Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2016

Szuflada Wisławy Szymborskiej

Obraz
Wystawa "Szuflada Szymborskiej" w krakowskiej Kamienicy Szołayskich to dla miłośników poezji naszej noblistki miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić, jeśli się chce troszkę zajrzeć w prywatność Wisławy Szymborskiej. Jest tu bowiem prawie wszystko to czym żyła, co ją bawiło i co zbierała.  Z krakowskiego mieszkania Szymborskiej przeniesiono tu np. mnóstwo kolaży, ale i nie posegregowanych wycinków ze starych gazet i pism ilustrowanych, z których powstawały prześmieszne surrealistyczne kartki, które wysyłała znajomym i przyjaciołom. Na wystawie widz może sobie takie wysuwane, specjalnie przygotowane na potrzeby ekspozycji, "szuflady",  obejrzeć, zaglądając w zakamarki świata poetki. Jest tu również kolekcja zbieranych przez nią uroczych, choć nierzadko kiczowatych, pocztówek, a także niebywałe prezenciki od znajomych - zapalniczki, figurynki i inne, jak to dawniej mówiono, "durnostojki", które z upodobaniem gromadziła w swoim nie najobszern

We wnętrzu (świata) obrazów Beksińskiego

Z ciemności korytarzy oświetlonych ogniskami, zapalającymi się na chwilę, wpływam do jaskini wypełnionej krwawym śniegiem (?), na wzgórzu płoną inne ogniska, mijam ściany podziemnej komnaty obwieszone obrazami Zdzisława Beksińskiego, słyszę złowróżbne ptaki, przenikam do kolejnego przestronnego wnętrza, a gdy znienacka unoszę wzrok widząc skrawek nieba i gigantyczne kościste postacie nieruchome jak prezydenckie skalne rzeźby z Mount Rushmore, znów sunę przez mroczne pomieszczenia wprost ku lazurowej postaci bez twarzy, której dłoń, zielonkawa i trupia, wpycha mnie w ciemność kołyski-grobu. Potem znów tonę w mroku, ustaje muzyka śmierci, na szczęście nie mam klaustrofobii i szczęśliwie wychodzę z "De profundis", z wnętrza świata zbudowanego z obrazów Beksińskiego, z surrealistycznego, pełnego śmierci i lęku, przenikającego niczym sztylet wbity znienacka prosto w serce filmu, wprost w pełną identycznych postaci salę z zawieszonymi na ścianach chorobliwymi wizjami

Między nadrealizmem a jazzem - wystawa Rafała Olbińskiego

Rafaelowskie piękno idealnych kobiet, które w onirycznym pejzażu po prostu trwają, otoczone na pozór przypadkowymi przedmiotami, unoszą się ku błękitnemu niebu, przekształcają w zamyślone syreny otoczone morzem, albo zdejmują maski, pod którymi, niczym posągi, drzemią ich kamienne oblicza. Postacie wykreowane przez Rafala Olbińskiego przypominają te z surrealistycznych prac Rene Magritte'a, lecz mają w sobie także coś z kobiet malowanych przez Kazimierza Mikulskiego, choć artysta przyznaje się również do fascynacji balthusowskim ideałem piękna. Ja jednak dostrzegam wpływy Balthasara Klossowskiego raczej w specyficznej ciszy wypełniającej pejzaże z kobietami Olbińskiego, które można oglądać w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie. Rafal Olbiński, mimo dawno przekroczonej siedemdziesiątki, wygląda bardzo... młodzieńczo i nie przestaje malować. Po 32 latach spędzonych w Nowym Jorku postanowił wrócić do Polski i osiadł w Warszawie. Jak na artystę w tym wieku był to kro

Węgierska wizja polityki, czyli okiem buntownika - wystawa Csaby Nemesa

Csaba Nemes, węgierski artysta, którego wystawa "Gdy polityka wkracza w codzienność" gości w przestronnych salach krakowskiego MOCAKu, maluje tradycyjnie, zdawać by się mogło konserwatywnie. Portrety, autoportrety, pejzaże, miejskie scenki z kawiarenek i placów zdradzają świetny, choć nieco anachroniczny sposób pokazywania rzeczywistości. To jednak tylko pozory. Csaba Nemes to wywrotowiec, mamiący widza ślicznymi obrazkami z miasta, nad którym  dosłownie uniesieni egzystują zwykli, banalni ludzie. Społeczeństwo węgierskie, ludzie z wielkich miast takich jak rodzinne miasto Csaby Nemesa - Budapeszt, ludzie którzy chcą się bawić i zarabiać, którzy chcą wygodnie żyć, ale nie mogą, bo ich nie stać. Skąd my Polacy to znamy? Ano teraz z własnego podwórka. Polityka przeżarła  i zniszczyła Węgrów. Na obrazach Nemesa widzimy samochody policyjne, ekipy mediowych wozów transmisyjnych, które niczym sępy stoją w oczekiwaniu na "akcję", widzimy też ludzi z wysiłki

Tadeusz Kantor - Marioneta

W krakowskiej Cricotece, po "Kolekcji" i "Dzieciństwie", w nowym gmachu przy Nadwiślańskiej, na trzecim piętrze, zagościła "Marioneta". Wystawa prezentuje obiekty ze spektakli teatralnych Tadeusza Kantora. Świetna aranżacja, gasnące i zapalające się światła, wynurzające się z ciemności niczym awangardowe rzeźby przedmioty-rekwizyty (np. Goplana i Elfy ze spektaklu "Balladyna"), które pozna niewątpliwie każdy teatralny widz uczestniczący w spektaklach mistrza z Wielopola Skrzyńskiego... Układ ekspozycji ma charakter historyczny, tak aby uwzględnić kolejne etapy twórczości Kantora, choć oczywiście wystawy nie trzeba zwiedzać trzymając się chronologii, ale podchodząc do tych obiektów, które nas zainteresują, albo do tych które już się widziało wcześniej podczas spektaklu. Oglądanie można przerywać zasiadając na krzesłach i delektując się  filmami, na których uwieczniono fragmenty spektakli. Idąc chronologicznie można zapoznać się z Pod

Tempus fugit, czyli o przemijaniu w grafice

W Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie obejrzeć można niezwykłą wystawę. Niezwykłą o tyle, że grafiki z XVI, XVII, XVIII i XIX wieku ze zbiorów krakowskiej Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie zestawiono z dziełami twórców współczesnych i to nie tych, którzy inspirowali się twórczością dawnych mistrzów grafiki, lecz artystów związanych z nurtem konceptualnym. Obok  rycin z serii "Triumf miłości nad wszystkim" (wykonanych w 1596 roku w Awinionie), miedziorytu Cornellisa Galle "Vanitas z czaszką, gałązką róży i zegarem" wykonanego w Antwerpii w I połowie XVII wieku, umieszczono współczesne prace fotograficzne Zygmunta Rytki ("Przedziały czasowe"z 2005 roku). W drugiej sali miedzioryt  z 1580/1600 "Krajobraz ze śmiercią prowadzącą strzały Kupidyna" i inne grafiki z XVII wieku zestawiono z cieniami szkieletów zwierzęcych na jednej ze ścian, co daje znakomity efekt  danse macabre, zwłaszcza że w kolejnej sali można podziwiać g

Andrzej Wajda i jego szkicownik

Andrzej Wajda, znakomity reżyser, nagrodzony w 2000 roku Oskarem za całokształt twórczości, zasiadający w Akademii Francuskiej, twórca tak wybitnych filmów jak "Kanał", "Popiół i diament", "Wesele", "Ziemia obiecana" i całego mnóstwa fantastycznych spektakli teatralnych ("Biesy", "Nastasja Filipowna", "Zbrodnia i kara"), obchodził kilka dni temu 90. urodziny. Nie wszyscy jednak wiedzą, że oprócz łódzkiej Filmówki (ukończonej w 1953 roku, ale dyplomem zwieńczonej dopiero 7 lat później) studiował przez 3 lata (1946-1949) w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, którą to uczelnię wspomina z ogromnym sentymentem, przywołując m.in. postać studiującego w tym czasie malarza Andrzeja Wróblewskiego, który już wtedy był wyróżniającą się osobowością twórczą. W 1948 roku Wajda dołączył do Grupy Samokształceniowej prowadzonej przez Wróblewskiego. Z okazji 90-tych urodzin w krakowskim Muzeum Sztuki i Techniki Japoński

Teatralna klatka w Muzeum Śląskim

W Muzeum Śląskim można zobaczyć instalację Post - Apocalypsis nawiązującą do słynnego przedstawienia Grotowskiego Apocalypsis cum Figuris. Nie tak dawno we wrocławskim Muzeum Współczesnym można było obejrzeć wystawę zdjęć Jerzego Grotowskiego i jego teatralnych eksperymentów ("Wędrowanie za... Jerzy Grotowski" na fotografiach Jana Krzysztofa Fiołka). Grotowski do dziś na świecie darzony jest ogromną estymą, natomiast w Polsce znany jest raczej w gronie miłośników teatru i teatrologów. Instalacja w Muzeum Śląskim w Katowicach to replika nagrodzonej Złotym Medalem na prestiżowym Quadriennale w Pradze instalacji, tyle że nieco zmodyfikowana. Przedstawia klatkę, w której uwięziono siedem drzew, w które wbite zostały umocowane w przemyślny sposób przekaźniki, umożliwiające słuchanie fragmentów wierszy  i  dźwięki pogodowe z różnych zakątków świata, gdzie zdarzyła się katastrofa  (Czarnobyl, Fukushima). Do klatki może wejść każdy, przyłożyć czoło lub ucho do specjaln