Polak w Brazylii, Brazylijczyk w Polsce, czyli na tropie... ludzi

Polski artysta multimedialny Sławomir Rumiak pojechał do Sao Paulo fotografować ludzkie ślady. Brazylijski architekt i fotograf Cristiano Mascaro przyjechał do Polski w tym samym celu. Obaj artyści znaleźli sie w obcym dla siebie środowisku, starając się odnaleźć specyfikę miejsc, w których uwiecznić mieli ślady ludzkiej działalności. W efekcie powstały zdjęcia, które można obejrzeć w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie.
Aranżacja wystawy "Ślady ludzi" jest nieco szokująca. Widz, aby dostać się do pierwszej sali musi przedrzeć się przez gęstą "zasłonę" z czarnych pasków. W półmroku widzi dwa monitory ustawione po przeciwnych stronach linii usypanej na podłodze z piasku, takiego jaki można znaleźć na plaży. Na jednym monitorze można obejrzeć pokaz zdjęć wykonanych w Polsce przez Brazylijczyka. Na drugim - pokaz fotografii wykonanych w Brazylii przez Polaka. Najbardziej zdumiewające jest to, że scenki z Brazylii wyglądaja jakby je uwiecznił Brazylijczyk.
Ślady Brazylijczyków w Sao Paulo to  śmieci, graffiti, rozpadające się budynki. Jedynymi ludźmi są tu bezdomni - ciągnący swoje wózki z dobytkiem albo targający wypakowane reklamówki. Niesamowite jest to, że zdjęcia wykonane były w wielomilionowej metropolii, gdzie do pracy przyjeżdżały setki ludzi. Miasto jest zniszczone, ale i niszczy. Ludzie zostawiają po sobie śmieci, ale i sami bardzo łatwo mogą stać się śmieciami, menelami, odpadkami cywilizacji, która ich wykorzystała i wypluła, gdy przestali być przydatni. Miasto do którego przyjeżdżali masowo Indianie z dżunglii, to właściwie taka betonowa dżungla, którą ludzie sami sobie zbudowali na własne nieszczęście.
Zdjęcia wykonane przez polskiego artystę dalekie są od powszechnego obrazu Brazylii, jaki prezentują w reklamach biura podróży. To miejsce równie paskudne jak polskie  "złe dzielnice" sfotografowane przez Cristiano Mascaro, który uwiecznił porysowane przez kiboli przejścia podziemne, garaże z obscenicznymi napisami i rozpadające się bramy. Wszystkie te "widoki" można kontemplować przy dźwiękach szumiącego morza, które sugeruje że natura i tak ostatecznie zapanuje nad wszystkim. Na jednym ze zdjęć  widać wielki budynek z zielonym drzewkiem na szczycie. Dżungla zatriumfuje, choćby zalana betonem. Niczym w książkach Jamesa Ballarda  w jego futurystycznej wizji hiszpańskiego wybrzeża dokumentnie zastawionego białymi hotelami dla turystów albo w świecie, gdzie po ludziach zostaną jedynie ślady  ("Wyspa").
Na wystawie w MCK można też obejrzeć czarno-białe fotografie zrobione przez brazylijskiego artystę w najbrzydszych miejscach naszych pokazowo atrakcyjnych turystycznie miast - Krakowa, Warszawy, Gdańska czy Łodzi. Obskurne, brudne fasady krakowskich kamienic, fotografie stoczni gdańskiej, widok warszawskiej gazowni czy nieczynnej łódzkiej fabryki włókienniczej - zamiast urokliwego krakowskiego Rynku, ukochanej przez turystów ulicy Długiej z fontanną Neptuna w Gdańsku, warszawskiej Starówki czy ulicy Piotrkowskiej z ławeczką Tuwima. Fotografie nie pokazują turystycznego raju ani w Polsce ani w Brazylii. Pokazują miejsca, z którego zniknęli  porządni obywatele, pracujący, bawiący się, spacerujący.
Daremnie można ich szukać także na zdjęciach w kolejnej sali MCK - tam gdzie na ścianach wiszą fotografie wnętrz polskich domów - biedne, tandentne, przeładowane, mocno zaniedbane, w jakiś sposób przypominające obrazy ze słynnego projektu socjologicznego Zofii Rydet, z tą jednak różnicą, że nie ma na nich bohaterów prac polskiej  artystki. Wnętrza sfotografowane przez Mascaro są pozbawione ludzi. Jakby wygnał je z ich własnych domów jakiś kataklizm. O ich obecności jeszcze przed chwilą świadczyć mogą książki czy okulary, które wyglądają jakby zostały odłożone przez właścicieli mieszkania. Pustka w przeładowanym meblami i bibelotami wnętrzu robi upiorne wrażenie. Mascaro obnaża w jakich warunkach żyją ludzie w Polsce - wcale nie są to bowiem jakieś niezwykle rzadkie miejsca. Zdjęcia Mascaro są perfekcyjnie wykonane, i przerażające. Przyzwyczajeni do widoku wnętrz w serialach, z trudem możemy pogodzić się z takim obrazem naszej rzeczywistości. Wielu ludzi tak żyje - w bałaganie, z od dawna nie zmienianymi meblami, w chaosie, którego nikt nie ma czasu ogarnąć.
Bardzo interesująca wystawa, i choć wymagająca przyjęcia punktu widzenia artystów, to jednak wnioski  każdy powinien wyciagnąć sam. Dla mnie najbardziej niesamowite było odkrycie podobieństw śladów ludzkich zostawionych przez Brazylijczyków i przez Polaków.
Wystawa czynna jest do 7 czerwca.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito