Wrocławski kirkut - magia zieleni i zniszczenia
W słoneczne przedpołudnie zwiedzałam w towarzystwie starszej pani,
mieszkającej w stolicy Dolnego Śląska od niemal półwiecza, wrocławski
cmentarz żydowski. Otwarty w połowie XIX wieku, ogromny, ponad
4-hektarowy obszar wypełniają skromne macewy i okazałe grobowce zmarłych
Żydów z rodzin najznamienitszych w dziewiętnastowiecznym Wrocławiu.
Prawnicy, lekarze, politycy, pisarze, żołnierze. Zresztą nie tylko
wrocławscy. Groby o kształtach symbolicznych. Macewy - księgi
upamiętniające zmarłych rabinów, kaduceusze na nagrobkach lekarzy,
złamane drzewa na grobach tragicznie zmarłych... Ogromne rodzinne
grobowce zdobione wyrafinowanymi dekoracjami geometrycznymi albo
wymyślnymi ozdobami kwiatowymi. Najstarszy grobowiec pochodzi z XIII
wieku. W 1943 roku cmentarz zamknięto. Podczas działań wojennych w
czasie II wojny światowej niektóre nagrobki zostały zniszczone - ślady
kul można do dziś zobaczyć na powierzchniach niektórych z nich. Cmentarz
otoczony wysokim, nieciekawie wyglądającym murem chroni wnętrze kirkutu
przed wzrokiem przechodniów, choć mieszkańcy górnych pięter pobliskich
bloków mieszkalnych mogą spoglądać na nagrobki i kaplice tonące
w gęstwinach zieleni, która jesienią zmienia barwy z zielonej na
brązowo-złotą i czerwono- fioletową. Zwiedzający przechodząc przez nową
bramę pochodzącą z 2007 roku wkracza jak gdyby w inny świat. Kolumny
przy grobowcach rodzinnych robią wrażenie swoją wielkością jak i
bogactwem materiału z jakiego zostały wykonane. Zgrozę budzą obrazy
zniszczenia - o których ogromie świadczą pieczołowicie poukładane
kawałki potłuczonych kolumn, fragmenty nagrobnych płyt z hebrajskimi
napisami i puste miejsca, w których powinny znajdować się inskrypcje.
Wszystko to cudownie, wręcz nieziemsko ciche i zatopione w zieleni,
która złotymi dywanami liści, czerwonymi zwojami bluszczowato pnących
się krzewów otacza stare nagrobki ocienione przez gigantyczne drzewa. Na
niektórych nagrobkach można zobaczyć ułożone kamyczki - zostawiają je
zgodnie ze starym zwyczajem Żydzi odwiedzający kirkut. Słońce oświetla
"kaplice" przenikając między kolumnami i tworząc swoiste tunele świetlne
przecinające długie aleje rozdzielające gęsto obrośnięte bluszczem
macewy. Spacerują tu rodziny z dziećmi, grupki niemieckich turystów,
fotografujący każdy nagrobek panowie. W Dzień Zaduszny warto wspomnieć,
że na cmentarzu tym leżą rodzice słynnej wrocławianki świętej Edyty
Stein, która przeszła na katolicyzm, a potem w czasie wojny zginęła w
Oświęcimiu. Odwiedziny na tym cmentarzu nie tylko budzą zadumę nad
przeszłością, nostalgię za czasami, gdy piękne dzieła małej architektury
i rzeźby stanowiły przedmiot dumy zamożnych wrocławian. To także lekcja
historii i świadectwo tego, że Wrocław był miastem wielokulturowym i
wkład każdej z tych kultur zaznaczył się także w obrazie miasta.
Wrocławski kirkut to miejsce usytuowane trochę na uboczu, mało
reklamowane, mało chwalone, a chyba szkoda, bo warto tam zajrzeć i -
choć może dziwnie to zabrzmi - zanurzyć się w trochę nierzeczywistą
atmosferę tego miejsca.
Komentarze
Prześlij komentarz