Kłamstwa nas definiują, czyli małpi biznes

 


Premierowy spektakl "Autentik" przygotowany został  przez Teatr imienia Jana Kochanowskiego  i Wrocławski Teatr Pantomimy, w reżyserii Norberta Rakowskiego, dyrektora opolskiego teatru. 

Opolski spektakl miał swoją premierę  20 września, a wrocławski  3 października. To spektakl krótki, bo zaledwie 60-minutowy, za to mocno nasycony refleksjami, drażliwymi, egzystencjalnymi i intymnymi pytaniami oraz różnorodnymi odniesieniami - od skomplikowanej (żeby nie powiedzieć wręcz toksycznej) relacji guru biotechnologii ze współpracownikami, po małpie modyfikacje. 

Scenografia Marii Jankowskiej jest dość oszczędna. W centrum sceny we wrocławskiej Piekarni ustawiono wielką klatkę wypełnioną trocinami. Najpierw oglądamy w niej tańczącego do muzyki płynącej, jak się domyślamy, ze słuchawek, Samuela (znakomity Kamil Brzeziński, który do końca spektaklu pojawia się nie pokazując twarzy przysłoniętej długimi ciemnymi włosami). To postać wyobcowana, żyjąca we własnym świecie, w dziwnej harmonii z parą modyfikowanych małp, których pilnuje, bo nie wygląda, aby je obserwował. W klatce jest mu dobrze i tak się zatapia w tym muzycznym żywiole, że nie ma ochoty wyjść z klatki i wracać do domu. Dopiero głos z offu przywołuje go do porządku. Ten głos  to Norman Dahl (przerażająco cyniczny Bartosz Woźny), który pojawia się nie wiadomo jak w tej samej klatce. Tu daje pokaz kabotyństwa i megalomanii. Słucha muzyki Jana Sebastiana Bacha, towarzyszącej świetlnym wizualizacjom przygotowanym przez Wojciecha Kapelę - poszerzają one percepcję akcji o jakieś psychodeliczne, pseudonaukowe obrazy sprawiające niepokojące wrażenie. Udaje wyluzowanego. Dopiero po chwili dołącza do niego Mia (młodziutka utalentowana Aurora Lipartowska), absolwentka wyższej uczelni, która w wyniku konkursu stypendialnego zostaje wybrana do nowego projektu Dahla. Naukowiec coraz bardziej agresywnie przesłuchuje ją, nie tylko pytając o doświadczenie i umiejętności, ale też wkracza na płaszczyznę prywatną. Okazuje się, że bardzo uważnie przestudiował jej życiorys i wciąż drąży, upokarzając ją pytaniami, które doprowadzają ją do tego, że w końcu przyznaje, że kłamała w swoim CV. 

Dahlowi zdaje się sprawiać przyjemność dręczenie młodej dziewczyny, naśmiewa się z niej, twierdząc, że jest nie tyle badaczką, co  udzielającą się w social mediach influenserką (ma na sobie najmodniejszy w tym sezonie strój w kolorach szaro-bordowych), która lubi pozyskiwać lajki nieważne, że  dzięki swojej urodzie, a nie inteligencji. 

Naukowiec prowokuje, szydzi z niej i doprowadza ją niemal do płaczu. Przepowiada, że zrobi karierę, ale jest pusta i robi wszystko na pokaz. Deprecjonuje jej inteligencję i wiedzę. Mia kłóci się z nim, a Dahl  bez zażenowania wyznaje, że zrobił wielką kasę na badaniach modyfikujących małpy i jak je przez wiele lat korzystnie sprzedawał luksusowym klientom. Sprawia, że Mia, aby jemu i sobie coś udowodnić, wchodzi do klatki z dwiema małpami. I tu dzieją się rzeczy straszne, bo małpy zachowują się niespokojnie, są pobudzone i próbują Mię zgwałcić. Między małpami a Mią nie nawiązuje się taka więź jak między Samuelem a małpami. Mia jest tu obcą, zwierzyną, którą łatwo pokonać (właściwie małpy robią to, co mentalnie robi z nią biotechnolog). Małpy boją się obcych gatunków, takich jak robot- piesek, który budzi w nich szok. Mii się nie boją, bo są fizycznie silniejsze i bez trudu mogą ją pokonać. Sceny gdy małpy rzucają się na Mię są okrutne, a  Dahl zachowuje się jakby ona sobie na to zasłużyła, bo ciągle kłamie i udaje, nawet przed sobą. Ta perwersyjna gra między starym zgorzkniałym naukowcem a młodą dziewczyną, która za wszelką cenę chce zrobić karierę, wypełnia przestrzeń sceny swoistą próbą sił, przy czym  Dahl jest silniejszy, bardziej doświadczony i nie ma zbyt wielu skrupułów. Z dziwnym upodobaniem bawi się Mią i jej emocjami. 

To teatr, klasyczny teatr, z dialogami i muzyką Bacha. Tu pantomimę odgrywają jedynie zwierzęta i na swój sposób pół-zwierzęcy Samuel. Jakub Klimaszewski z Teatru im. Jana Kochanowskiego i Karolina Pewińska z Wrocławskiego Teatru Pantomimy  są  w tym spektaklu ukryci w strojach małp (niezwykle realistycznych) zaprojektowanych przez Paulę Grocholską oraz Wandę i Marcina Kędzierzawskich. Grają zlani potem w futrzanych małpich kostiumach, tworząc odmienny zwierzęcy ruchowy alfabet znaczeń, którym posługują się, stając się parodią ludzi. Stworzeń, których nikt nie chciał, bo są odrażające i agresywne. I choć momentami jest między nimi czułość,  to jednak  dla słabszych  nie mają litości. Takich jak Mia, którą tak łatwo jest im pokonać, bo są silniejsze.

 Dużo w tym spektaklu niewypowiedzianych słów, dużo mrocznych, tłumionych i niespodziewanie wybuchających emocji, jednak spektakl wydaje się nieco za krótki. Widz czuje niedosyt, gdy nagle światło gaśnie i "Autentik" się kończy. Czy było to autentyczne przeżycie? Czy małpia kuracja zaburzyła świat człekokształtnych, poddanych medycznym eksperymentom? Po spektaklu można się  zastanowić, czy małpia kuracja jest etyczna? Czy za pieniądze zarobione przez Dahla można prowadzić dalsze badania nad zachowaniami małp i do czego one prowadzą? Te i inne pytania cisną się na usta widzów, którzy oszołomieni wychodzą z tego spektaklu. Tak przynajmniej było na wrocławskiej premierze, którą miałam okazję obejrzeć 3 października w Centrum Sztuk Performatywnych Instytutu Grotowskiego.


Twórcy:
  • Koncept i reżyseria – Norbert Rakowski
  • Choreografia – Janusz Orlik
  • Scenografia – Maria Jankowska
  • Kostiumy – Paula Grocholska
  • Reżyseria światła – Bogumił Palewicz
  • Video – Wojciech Kapela
Obsada:
  • Kamil Brzeziński (gościnnie)
  • Jakub Klimaszewski
  • Aurora Lipartowska (gościnnie)
  • Karolina Pewińska (Wrocławski Teatr Pantomimy)
  • Bartosz Woźny

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lekarz was zeżre na kolację, czyli o "Złej dziewczynce"

Wystawa "Przestrzenie" w Zachęcie - zapowiedź

Wszyscy jesteśmy barbarzyńcami?