Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2015

Piekielne Metropolis

Byłam w piekle. Piekle wybrukowanym nie dobrymi chęciami, ale czarną folią, tą samą którą stosuje się do wyrobu worków na śmieci. Piekło wybrukowane śmieciami. Ludzkimi odpadkami, istotami chorymi i zdegenerowanymi. Widziałam ludzi "pokawałkowanych pisakiem" jak świniak narysowany w dziale mięsnym w Tesco. Można kupić część zadnią albo golonkę. Człowiek to też zwierzę, też można zrobić z niego potrawę. Człowiek zniszczył naszą piękną planetę. Zniszczenia ekologiczne, choroby, larwy, robactwo. I  zwisająca z sufitu ucięta ręka, którą bawiły się dzieci podsadzane przez młodego tatusia, z którym przybyły obejrzeć wystawę. Jakbym znalazła się wewnątrz opowieści Chucka Palahniuka. Kalekie, chore, zdeformowane, brudne Metropolis. Wystawę  "Projekt Metropolis" w  nowym Muzeum Śląskim oglądałam przy dźwiękach piłowania, jakie dochodziło z pomieszczeń tuż obok wystawy. W dodatku z projektora naprzeciw schodów słychać i widać było ujadające psy. Atmosfera jak w

Nikifor i Nikifory

Jest jednym z najbardziej znanych przedstawicieli malarstwa naiwnego. Jego obrazy pokazywane były we Francji, Belgii, Holandii i Niemczech. Za życia uchodził za wariata, niedorozwiniętego żebraka, który coś tam sobie w zeszycikach gryzmolił. Dokładnie nie wiadomo kim był i skąd pochodził. Jego ojcem był prawdopodobnie Polak, matka łemkowską głuchoniemą żebraczką. Malował Krynicę - jej ulice, wille i cerkwie. Nikt nie uczył go malowania. Nikt nie dawał mu lekcji, a i żadnej uczelni poza szkołą życia nie ukończył. Jednym słowem talent samorodny. Nikifor Krynicki, bo tak zapisano mu w papierach, kiedy pojawiły się plany wysłania go za granicę, bo spodobał się  jednemu z profesjonalnych artystów (ukraińskiemu malarzowi Romanowi Turynowi), który jeszcze w latach 30-tych zainteresował się błąkającym się po Krynicy dziwakiem, i kilka jego prac zawiózł do Paryża, gdzie kapiści zachwycili się tą nieprofesjonalną twórczością i zapragnęli poznać jego autora. Do wyjazdu nie doszło.

Ahasver u Szołajskich

Przed II wojną światową  Drohobycz liczył niecałe 40 tysięcy mieszkańców. Jednym z najbardziej znanych był Bruno Schulz,  pisarz i grafik, twórca "Sklepów cynamonowych" i "Sanatorium  Pod Klepsydrą" oraz autor rewelacyjnej, choć mało znanej i niedocenianej  "Xięgi bałwochwalczej". Innym wybitnym twórcą, który urodził się w Drohobyczu, był malarz Maurycy Gottlieb, syn zamożnego właściciela rafinerii naftowej.  Kształcił się w szkole bazylianów w rodzinnym mieście, a następnie w lwowskim gimnazjum, skąd go wyrzucono za narysowanie karykatury jednego z nauczycieli. Aby studiować wyjechał do Wiednia. Od początku studiów podjętych na tamtejszej akademii interesował się historią i zafascynowany był tym jak ją malował Jan Matejko, którego obraz "Rejtan" pokazywany był w ówczesnej stolicy Monarchii Austro-Węgierskiej.  Co ciekawe, podczas późniejszych studiów w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych Maurycy Gottlieb został ulubionym uczniem wła

Szklane ogrody o zmierzchu

Piękne istoty o smukłych ciałach uwięzione jak syreny w przezroczystych bryłach. Delikatne i drobne formy, których nie sposób wydostać z wnętrza, w którym jakimś cudem się znalazły. Jak rusałki albo posągi Antonia Canovy, które czarodziej za pomocą nieznanego zaklęcia  zamknął w szklanej pułapce. Nie bez powodu przywołuję tu tytuł serii filmów z Brucem Willisem. Wszak jest to aktor, którego kpiący uśmieszek i ironia nadają tej typowej produkcji typu "zabili go i uciekł"  swego rodzaju komediowego uroku. Artyści szkła z wrocławskiej ASP zawsze robią na mnie wrażenie swoimi pomysłami. Ich małe formy rzeźbiarskie przełamują schematy myślenia na temat szklanej powierzchni. Bo gdy mówimy szkło mamy przed oczami szybę, lustro, wazon, coś prostego w kształcie i  kruchego jako materiał.W katowickiej galerii "Rondo Sztuki" otwarta została wystawa prac 21 artystów reprezentujących wrocławską uczelnię artystyczną. Do 11 marca można zatem oglądać malarskie abstr

Ikony, cerkwie i lalki

Dwudziestego pierwszego lutego minie czwarta rocznica śmierci Jerzego Nowosielskiego, malarza i teologa kojarzonego z prawosławiem i mistycznym pojmowaniem sztuki, twórcy obrazów figuralnych i scen religijnych, które wypełniają ściany i ikonostasy  cerkwi w całej Polsce. Urodzony w Krakowie w 1923 roku Jerzy Nowosielski rozpoczął naukę u spadkobiercy Młodej Polski Stanisława Kamockiego, po czym zaczął kilkumiesięczne studia w ławrze unickiej w Uniowie pod Lwowem, gdzie nauczył się "pisać" ikony. Po II wojnie światowej związał się z Grupą Krakowską, studiował na ASP, został asystentem Tadeusza Kantora, fascynował się twórczością Tadeusza Brzozowskiego i  malował płaskie obwiedzione  wyraźnym konturem sylwetki  przypominające portrety Amedeo Modiglianiego. W latach 50. zainteresowały go  postacie uprawiające sport i najchętniej malował  gimnastyczki o wydłużonych kończynach i smukłych tułowiach.  Fascynowało go również malarstwo naiwne z jego sztywnością, prosto

El Greco w Europeum

Jak to się stało, że Grek został jednym z najwybitniejszych przedstawicieli malarstwa hiszpańskiego? Mało tego, Grek, który wyruszył z Kandii na wyspie Korfu i udał się wprost do Wenecji, zmieniał mistrzów jak rękawiczki  (zaczynając od Tycjana skończył w pracowni Tintoretta), po czym bardzo szybko ruszył na podbój Rzymu, gdzie - mówiąc językiem współczesności -  załapał się, do najbardziej prestiżowej Academii di San Luca. Miał nawet czelność spotkać się z papieżem, któremu zaproponował, że zdrapie freski Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej i zastąpi je własnymi, jako że już w czasach wczesnej młodości, mieszkając w Kandii specjalizował się w malowidłach ściennych i ma do tego odpowiednie kwalifikacje. Kim był ów niebywale świadomy swojej wartości malarz? Nazywał się Domenicos Theotocopoulos i urodził się w 1541 roku na Krecie. Po dwudziestu kilku latach spędzonych w Grecji, udał się do Italii, gdzie narobił sobie tylu wrogów, iż z przyjemnością przeniósł się do Hiszp

Rembrandt w Szczecinie

"Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta pokazywany w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Szczecinie przyciągnął prawdziwe tłumy. Po części dlatego, że to pierwszy pokaz tego dzieła w szczecińskim muzeum, a po części bo to Rembrandt Harmenszoon van Rijn (1606-1669) - jeden z tych mistrzów holenderskiego baroku, którego nazwisko ściąga do muzeów nawet tych, którzy zwykle unikają wernisaży. Rembrandt najbardziej znany jest dzięki swym znakomitym portretom i autoportretom, przedstawieniom bractw i gildii, tudzież wielkoformatowym obrazom o tematyce biblijnej. Do najpopularniejszych dzieł tego mistrza holenderskiego baroku należy "Straż nocna", znana także jako "Wymarsz strzelców", praca z 1642 roku  (ściemnienie werniksu powodowało iż dawniej uważano, że jest to scena nocna, czyli tzw.nokturn - prawidłowa nazwa to zatem "Wymarsz strzelców") i  o dziesięć lat wcześniejsza "Lekcja anatomii dr Tulpa", przedstawiająca n