Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2015

Dekalog Gierowskiego

Stefan Gierowski to żyjący klasyk, nestor malarstwa abstrakcyjnego i wieloletni eksperymentator podchodzący do koloru w sposób metafizyczny. Jego stosunek do koloru jest niezwykle emocjonalny - traktuje go bowiem nie jak coś stuprocentowo świadomego, intelektualnego, lecz dostrzega w nim ów pierwiastek czegoś nadprzyrodzonego, czegoś co pojawia się w trakcie malowania i to w sposób nieświadomy artysta układa na obrazie takie a nie inne "niuanse". Patrząc na obrazy Gierowskiego wiele osób zachwyca się ich estetycznym, wysmakowanym "image'm". I muszę przyznać, że i ja wielokrotnie oglądając  jego prace zachwycałam się tym "pięknem płynącym z kształtu". W bydgoskim Muzeum Okręgowym mieszczącym się w Spichrzach nad Brdą, otwarto wystawę "Stefan Gierowski. Malowanie Dziesięciorga Przykazań", która dedykowana jest  XV-wiecznemu Mistrzowi Tablicy Dziesięciorga Przykazań; dzieła które powstało specjalnie dla gdańskiego kościoła Mariacki

Kolczasta ławka na ulicy

Od pewnego czasu przyglądam się ławkom. Są wszędzie, można je zobaczyć w całej Polsce na przystankach. Nie da się z nich skorzystać ani ich zniszczyć, bo są jedynie wizerunkiem ławki, ideą ławki, którą można obejrzeć i zastanowić się. Na przykład dlaczego ta ławka ma kolce, dlaczego ostre szpikulce zdobią siedzisko i oparcie. I dlaczego te szpikulce są czarne, a otoczenie ławki tak soczyście, wiosennie zielone. Jest to zatem ławka do myślenia. Stojący na przystanku ludzie zerkają na nią czasem i pewnie myślą: "O co chodzi?". Bo ta ławka nie reklamuje siedzenia. Jest ławką nie do siedzenia, lecz do patrzenia. Skąd się wzięła? Jest to praca, która wygrała na 15. konkursie  Galerii Plakatu AMS ogłoszonym przez agencję reklamy outdoorowej ams. Projekt studenta III roku wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu imienia Kopernika w Toruniu Adriana Gruszeckiego. Praca lapidarna i spójna, niepokojąca i skłaniająca do myślenia. Hasło przewodnie konkursu to "Przestrzeń w

Polonia i Lituania według Grottgera

Obraz
Artur Grottger to jeden z najbardziej rozpoznawalnych twórców patriotycznego nurtu w XIX - wiecznej sztuce polskiego romantyzmu. Urodzony 11 listopada 1837 roku na Podolu, był synem uczestnika powstania listopadowego, oficera ułanów i  jednocześnie malarza z zamiłowania, który miał za sobą studia na akademii wiedeńskiej. Po ojcu odziedziczył  talent rysunkowy i malarski. Jedną z pierwszych akwarel, jakie namalował mając 14 lat, zakupił sam cesarz Franciszek Józef, który ufundował  dla genialnego młodzieńca specjalne  stypendium, umożliwiające mu dalsze kształcenie. Artystyczną edukację rozpoczął we Lwowie u Jana Maszkowskiego. Nie bez znaczenia były też konsultacje u znanego polskiego malarza Juliusza Kossaka. Artystyczne studia  kontynuował w Krakowie, pod kierunkiem Wojciecha Stattlera i Władysława Łuszczkiewicza  oraz w Wiedniu u takich artystów jak Karl Mayer czy Karl von Blaas. Jako ilustrator zaczął też współpracę z popularnymi pismami ("Illustrierte Zeitung&q

Śląski koń trojański

W katowickim BWA otwarto wystawę "Koń trojański" , prezentującą dzieła czterech  śląskich artystów związanych z katowicką Akademią Sztuk Pięknych, którą ukończyli u schyłku lat 80. Kuratorem jest historyk  sztuki Jarosław Świerszcz, który pod pseudonimem Ingmar Villqist przez ostatnie lata dał się poznać jako dramaturg ("Noc Helvera","Beztlenowce"). Tytuł ekspozycji nawiązuje do cyklu tekstów, jakie  pisał dla katowickiej Gazety Wyborczej. Kim są uczestnicy wystawy?  Pierwszy malarz, na którego prace można się natknąć tuż po wejściu do galerii, to Piotr Naliwajko . Artysta oskarżany o obsceniczność, pornografię, kontrowersyjne podejście do tematów religijnych (namalował m.in. Matkę Boską jako lalkę Barbie i  przybycie Chrystusa do Chorzowa), lubujący się w nagości i to nie tej artystycznie wyidealizowanej, pięknej, lecz realistycznie wulgarnej. Twórca nieformalnej grupy Tercet Nadęty Czyli Całkiem Nowi Dzicy Normalni Dadaiści, miał ponad 100

Figurki mistrza Vonki

Jaroslav Vonka urodził się w Czechach i od dziecka chciał zostać kowalem, a że miał ku temu zdolności w końcu dopiął swego. Z rodzinnych Horzic przybył do Breslau w 1903 roku, po długiej wędrówce. Był i w Niemczech i Rosji, a nim trafił do Wrocławia zahaczył też o Kraków, gdzie płacono mu zbyt słabo, by mógł się utrzymać, dlatego zdecydował się ruszyć dalej. Wciąż doskonalił warsztat i jako rzemieślnik zyskał sporą renomę. Gdy we Wrocławiu w Miejskiej Szkole Rzemiosła Artystycznego (mieściła się przy ulicy Bernardyńskiej, obok obecnego Muzeum Architektury) poszukiwano nauczyciela kowalstwa do klasy metaloplastyki, natrafiono w końcu na Vonkę, którego wszyscy zleceniodawcy wychwalali jako twórcę wysokiej klasy wyrobów kowalskich. Czeski kowal został nauczycielem, a po latach także profesorem w MSRA, co trzeba przyznać nie zdarzało się często. Mieszkał przy ulicy Mazowieckiej, nieopodal szkoły, w której uczył i pracował na zlecenie zarówno dużych instytucji jak i prywatny

Miłość i śmierć, czyli Franciszka Starowieyskiego gorszyciela polskiego Theatrum Mundi

Miłość i śmierć, seks i rozkład, zmysłowość i odraza. Barok i surrealizm.  Kobiety, które są jedynie ciałami, seksownymi, pełnymi życia, niewyretuszowanymi jak we współczesnych fotografiach zakochanych w photoshopie pstrykaczy. Nikt tak jak on nie potrafił rysować kobiet. No może Rubens, którego czcił bałwochwalczo. Franciszek Andrzej Bobola Biberstein Starowieyski, urodzony w Bratkówce w 1930 roku, malarz, rysownik, plakacista, scenograf, reżyser teatralny. Bohater filmu "Bykowi chwała" i  jeden z aktorów w "Dantonie" i "Strukturze kryształu". Jako jedyny Polak miał za życia indywidualną wystawę w prestiżowej MOMA w Nowym Jorku. Twierdził, że widz oczekuje od artysty, by go zgorszyć, obrazić i zaszokować. Jego  Teatr Rysowania bulwersował, bo przy publiczności malował nagie modelki, którym daleko było do anorektyczek chodzących dziś po wybiegach i współczesnych fashion victim chwalących się coraz bardziej wychudzonymi sylwetkami. Na wystaw

Ormianie i secesyjne damy - wystawa Teodora Axentowicza

Teodor Axentowicz urodził się w  siedmiogrodzkim Braszowie w 1859 roku i zasłynął jako malarz pięknych kobiet. Paryżanki i krakowianki z rozkoszą pozowały do portretów, na których wyglądały po prostu wspaniale - wytworne, subtelne, o alabastrowej cerze i zamyślonych przejrzystych oczach. Malował Sarę Bernhardt i słynącą z urody córkę redaktora naczelnego Le Figaro Henriettę Fouquier, a także żonę - Izę  Giełgud pochodzącą z litewskiego rodu osiadłego w Anglii. Kiedy kilka lat temu odwiedzałam w Krakowie moją przyjaciółkę, która wynajmowała pokój u starszej pani, ze zdumieniem zobaczyłam, że na dawno nie malowanej ścianie wisi portret Axentowicza - prześliczna młoda kobieta, zadumana, w półpostaci. Dowiedziałam się jedynie, że obraz był w rodzinie starej krakowianki od lat. Nie ośmieliłam się zapytać, czy to jej własny portret z czasów młodości. Obrazy Axentowicza, jak sądzę, można znaleźć w wielu domowych kolekcjach w Krakowie. Obecnie również na aukcjach cieszy się duży

Malarz i jego dwie żony - wystawa Maxa Wislicenusa

Malarz Max Wislicenus (1861-1957) miał dwie żony. Najpierw poślubił Else, utalentowaną artystkę hafciarkę. Był już wtedy uznanym  twórcą, który co prawda urodził się w Weimarze, ale po studiach w Dusseldorfie, największe sukcesy odnosił w środowisku artystycznym Monachium. Miał 35 lat, kiedy dostał propozycję objęcia katedry rysunku na uczelni artystycznej w Breslau, jak w owym czasie nazywano Wrocław. Został tu przyjęty jak gwiazda - panie z towarzystwa z chęcią pozowały mu do portretów, a jego przyjacielem został słynny architekt Hans Poelzig, który zaprojektował m.in. Pawilon Czterech Kopuł, który możemy dziś oglądać w Parku Szczytnickim, w pobliżu  Hali Stulecia Maxa Berga. I wtedy poznał jeszcze bardziej utalentowaną niż żona początkującą artystkę, Wandę, która była jego studentką. Flirt z niezwykle urodziwą Polką przerodził się w płomienny romans, który przetrwał lata. Gdy o 17 lat młodsza artystka uciekła przed uczuciami niemieckiego malarza w Karkonosze, on nie m

Tajemnica „Biczowania"

Przedstawienie Jezusa chłostanego przez żołnierzy w asyście przyglądającej się tej scenie publiczności na dziedzińcu pałacu Piłata, w Wielki Piątek, tuż po skazaniu Chrystusa na śmierć to motyw, który opisany został w Nowym Testamencie. W sztuce temat ten znany był od IX wieku. Podejmowano go często w wiekach średnich (przykładem może być fresk w klasztorze dominikanów w Krakowie), ale i później w epoce  renesansu i baroku. Biczowanie malował  Piero della Francesca i Caravaggio, a także Rubens i jego uczniowie. Nierzadko namalowane sceny biczowania autorstwa  nieznanych dziś mistrzów,  zdobiły ołtarze kościołów i kaplice pałacowe, a także prywatne kolekcje zamożnych wielbicieli sztuki. W ramach Galerii Jednego Obrazu w Muzeum Historii Katowic pokazany został  barokowy obraz ze zbiorów prywatnych, nazwany od tematyki dzieła „Biczowaniem”. Pracownicy muzeum nie zdradzają nazwiska właścicieli eksponowanego czasowo dzieła, bo po licznych kradzieżach w domach krakowskich ko

Kuczoka sen o jednorożcu

Jednorożce najpopularniejsze były w średniowieczu, choć o ich istnieniu pisano już wcześniej. Wyglądały jak konie, z lwimi ogonami i jelenimi rogami między którymi pysznił się róg. Podobno  zawierał truciznę, ale i antidotum na nią. Dlatego też był towarem pożądanym przez ówczesnych władców. O tym czy róg był faktycznie od prawdziwego jednorożca świadczył test, któremu go poddawano. Dookoła skorpiona zakreślano rogiem okrąg. Jeśli był to róg prawdziwego jednorożca to skorpion nie mógł uciec z  kręgu. Wierzono też, że róg ten ma właściwości lecznicze, stąd częste w średniowiecznej sztuce przedstawienia polowań na jednorożce. Podobno ukazywały się jedynie dziewicom, gdyż były istotami uosabiającymi niewinność, bezgrzeszność i czystość. Na witrażach powstających w wiekach średnich towarzyszą dziewicom, czasem nagim niczym Ewa tuż po stworzeniu, w rajskim ogrodzie, nierzadko też przywiązanym do drzewa przez złoczyńców. Obecność jednorożca sygnalizuje również doskonałość i s

Plątaniny ukraińskiego surrealisty

Obraz
Ivan Marchuk (a raczej Iwan Marczuk - bo, jak sądzę, tak właściwie należałoby przetłumaczyć imię i nazwisko tego malarza) jest jedynym ukraińskim artystą, który został zaliczony w poczet Złotej Gildii Akademii Sztuki Współczesnej w Rzymie. Jak dotąd stworzył ponad 5 tysięcy prac i miał około 100 wystaw. Ma 78 lat, charakterystyczne wąsy przypominające wąsy Piłsudskiego (tyle że białe) i burzliwą biografię. Urodzony w 1936 roku w Moskalewce w powiecie tarnopolskim, ukończył Lwowski Instytut Sztuki, a potem wyjechał do Kijowa. W 1989 roku podjął decyzję o emigracji. Mieszkał w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. A potem w 2001 roku wrócił  do Kijowa, co wielu zdziwiło, bo opuszczając Ukrainę nie miał zbyt dobrych wspomnień.W latach 70. był prześladowany, gdy nie chciał się podporządkować ówczesnym wymogom obowiązującym artystów. Musiał więc swoje prace pokazywać nie w galeriach, lecz we własnym domu. W Kijowie mieszka i tworzy do dziś. W warszawskiej galerii Kordegarda otwa