Poeta w muzeum, czyli o papieżu awangardy i jego czasach
W warszawskim Muzeum Narodowym trwa ekspozycja poświęcona poecie,
krytykowi literackiemu i wydawcy, Tadeuszowi Peiperowi. Zapomnianemu
już trochę twórcy awangardowego pisma Zwrotnica, na łamach którego
opublikował swój manifest "Miasto, masa, maszyna" (1922), głoszący kult
cywilizacji wielkomiejskiej, wspaniałości wynikającej z rozwoju techniki
i siły tkwiącej w masowych działaniach. W tym znaczeniu był Peiper
prorokiem (określenie papież awangardy wydaje mi się nieco przesadne,
bardzie pasuje chyba do Salvadora Dali), zapowiadającym literaturę
ostatnich lat - od modnego od pewnego czasu steampunk, czy popularnych w
latach 80. filmów futurystycznych, którym patronuje "Łowca androidów"
Ridleya Scotta, a nawet zabawy ortografią animowanego polskiego serialu
dla dorosłych "Włatcy móch". W Zwrotnicy swoje wiersze umieszczali
tacy poeci jak Julian Przyboś, Jan Brzękowski czy Jalu Kurek.
Peiper, którego chyba próżno dziś szukać na lekcjach w szkołach (choć znam polonistki, które dokładnie omawiają futuryzm polski i jego literacką gwiazdę), nie funkcjonuje w powszechnej świadomości Polaków ani tak jak Mickiewicz ani jak Szymborska. Nie stał się ani klasykiem ani noblistą.
Tym większe było moje zaskoczenie, że stołeczne Muzeum Narodowe poświęciło mu tak dużą ekspozycję, na której zaprezentowano ok. 270 obiektów z wielu kolekcji zagranicznych. Czego można się spodziewać przychodząc do muzeum? Z pewnością wierszy i to całkiem niezłych wierszy, które wcale się nie zestarzały. Można je przeczytać na muzealnych ścianach, zerkając na wielkie fotografie z epoki, a także oglądając w gablotach archiwalne egzemplarze "Zwrotnicy".
Wiersze Peipera ilustrowali m.in.: hiszpański kubista Juan Gris, przedstawiciel Ecole de Paris Moise Kisling, kubista słynący z upodobania do cylindrycznych kształtów, do których sprowadzał nie tylko przedmioty, ale i ludzi, czyli Fernand Leger, twórcy odłamów abstrakcyjnych w sztuce dwudziestolecia międzywojennego - Władysław Strzemiński, Kazimierz Malewicz i wielu innych.
Ekspozycja w warszawskim Muzeum Narodowym powinna się raczej nazywać "Tadeusz Peiper i jego czasy". Na wystawie najsmakowitsze są bowiem wielkie nazwiska znane z historii europejskiej sztuki, ale i nasi rodzimi formiści (Leon Chwistek, Tytus Czyżewski i Tymon Niesiołowski). Wystawa pokazuje środowiska artystyczne, w których bywał Tadeusz Peiper, stąd podtytuł "w Hiszpanii, Polsce i Europie", przy czym dla mnie prawdziwym odkryciem były nie czasy paryskie tuż przed wybuchem I wojny światowej, ani nie Kraków w latach 20. i 30. , lecz kontekst hiszpański, czyli pobyt Peipera w Madrycie w momencie, gdy zgromadziła się tam elita literackiej awangardy europejskiej (1915-1921): Luis Borges i jego siostra malarka Nora, Guillermo de Torre, abstrakcjoniści Sonia i Robert Dalauney, a nawet słynny filozof Ortega y Gasset.
Na wystawie pokazane zostały zdjęcia, obrazy, wiersze, grafiki i rzeźby tak znanych osobistości, że widz może się zdziwić, w jak wyrafinowanym towarzystwie obracał się główny bohater wystawy "Papież awangardy. Tadeusz Peiper w Hiszpanii, Polsce, Europie". I z pewną zazdrością można pomyśleć o ludziach, których spotykał i którzy doceniali jego poezję (wszak inaczej by nie ilustrowali jego wierszy). Wystawa niewątpliwie warta obejrzenia. Czynna będzie przez całe wakacje, aż do 6 września.
Peiper, którego chyba próżno dziś szukać na lekcjach w szkołach (choć znam polonistki, które dokładnie omawiają futuryzm polski i jego literacką gwiazdę), nie funkcjonuje w powszechnej świadomości Polaków ani tak jak Mickiewicz ani jak Szymborska. Nie stał się ani klasykiem ani noblistą.
Tym większe było moje zaskoczenie, że stołeczne Muzeum Narodowe poświęciło mu tak dużą ekspozycję, na której zaprezentowano ok. 270 obiektów z wielu kolekcji zagranicznych. Czego można się spodziewać przychodząc do muzeum? Z pewnością wierszy i to całkiem niezłych wierszy, które wcale się nie zestarzały. Można je przeczytać na muzealnych ścianach, zerkając na wielkie fotografie z epoki, a także oglądając w gablotach archiwalne egzemplarze "Zwrotnicy".
Wiersze Peipera ilustrowali m.in.: hiszpański kubista Juan Gris, przedstawiciel Ecole de Paris Moise Kisling, kubista słynący z upodobania do cylindrycznych kształtów, do których sprowadzał nie tylko przedmioty, ale i ludzi, czyli Fernand Leger, twórcy odłamów abstrakcyjnych w sztuce dwudziestolecia międzywojennego - Władysław Strzemiński, Kazimierz Malewicz i wielu innych.
Ekspozycja w warszawskim Muzeum Narodowym powinna się raczej nazywać "Tadeusz Peiper i jego czasy". Na wystawie najsmakowitsze są bowiem wielkie nazwiska znane z historii europejskiej sztuki, ale i nasi rodzimi formiści (Leon Chwistek, Tytus Czyżewski i Tymon Niesiołowski). Wystawa pokazuje środowiska artystyczne, w których bywał Tadeusz Peiper, stąd podtytuł "w Hiszpanii, Polsce i Europie", przy czym dla mnie prawdziwym odkryciem były nie czasy paryskie tuż przed wybuchem I wojny światowej, ani nie Kraków w latach 20. i 30. , lecz kontekst hiszpański, czyli pobyt Peipera w Madrycie w momencie, gdy zgromadziła się tam elita literackiej awangardy europejskiej (1915-1921): Luis Borges i jego siostra malarka Nora, Guillermo de Torre, abstrakcjoniści Sonia i Robert Dalauney, a nawet słynny filozof Ortega y Gasset.
Na wystawie pokazane zostały zdjęcia, obrazy, wiersze, grafiki i rzeźby tak znanych osobistości, że widz może się zdziwić, w jak wyrafinowanym towarzystwie obracał się główny bohater wystawy "Papież awangardy. Tadeusz Peiper w Hiszpanii, Polsce, Europie". I z pewną zazdrością można pomyśleć o ludziach, których spotykał i którzy doceniali jego poezję (wszak inaczej by nie ilustrowali jego wierszy). Wystawa niewątpliwie warta obejrzenia. Czynna będzie przez całe wakacje, aż do 6 września.
Komentarze
Prześlij komentarz