Miasto Maciuszkiewicza w Galerii Pustej w Katowicach

"Miasto widziałem różne i ciche" to tytuł wystawy Romana Maciuszkiewicza w katowickiej Galerii Pustej. Można tu zobaczyć prace z dwóch najnowszych cykli artysty "Tam..." oraz "Miasto różne". Bohaterem jest miasto ze snów, surrealistyczne niczym z opróżnionych z rekwizytów obrazów Giorgia de Chirico z jego niesamowitymi geometrycznymi fasadami, dziwacznymi perspektywami, opustoszałymi ulicami i krużgankami. Roman Maciuszkiewicz stworzył swój własny świat, obcy i fascynujący niczym z sennego koszmaru. Niby czarowny. błękitny, szary lub zielony w tonacji, a jednak niepokojący i chorobliwy.
Widz zastanawia się co się kryje za tymi doskonałymi, zamkniętymi oknami, za czarnymi żaluzjami, we wnętrzach, których można się jedynie domyślać. Śląski artysta tworzy swoje własne miejskie misterium. Tytuły prac pozwalają domyślać się podtekstów. Nadrealistyczna "Ulica Magritte'a" -  szaro-niebieski obraz z 1998 roku, na którym białe chmurki i złote sierpowate księżyce wprowadzają niepokój w sielską atmosferę dziwnie cichego miasta. Przyciągający  "Dom ognia" z 2012 roku, gdzie niebieskawa fasada przecięta jest krwisto-pomarańczową pręgą. I mój ulubiony "W dzielnicy uciech" z przełomu 2002/2003 z fragmentem szyldu hotelu, niczym z amerykańskiego filmu klasy B, i czarnymi tkaninami powiewającymi jak kruki unoszące się nad rozpalonym łanem zbóż na  słynnym obrazie Vincenta van Gogha.
Tytuły w pośpiechu doklejane obok obrazów tuż przed wernisażem, właściwie mogłyby nie istnieć. Dla niektórych mogą być jednak pewnym drogowskazem, jak należy interpretować dzieła. Każdy może tu znaleźć swoje marzenia o mieście idealnym, mieście wyśnionym, dalekim od realności, a jednak pełnym ukrytych znaczeń i odniesień do rzeczywistości.  Każdy ma jakieś wspomnienia związane z miastem, które zrobiło na nim wrażenie, które oczarowało, wzbudziło niepokój albo przerażenie.Dla niektórych skojarzenia będą się łączyć z marokańską kasbą i egzotyczną pustką wyludnionych arabskich uliczek. Dla innych będą to rodzinne strony  - o piątej rano w stolicy, albo o północy w małym miasteczku.
Katowicki artysta stworzył archetyp miasta, które jest dla każdego inne - budzi odmienne uczucia, inne historie z przeszłości przywołuje  z pamięci. Niesamowite wrażenie robi wejście na wystawę - galeria znajduje się na 3 piętrze budynku - można tu wjechać windą, z której wychodzi się właściwie od razu w przestrzeń wystawienniczą. Przypomina mi to nieco atmosferę włoskich miasteczek nad ranem - opustoszałych, nieruchomych, pełnych zabytków, których fasady drzemią, a we wnętrzach toczy się zwyczajne życie - mieszkańcy śpią, albo kłócą się, kochają albo rozstają.
Warto też zwrócić uwagę na instalację artysty, który podłogę zasypał ołówkowymi kredkami, wydzielając część przestrzeni za pomocą przezroczystej folii. Widz zaglądając do środka może się poczuć trochę jak podglądacz, który zerka do wnętrza pracowni artysty.
"Proponuję wędrówkę po tym obszarze sztuki, który zasiedlają wizjonerzy, niepoprawni marzyciele i tropiciele tajemnicy, którzy odwiedzają fantaści, wieczni podróżnicy, opowiadacze snów i niegroźni szaleńcy, któremu sprzyja magia i zamykanie oczu", twierdzi Roman Maciuszkiewicz. I to jest wystawa dla takich właśnie osób. Ja również się do nich zaliczam.
Wystawę można obejrzeć do 10 maja.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito