Barokowa perełka i współczesny gniot
Idąc od strony Wawelu, trasą świętego Stanisława, po kilku minutach
znaleźć się można na Skałce. Na terenie jednej z najpiękniejszych
barokowych świątyń Krakowa, do której przylega klasztor św. Pawła
Pustelnika. W należącej od XV wieku do ojców paulinów bazylice pod
wezwaniem Michała Archanioła i św. Stanisława, jak pisano w kronikach,
doszło w średniowieczu do straszliwego morderstwa. Król Bolesław
Szczodry oskarżył biskupa Stanisława ze Szczepanowa o zdradę i - gdy
jego słudzy odmówili - za pomocą miecza osobiście go poćwiartował.
Szczątki biskupa wrzucono do sadzawki, którą dziś można obejrzeć na
dziedzińcu przed kościołem. Jak było naprawdę, tak do końca nie wiadomo,
bo według niektórych legend mordu dokonano na Wawelu, gdzie też w
istocie ostatecznie spoczęły szczątki biskupa męczennika. W każdym razie
do świątyni na Skałce zaczęli napływać pielgrzymi, którzy chcieli
zobaczyć miejsce kaźni biskupa Stanisława. Pod naporem pątników ówczesny
kościół zaczął z wolna chylić się ku upadkowi, nad czym biadał już
kanonik i kronikarz krakowski Jan Długosz. Czasy świetności kościoła
datuje się od sprowadzenia na Skałkę częstochowskich paulinów, których
herb widnieje na okazałej bramie prowadzącej na rozległy teren z
sadzawką i późnobarokową figurą świętego Stanisława. W XVIII wieku
podczas gruntownej przebudowy kościoła powstały dekoracje rzeźbiarskie i
malarskie, które sprawiają, iż świątynia ta do dziś budzi niekłamany
zachwyt zwiedzających. Niewielkie, choć pełne iluzjonistycznych efektów i
gry światła i cienia, wnętrze, z typowo barokowymi kontrastami ciemnego
marmuru okładzin i jasnego posągów i drobnej dekoracji rzeźbiarskiej
wypełniających szczelnie każdy fragment świątyni, bogactwo zdobień
ołtarza głównego z malowidłem przedstawiającym św. Michała Archanioła i
wspaniałe organy, których piękny dźwięk, ale i wyjątkową urodę (nie
tylko prospektu instrumentu, lecz także parapetu muzycznego), podziwiać
można nad wejściem, sprawiają iż jest to świątynia, której kontemplacja
ma w sobie szczególnie mistyczny charakter. Nawiasem mówiąc już sam herb
paulinów, w którym zestawione ze sobą zostały palma, kruk z bochnem
chleba i dwa lwy symbolizują typowy dla tego zakonu sposób obcowania z
Bogiem "sam na sam". W tradycji pustelniczego patrona paulinów te
symboliczne elementy oznaczają. Palma to drzewo, z którego liści Paweł
Pustelnik wytwarzał sobie ubranie. Owoce dawały mu pożywienie, kruk
przynosił mu codziennie chleb, zaś dwa lwy wykopały mu grób, w którym
eremita został pochowany przez innego pustelnika św. Antoniego. W
podziemiach kościoła, w krypcie, znajduje się panteon zasłużonych
wielkich Polaków. Spoczywają tu m.in. Jan Długosz, kronikarz i kanonik
krakowski, poeta Wincenty Pol, pisarz Józef Ignacy Kraszewski, poeta
Adam Asnyk, malarz i dramaturg Stanisław Wyspiański (jego pogrzeb w 1907
roku przerodził się w wielką manifestację patriotyczną), malarz Jacek
Malczewski oraz poeta i pisarz Czesław Miłosz. Obecność tego ostatniego,
a właściwie jego doczesnych szczątków, w Krypcie Zasłużonych budziła
swego czasu wiele emocji. Nie wszyscy uważali, że ten urodzony na Litwie
Noblista, mimo iż jego twórczość jest na wskroś polska i Polską
przesycona, jest godny pośmiertnego pochówku w miejscu zarezerwowanym
dla wybitnych Polaków. W przeszłości jednak nie wszyscy wybitni
twórcy chcieli spocząć na Skałce. Malarz Jan Matejko za życia wypowiadał
się negatywnie na temat przyszłego pochowaniu go w tym miejscu.
Spoczywał tam jego antagonista Józef Ignacy Kraszewski, który ośmielił
się skrytykować matejkowego "Rejtana". Zresztą Matejko był z pochodzenia
Czechem, więc może i jego pochówkowi w tym miejscu sprzeciwialiby się
konserwatywnie nastawieni krakowianie. Kryptę warto zwiedzić, bo jest to
miejsce, które zwłaszcza w listopadzie budzi zadumę nad przeszłością
Polski, nad tymi którzy tworzyli historię i kulturę naszego kraju. Już
tradycją stała się corocznie odprawiana w krypcie msza żałobna,
celebrowana w dzień śmierci Stanisława Wyspiańskiego (28 listopada).
Kościół na Skałce zwiedzałam jak zwykle będąc pod ogromnym,
niesłabnącym od lat wrażeniem urody tego miejsca. Przyznaję jednak, że
ostatni raz byłam tu dosyć dawno. Jakież było moje zdumienie, gdy na
dziedzińcu zobaczyłam coś co w pierwszej chwili wydało mi się
fatamorganą, jakimś koszmarem, który zmaterializował się w tak pełnym
uroku otoczeniu. Podziwiając ze schodków wiodących do górnej części
kościoła, znajdujące się poniżej ogrody przyklasztorne, w całym ich
bogactwie kolorystycznym typowym dla złotej polskiej jesieni, nie
zwróciłam uwagi co znajduje się na prawo od wejścia do krypty, trochę
dalej niż sadzawka ze świętym Stanisławem. Wielki kilkumetrowy obelisk z
płaskorzeźbami z brązu, a obok podwyższenie wiodące na stół ofiarny
i ogromne filary wapienne, a przy nich figury z brązu przedstawiające
świętych: Stanisława, Wojciecha, Jadwigę, Jana Pawła II, Jana Kantego,
Faustynę i przeora paulinów ojca Augustyna Kordeckiego. Projekt tego
pomnika, nazwanego Ołtarzem Trzech Tysiącleci, powstał w pracowni
profesora krakowskiej ASP Wincentego Kućmy. Postawiony został w 2008
roku. Nim znalazłam te informacje w internecie trwałam w niemej
zgrozie. W głowie mi się nie mieściło, że tak piękne miejsce, ba! nie
dość że wspaniałe pod względem artystycznym, to jeszcze bogate w
historyczno-patriotyczne konotacje właściwe nekropolii zasłużonych
Polaków, mogło zostać tak zeszpecone paskudnym betonowym pomnikiem.
Wychodząc za bramę, ruszyłam małą, zastawioną zaparkowanymi po obu
stronach samochodami, uliczką wiodącą ze wzgórza skałecznego ku
Kazimierzowi, który w średniowieczu był osobnym miastem. Minęłam po
drodze ogromny gotycki kościów św. Katarzyny, o którym w swojej "Nocy
Gargulców" wspomina Graham Masterton. Potem, przechodząc obok ratusza na
Kazimierzu, wstąpiłam na teren należący do kanoników laterańskich, do
innego kościoła o średniowiecznej historii, lecz nie zmienionej
konstrukcji zewnętrznej i o dobrze zachowanej ceglanej gotyckiej bryle.
Do kościoła Bożego Ciała z barokowym ołtarzem pełnym złoceń, aniołków i
drobnej dekoracji rzeźbiarskiej oraz o największych w Krakowie
organach. Dopiero tu ochłonęłam. Brzydota Ołtarza Trzech Tysiącleci mną
wstrząsnęła. Może gdyby pomnik ten został postawiony przy nowoczesnym
kościele o współczesnej architekturze nie wzbudziłby we mnie aż tak
negatywnych odczuć, jednak konfrontacja z perełką baroku była dla mnie
po prostu szokująca. Są takie miejsca, których nie powinno się zmieniać.
I moim zdaniem kościół na Skałce jest właśnie takim miejscem, miejscem
którego atmosfera została zdesakralizowana przez - co może dziwnie
zabrzmieć - obiekt o charakterze sakralnym. Przy łączeniu zabytkowych
obiektów z nowoczesnymi trzeba zachować zdrowy rozsądek i jak
przysięgają medycy "primum non nocere", czyli po pierwsze nie szkodzić.
Komentarze
Prześlij komentarz