Skąd się wzięły krasnale we Wrocławiu?
Niegdyś Wrocław był miastem, które szczyciło się wpisanym na listę
UNESCO późnogotyckim ratuszem, odbudowaną po zniszczeniach wojennych
średniowieczną katedrą i barokowym Uniwersytetem z Aulą Leopoldina, w
której można oglądać wspaniałe malowidła plafonowe i dekorację
rzeźbiarską. Z Wrocławia wywodzili się związani z uniwersytetem
nobliści. We Wrocławiu urodził się twórca kryminałów retro Marek
Krajewski i kontrowersyjny autor-celebryta Michał Witkowski. Jednak to z
czym w ostatnich latach stolica Dolnego Śląska jest kojarzona to...
krasnoludki. Można je spotkać dosłownie wszędzie. Pod kościołami,
restauracjami, galeriami handlowymi, a nawet w ZOO. Skąd ten
krasnoludkowy szał? Dlaczego krasnoludkowy ludek wypełnił miasto nad
Odrą i sprawił, że wycieczki po Wrocławiu ruszają często szlakiem
krasnali? Wszystko zaczęło się... nie, nie jak w "Kingsajzie" w
fikcyjnej Szuflandii, lecz w stolicy Dolnego Śląska latach 80., kiedy to
Waldemar "Major" Fydrych stworzył ruch Pomarańczowej Alternatywy, który
za pomocą happeningów wyszydzał absurdalność systemu komunistycznego.
Stworzył też wizerunek krasnalka w pomarańczowej czapeczce, który zaczął
pojawiać się w graffiti na ulicach Wrocławia. Kilka lat temu "Major"
wytoczył miastu proces o bezprawne (bez żadnej umowy) przejęcie
krasnoludka i wykorzystanie go do potrzeb promocyjno-marketingowych.
Ostatecznie jednak doszło do ugody i nikt już "Majorowi" prawa do
krasnoludkowego dziedzictwa nie odbierze. W latach 80. wrocławianie byli
świadkami wielu działań Pomarańczowej Alternatywy, z którą kojarzone
były krasnale. Jednak potem, po 1989 roku świat krasnali, widocznie
przytłoczony zmianami, jakie zachodziły w kraju, zszedł do głębokiego
podziemia i tam zasnął na kolejne lata, gdy o krasnalach we Wrocławiu
wspominano niemal wyłącznie w kontekście działań Pomarańczowej
Alternatywy. Jednak krasnale nie zginęły. Wręcz przeciwnie. Szykowały
wielką ofensywę. Na pierwszy ogień rzuciły 80-centymetrowego Papę
Krasnala, który zaprojektowany przez znanego wrocławskiego rzeźbiarza
Olafa Brzeskiego, stanął chełpliwie bosymi stópkami na kciuku, zyskując
dzięki temu kolejne 40 cm. Papa Krasnal, którego od 2001 roku można
zobaczyć po wyjściu z przejścia podziemnego na Świdnickiej, jak dumnie
pręży się pod ulicznym zegarem, był pierwszym krasnalem, ojcem
wszystkich krasnali, krasnalem który przecierał szlaki innym. Cztery
lata później nieśmiało pojawiły się kolejne - Szermierz, Rzeźnik, Pracz
Odrzański oraz dwa krasnale Syzyfki. Ich autorem był Wrocławianin
Tomasz Moczek, ale jego następcy pochodzili już z całej Polski. I się
zaczęło! W 2007 roku na wrocławskiej ulicy pojawił się Pierożnik, rok
później Głuchak i Ślepak, a potem krasnale zaczęły się mnożyć jak grzyby
po deszczu. Właściwie całe centrum Wrocławia zostało skolonizowane
przez krasnale. I każdy kto przyjeżdża do stolicy Dolnego Śląska w
celach turystycznych nie tylko patrzy w górę podziwiając wieże na
katedrze na Ostrowiu Tumskim czy też obserwując szczyty zabytkowych
kamienic na rynku, lecz z nosem przy ziemi, klęcząc w najbardziej
nieprawdopodobnych miejscach podziwia te małe istoty, które choć
niewielkie wzrostem to jednak podbiły miasto sprawiając, iż Wrocławia
nie sposób sobie bez nich wyobrazić.
Komentarze
Prześlij komentarz