Usta Kupidyna, czyli o Mitoraju
Gdy w październiku zmarł 70-letni rzeźbiarz Igor Mitoraj, w Pietrasanta
ogłoszono jednodniową żałobę, a burmistrz wygłosił mowę ku czci tego
polskiego artysty, który na swoje miejsce do życia i pracy wybrał to
właśnie włoskie miasteczko. Autor monumentalnych posągów z marmuru
karraryjskiego, wielkich mitologicznych głów, obandażowanych, kalekich,
ale ze śladami doskonałej (choć uszkodzonej) urody dzielił życie między
Włochy a Francję, gdzie od lat 80. miał swoją pracownię. Jak to się
stało, że ten nieślubny syn oficera Legii Cudzoziemskiej, urodzony w
Rudawach, a potem wykształcony na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych u
jednego z najbardziej awangardowych profesorów tej uczelni, jakim
niewątpliwie był Tadeusz Kantor, osiadł z dala od Polski i zyskał
ogromną sławę poza granicami kraju, w Polsce zaś do dziś traktowany jest
z pełną rezerwy estymą, albo przeciwnie - z odrazą, której wyrazem
stały się oskarżenia o megalomanię, a nawet o szerzenie kiczu i
pornografii? Zakochany w antyku, rzeźbach greckich i rzymskich,
wielbiciel mitologii, twórczości Michała Anioła i Antonia Canovy,
obdarzany bywał pogardliwym epitetem pogrobowca klasycyzmu, z ironią
nazywany neoklasykiem czy wręcz akademikiem, który nigdy wydziału
rzeźby nie skończył. Jako rzeźbiarz Mitoraj był samoukiem. W Krakowie
ukończył studia w zakresie malarstwa i jedna z jego pierwszych wystaw
pokazywanych w Paryżu prezentowała dzieła malarskie. Kim był naprawdę?
Artystą światowego formatu podobnie jak jego mistrz Tadeusz Kantor,
który ze swoim teatrem błąkał się po Italii, a nawet na jakiś czas
osiadł we Florencji, i dopiero w wiele lat po śmierci został doceniony i
ma od niedawna swoje wielkie muzeum - Cricotekę? Ekscentrykiem i
arystokratą ducha, który w jakiś niepojęty (przynajmniej dla niektórych
Polaków) sposób za granicą wywoływał swoimi pracami prawdziwą euforię?
Mitoraj prywatność chronił w swoim włoskim domu otoczonym wysokim
murem. Polscy rzeźbiarze traktowali go z pewną dozą sceptycyzmu,
zastanawiając się jak to możliwe, że zrobił aż taką karierę i to w takim
kraju jak Włochy, gdzie praktycznie co krok to kawałek sztuki, leży
bądź stoi na ulicy, i gdzie się nie spojrzy, tam dzieło wybitnego
artysty. Jednak nie tylko w Italii, ale i na całym świecie miasta i
mecenasi chętnie kupowali jego gigantyczne prace. Można je spotkać w
paryskiej dzielnicy La Defense, ale i w Mediolanie, Londynie, Japonii i
Stanach Zjednoczonych. W 2013 roku gdy Mitoraj pokazał płonące
posągi podczas festiwalu w Weronie. Cieszyły się większym
zainteresowaniem niż operowe sceny, które tam zaprezentowano ("Requiem"
Verdiego). Oczywiście był to tylko happening i rzeźbom nic się nie
stało. Po zakończeniu festiwalu trafiły do muzeum. W Polsce dzieła
Mitoraja znajdują się w Poznaniu. Można je podziwiać np. w Starym
Browarze zakupione przez jego właściciela, by zdobiły to centrum
handlowe, co tak do końca Mitrajowi się podobno nie podobało, gdyż wolał
by posągi zdobiły place i galerie pod gołym niebem, budząc artystyczne
doznania w przechodniach lub odbiorcach dzieł sztuki, a nie by były
omijane obojętnie przez spieszących się klientów robiących zakupy w
sklepach w galerii handlowej. Są też na warszawskim Żoliborzu ("Icaro
alto") i przy kościele Matki Boskiej Łaskawej na Starym Mieście (drzwi
anielskie ze "Zwiastowaniem"). Nie mogło zabraknąć Mitoraja także w
Krakowie. Artysta ofiarował miastu gigantyczną głowę "Erosa bendato",
która pierwotnie miała stanąć na placu przed krakowskim dworcem, ale
ostatecznie ustawiona została przed wieżą ratuszową na rynku. Wykonana z
brązu głowa Erosa jest w środku pusta i ma charakterystyczne usta,
których wyrzeźbiony kształt, podobnie jak we wszystkich posągach
Mitoraja, był wzorowany na ustach samego artysty. Oczywiście nie obyło
się bez awantur związanych z usytuowaniem dzieła na krakowskim
rynku. Niektórzy z odrazą patrzyli na oszpecenie historycznego miejsca
odciętą głową, w dodatku pustą. Dzieci zaglądały do środka, a nawet
próbowały tam wchodzić. Do dziś można zetknąć się z pełnymi oburzenia
głosami, że nie uchodzi by jakaś głowa leżała przed Sukiennicami. A
wycieczki ciągną sznurem do Mitorajowego Erosa. Niezwykle trudno było mi
go sfotografować, bo ciągle ktoś do głowy podchodził, ustawiał się przy
niej do zdjęcia, zaglądał do środka, macał usta, głaskał rzeźbiony,
spowity w bandaż policzek, komentował. Zdjęcie udało mi się zrobić
dopiero w momencie gdy rosyjska wycieczka na chwilę zatrzymała się w
pewnym oddaleniu, by poznać historię monumentalnej rzeźby. Na
krakowskim rynku wszyscy już się chyba do głowy Erosa przyzwyczaili.
Mitoraj, który po uroczystościach pogrzebowych spoczął na cmentarzu w
Pietrasanta, ma zatem swoją "antyczno- akademicką" pracę w mieście,
które stanowi jedno z najbardziej "klasycznych" miejsc w Polsce. W
mieście muzeów, historii, przeszłości, renesansu i klasycyzmu.
Gdzież bowiem mitorajowej głowie będzie lepiej niż tu, w samym centrum
sztuki klasycznej, która stanowi prawdziwy fundament kultury Krakowa?
Komentarze
Prześlij komentarz