Japońskie drzeworyty, impresjonistyczne widoki i Feliks Manggha Jasieński

Feliks "Manggha" Jasieński, herbu Dołęga - kolekcjoner, mecenas sztuki, wielbiciel  "japoników" i art nouveau . Urodził się w 1861 roku w ziemiańskiej rodzinie w Grzegórzewicach. Zmarł w 1929 roku w Krakowie. Jak zmieścił w swoim czteropokojowym mieszkaniu przy ulicy świętego Jana w Krakowie prawie 20 tysięcy eksponatów pozostanie tajemnicą. Krążyły o nim legendy i złośliwe anegdotki. Takie jak ta że odwiedzał  malarzy w ich pracowniach w obszernym płaszczu, a potem z tych pracowni znikały obrazy, które pojawiały się we wciąż powiększających się zbiorach Feliksa Jasieńskiego.
Były w tej kolekcji  dzieła  Stanisława Wyspiańskiego, Józefa Pankiewicza, Jacka Malczewskiego, Leona Wyczółkowskiego, nabistów z Maurice'm Denisem na czele, impresjonistów i postimpresjonistów takich jak  Claude Monet, Camille Pisarro czy Henri de Toulouse Lautrec. Były też grafiki, rzeźby, ceramika, instrumenty muzyczne, militaria i przedmioty codziennego użytku.
Dla sztuki i swojej kolekcji był w stanie zrobić absolutnie wszystko. Podróżował po Europie, odwiedzał uniwersytety w Niemczech i Francji, ale choć jego wiedza na temat sztuki byla ogromna to formalnego wykształcenia uniwersyteckiego nie miał. Miał za to niezwykłego "kolekcjonerskiego nosa" i potrafił  wytropić interesujące dzieła, o których wartości i urodzie można przekonać się i dziś oglądając ekspozycje jego zbiorów w różnych muzeach.
Jego japońskie szaleństwo zaczęło się podobno w Paryżu, gdzie przeczesywał antykwariaty w poszukiwaniu japońskich drzeworytów, w tym również swojego ulubionego grafika Hokusaia, od którego cyklu widoków góry Fudżi zapożyczył swój pseudonim (Manggha). Brał udział w pojedynku, do którego doszło pomiędzy Bogu ducha winnym Józefem Mehoferem, a równie niewinnym, choć słusznej postury, Leonem Wyczółkowskim. Poszło o krytyczny artykuł  o sztuce. Jego ekscentryczne zachowanie i całkowite oddanie powiększającej się coraz bardziej kolekcji doprowadziło do rozpadu jego małżeństwa. Pod koniec życia niemal zupełnie oślepł, ale nie przestawał kupować dzieł sztuki. Jeszcze na tydzień przed śmiercią powiększył kolekcję o kolejne eksponaty. W 1920 roku podarował swój zbiór Muzeum Narodowemu w Krakowie.
W krakowskim  Oddziale Muzeum Narodowego,  w kamienicy Szołayskich otwarta została wystawa, a właściwie dwie wystawy ze zbiorów Feliksa Mangghi Jasieńskiego pod hasłem "Niech żyje sztuka!" zapożyczonym z wiersza młodopolskiego poety Kazimierza Przerwy -Tetmajera. Na II piętrze muzeum można  do 3 lipca 2016 roku zwiedzać ekspozycję "Od Japonii do Europy. Rzeczy piękne i użyteczne". Są tu wspaniałe barwne drzeworyty takich znakomitości jak Hiroshige, Utamaro i Hokusai. Podczas swych podróży Jasieński zdołał do swojej kolekcji kupić ponad 4,5 tysiąca grafik japońskich, z których uczynił darowiznę dla krakowskiego Muzeum Narodowego. Niestety podczas II wojny światowej naziści zrabowali około 500 prac. Spośród japońskich eksponatów wiele można już było obejrzeć w Muzeum  Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha (na mnie szczególne wrażenie zawsze robiły samurajskie zbroje, które wyglądały jak zdarte z bohaterów filmów Kurosawy).
Na I piętrze można podziwiać wystawę grafiki zachodnioeuropejskiej "Grafika francuska od impresjonizmu do art nouveau" czynną do 1 stycznia 2016 roku. Grafiki Piranesiego,  Goyi, Maxa Klingera, ale i mojego ulubionego amerykańskiego impresjonisty Jamesa Whistlera. Warto zwrócić uwagę na dzieła ekscentrycznego francuskiego malarza hrabiego Henriego de Toulouse Lautreca, uwielbianego przez półświatek karła, alkoholika, który pomieszkiwał w domach publicznych, hołubiony przez damy lekkiego prowadzenia, które często portretował. Na wystawie w kamienicy Szołayskich można obejrzeć kabaretowe afisze  zapowiadające występy ówczesnych gwiazd takich jak Yvette Gilbert.  Dla wielbicieli sztuki przełomu wieków ta wystawa to gratka nielada. Obie ekspozycje zajmują 10 sal, a więc jest co oglądać.
Warto też przypomnieć, że kamienica Szołayskich, która niedawno powróciła do dawnego imienia - Feliksa Jasieńskiego, mieści się przy placu Szczepańskim. Niegdyś można tu było oglądać kolekcję sztuki średniowiecznej, która obecnie eksponowana jest w pałacu Erazma Ciołka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito