"Moje kobiety nie odgrywają żadnych ról, opowiadają o prawdziwych emocjach i uczuciach" - wywiad z katowicką artystką Moniką Starowicz.

W cyklu Wywiad z artystą - Monika Starowicz


Artystyczne spojrzenie: W Pani pracach prezentowanych na wystawie w Muzeum Historii Katowic dominuje kobieta - najczęściej zmysłowa, erotyczna, władcza, naga, ale też sama, bez męskiego towarzystwa. Skąd taka tematyka i kim były modelki pozujące do rysunków i plakatów, które możemy zobaczyć na ekspozycji?


Monika Starowicz: Kobieta jest główną bohaterką tego cyklu. To jest temat mi najbliższy, bo traktuje o mnie samej. Nie wiem, skąd taka tematyka, chyba z potrzeby serca. Nie mam modelek, one powstają w mojej głowie i każda z nich jest częścią mnie.


Artystyczne spojrzenie: Tytuł wystawy "Wcielenia" sugeruje pewien rodzaj aktorstwa, co jest o tyle interesujące, że pokaz ten odbywa się w starej kamienicy mieszczącej  pełen kostiumów i eksponatów scenicznych Dział Teatralno-Filmowy MHK. Czy zatem kobieta z Pani prac może być nazwana aktorką wielu ról - eteryczną blond pięknością, demoniczną femme fatale, czy nawet wiedźmą?


Monika Starowicz: Tu nie ma miejsca na teatr. Moje kobiety nie odgrywają żadnych ról, opowiadają o prawdziwych emocjach i uczuciach. Jest kobieta zakochana, emanująca mocą, jest kobieta zamordowana, samotna, czekająca, opiekuńcza... Tytuł wystawy dotyczy moich osobistych wędrówek duchowych i jest związany z przemyśleniami na temat reinkarnacji. Każdy rysunek to kolejne wcielenie, kolejna historia, epoka. 


Artystyczne spojrzenie: Jakie były źródła inspiracji tych rysunków? Jacy artyści wywarli wpływ na Pani twórczość, bo w niektórych pracach dostrzegam kreskę Aubreya Beardsleya, a nawet wpływ secesji?


Monika Starowicz: Niewątpliwie, jak każdy twórca mam swoje fascynacje i akurat sztuka secesyjna także należy do kręgu moich zainteresowań. Mam bardzo wielu ulubionych twórców i trudno mi powiedzieć, który wywarł na mnie największy wpływ. Rysunki, które pokazuję na Kopernika 11 powstawały bardzo spontanicznie. Inspiracją była podróż przez historię ludzkości, poprzez epoki, religie i wydarzenia.


Artystyczne spojrzenie: Niektórzy mówią o Śląskiej Szkole Plakatu, czy Pani prace można również zakwalifikować do tej "szkoły"? 


Monika Starowicz: Nie ma czegoś takiego. Jest Polska Szkoła Plakatu i graficy ze Śląska także tworzyli w tym duchu. Moje pokolenie plakacistów jest zafascynowane Polską Szkołą Plakatu i wielu z nas utożsamia się z tym myśleniem, ale każdy z nas kroczy własną ścieżką i kreuje swój własny niepowtarzalny styl. Podobnie, jak Mistrzowie Polskiej Szkoły Plakatu - stawiamy na indywidualność ;)


Artystyczne spojrzenie: Niektóre Pani plakaty wykonane zostały do spektakli teatralnych. Czy lubi Pani teatr i czy jakieś spektakle szczególnie oddziałały na Pani twórczość?


Monika Starowicz: Lubię teatr, choć rzadko bywam. Raczej tworzę plakaty do wystaw plakatu teatralnego. Często projekty zamawia u mnie Krzysztof Dydo - najsławniejszy kolekcjoner i znawca polskiego plakatu. Krzysztof jest wielkim propagatorem sztuki plakatu, organizuje mnóstwo wystaw tematycznych na całym świecie, wydaje również bardzo piękne publikacje o polskim plakacie. Miło jest być w gronie przyjaciół Krzysztofa i tworzyć dla niego.


Artystyczne spojrzenie: Czy podczas pracy twórczej słucha Pani muzyki, a jeśli tak, to jakiej?


Monika Starowicz: Muzyka zawsze towarzyszyła mi w tworzeniu. Jest bardzo inspirująca. Często sama do mnie przychodzi. Raz jest to jazz, raz heavy metal, a czasem Mozart lub przepiękna mistyczna muzyka Św. Hildegardy z Bingen. Właśnie muzyka Hildegardy, która była niezwykłą osobowością towarzyszy mi ostatnio najczęściej.


Artystyczne spojrzenie: O jakiej porze najlepiej się Pani pracuje twórczo - rano czy wieczorem? 


Monika Starowicz: Najczęściej pracuję wieczorami. Siedzę do późna, przy muzyce, z wielkim kubkiem pysznej herbaty, a dookoła leży mnóstwo porozrzucanych narzędzi, papierów, ścinków.


Artystyczne spojrzenie: Który etap pracy jest dla Pani najprzyjemniejszy - początek czy finisz?


Monika Starowicz: Trudno powiedzieć. Cały proces jest przyjemny, choć finisz, kiedy jestem już pewna swoich decyzji, jest bardzo kojący.


Artystyczne spojrzenie: Czy zdarza się, że czerpie Pani pomysły do swoich prac z literatury lub poezji?


Monika Starowicz: Tak, zwłaszcza podczas tworzenia cyklu "Wcielenia" - często  pojawia się tam poezja wykaligrafowana na granicy czytelności. Tylko ja wiem, co tam jest napisane. Czasem podkradam wiersze poetom, czasem załączam swoje własne teksty, a czasem również wykorzystuję teksty znajomych. Za ich zgodą oczywiście.


Artystyczne spojrzenie: Czy Katowice w jakiś szczególny sposób wywarły wpływ na Panią, czy są tu miejsca, które Panią inspirują?


Monika Starowicz: Katowice to takie dziwne miejsce, które jest na swój sposób zarazem piękne i paskudne. Mają swoje magiczne zakątki. Niestety coraz ich mniej, bo włodarze miasta uparli się, aby wszystko zabetonować albo  zabudować galeriami handlowymi. Unikam jak tylko mogę centrum miasta - odrzuca mnie. Są oczywiście takie cudowne miejsca jak galerie Muzeum Historii Katowic. Piękne ślady przeszłości, wspaniała stara energia i magia - na szczęście tego nie udało się zalać betonem. Okolice ul. Kościuszki i całe południe Katowic to już ta część, gdzie można mieszkać, tworzyć i inspirować się. Mnie osobiście raczej ciągnie do lasu. Moja myśliwska pasja i umiłowanie piękna doskonale ze sobą współgrają. Zatem mogę powiedzieć, że najbardziej inspirujący dla mnie jest las. Tam mam swoje magiczne zakątki i tam ładuję bateryjki.


Artystyczne spojrzenie: Jakie są Pani plany wystawiennicze na najbliższą przyszłość. Gdzie oprócz Muzeum Historii Katowic będzie można obejrzeć Pani prace?


Monika Starowicz: Trudno mi mówić teraz o planach wystawienniczych. Moje "gołe baby", czyli cykl "Wcielenia" były już prezentowane w kilku miejscach, m. in. w Jaworznie, Chrzanowie, Reykjaviku i Mińsku na Białorusi. Pewnie jeszcze gdzieś pojadą. 

Artystyczne spojrzenie: Dziękuję, że zechciała Pani odpowiedzieć na moje pytania.

Rozmawiała: Ewa Mecner


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brawurowa premiera "Manekinów" w Operze Wrocławskiej

"Staram się zbytnio nie intelektualizować swojego malarstwa" — wywiad z argentyńskim malarzem Alejandrem Mariottim

"Nasze imprezy są flamenco, żyjemy flamenco, śpimy flamenco i jemy flamenco" – wywiad z Tomatito