastimila Hofmana  z żoną Adą w pięknym ogrodzie  przy "Wlastimilówce", która do dziś stoi  w Szklarskiej Porębie.
Wszystkie te zdjęcia zaciekawić mogą miłośników historii i mieszkańców Wrocławia, lub tych którzy w mieście tym bywali w przeszłości i mogą porównać swoje wspomnienia z uwiecznionymi przez  Adama Czelnego scenami (to teatralne określenie najlepiej pasuje do tych fotografii) z wydarzeń kulturalnych, sportowych czy politycznych. Mnie zainteresowało zdjęcie z wizyty radzieckich oficjeli  na Cmentarzu Oficerów Radzieckich z 1950 roku. Widnieją na nim dość wysokie nagrobki poległych żołnierzy Armii Czerwonej, a ponieważ dosłownie kilka godzin przed wernisażem zwiedzałam ten znajdujący się na uboczu cmentarz, zastanowiło mnie kilka zmian, które się na nim dokonały. Poza czołgami przy wejściu, które jak stały tak stoją i gloriettą w samym centrum, nie ma obecnie pionowych płyt nagrobnych. Są jedynie  niewielkie płyty z lastriko wyglądające zadziwiająco schludnie. Widnieją na nich nazwiska poległych, głównie w marcu i kwietniu 1945 roku. Niewątpliwie ktoś się tym cmentarzem opiekuje - groby i alejki są zadbane, niziutkie żywopłoty równo przycięte, a trawa wokół płyt skoszona. Niestety nic bliższego na temat tych dużych "pełnowymiarowych" pomników nie znalazłam.
Być może dlatego zwróciłam uwagę na to zdjęcie na wystawie w ratuszu. Jeden ze starszych panów, którzy zwiedzali ekspozycję powiedział mi, że pamięta te duże nagrobki, ale nie wie co się z nimi stało. Podobno był tam pochowany bohater wojenny Wiktor Żudro, którego imię nosił szczep harcerski z pobliskiej podstawówki. Po wystawie wybrałam się tam po raz drugi. Niestety nie znalazłam takiego grobu, choć możliwe jest, że go przeoczyłam - teren cmentarza jest dość rozległy. Było niemal  zupełnie pusto. Jakaś pani z psem szybko zniknęła za bramą, gdy wchodziłam na teren cmentarza. Żadnych napisów poza tym, że zginęli radzieccy żołnierze walczący z faszyzmem, nie udało mi się odkryć.
Zdjęcia zaprezentowane we wrocławskim ratuszu zwiedzającym mogą przypomnieć miejsca, które zmieniły się albo wręcz zniknęły z powierzchni ziemi.  Niesamowite wrażenie  robi  współczesny wrocławski rynek po wyjściu z historycznego wnętrza. W latach 50. i 60. ulice i place, a nawet mosty Wrocławia były równie zatłoczone jak obecnie, ale w tle często były ruiny. Dziś natomiast pięknie odnowione kamienice na rynku wyglądają jakby stały tam od zawsze, nietknięte przez zniszczenia wojenne. Wystawa "I to było możliwe...?" jest taką podróżą w przeszłość, w której znaleźć można obraz Wrocławia, jaki już na szczęście nie istnieje.
Wystawa czynna będzie do 30 sierpnia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito