Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2015

Martwe natury i portrety, czyli nie tylko tulipany

Holandię kojarzy się często wyłącznie z tulipanami (nie bez powodu kraj ten słynie z największej ilości odmian tulipanów, które rozsyłane są na wszystkie kontynenty), choć nie wszyscy wiedzą, że w XVII wieku  Holendrów ogarnęło szaleństwo  znane jako tulipomania (1636-1637), o której opowiada np. książka "Tulipanowa gorączka" Deborah Moggach. Kwiaty te, sprowadzone do Holandii z Imperium Osmańskiego (można było takiego osmańskiego tulipanka obejrzeć latem na wystawie Ottomania w krakowskim MN) są  zatem istotnym tematem wielu barokowych obrazów, w tym również tych, jakie można obejrzeć na wystawie w szczecińskim Muzeum Narodowym. Jednak, jak przekonują twórcy wystawy, Holandia to nie tylko tulipany. Owocowe zestawy starannie rozmieszczone na stolikach, kielichy i patery ustawione na stołach uginających się od wiktuałów, wyrafinowane portrety mieszczan w ciemnych strojach z kosztownego sukna, wymyślnie upozowanych na tle rozległego krajobrazu, sceny batalistyczne

Normandzkie pejzaże w Poznaniu

Normandia. Miejsce, gdzie narodził się impresjonizm, gdzie specyficzne jasne światło urzekło francuskich (i nie tylko) artystów, którzy wynajmowali tam domy, plażowali, portretowali letników, obserwowali fale morskie, na których kołysały się statki, żaglówki, łódki. Miejsce, gdzie wspaniały dom i otaczający go ogród  (Giverny) miał Claude Monet, który zafascynowany  gotycką katedrą w Rouen z upodobaniem niemal 30 razy uwieczniał jej zmieniającą się w różnych oświetleniach  dwuwieżową fasadę. To także miejsce, gdzie na skalistej wyspie znajduje się klasztor św. Michała (Mont Saint-Michel), który uwieczniali pisarze (m.in. Amerykanin Henry Brooks Adams w "Mont Saint - Michel and Chartres" i Francuz Maxime Chattam w "Le Sang du Temps"), muzycy (Mike Oldfield, Patrick Brouguiere) i filmowcy (np. Bernt Amadeus Capra w "Mindwalk"). Normandia to miejsce szczególne - kojarzone we Francji z beztroskimi wakacjami, letnim wypoczynkiem, przejrzystym pow

Galeria Śląskiej Sztuki Sakralnej

W nowej siedzibie Muzeum Śląskiego otwarta została stała ekspozycja dzieł sakralnych, z kolekcji, którą zapoczątkował w okresie międzywojennym znany historyk sztuki i pierwszy dyrektor MŚ profesor Tadeusz Dobrowolski. Niestety  wojna i okupacja hitlerowska eksponowanie dzieł udaremniły - niemieckie Muzeum Śląskie w Bytomiu, gdzie znalazły się "sakralia", zostało zburzone. Dopiero po wielu latach w 1983 r. zaprezentowano je w Muzeum Archidiecezjalnym w Katowicach, skąd po wielu staraniach zostały przetransportowane do nowej siedziby Muzeum Śląskiego.  Ekspozycja nie jest duża, ale ma sporo interesujacych eksponatów. W aranżacji starano się wykreować przestrzeń nawiązującą do świątyni, czyli do miejsca gdzie dzieła te znajdowały się pierwotnie. Patronuje jej święta Barbara, której wizerunek znajduje się przy wejściu, a także  znajdującej się obok ekspozycji poświęconej historii Górnego Śląskiej, stanowiąc jej uzupełnienie. Eksponaty pochodzą z okresu średniowiec

Było pastelistów wielu...

Obraz
Pastel nie jest łatwą techniką. Każdy  kto próbował rysować pastelowymi kredkami wie jak łatwo się osypują, jak łatwo pobrudzić podłoże, rozetrzeć, a jak już jakimś cudem uda się pracę skończyć to dumnie wystawiona, doskonale oświetlona praca może po pewnym czasie zblaknąć. Dlatego pastele wymagają specjalnego oświetlenia i zabiegów konserwatorskich. Wystawa "Od Marteau do Witkacego" w warszawskim Muzeum Narodowym to szczególny rarytas. Pokazywane jedynie przez 3 miesiące prace pochodzą niemal w całości z kolekcji, która jest specjalnie chroniona i nie jest eksponowana na wystawie stałej (wyjątkiem jest tylko autoportret Wyspiańskiego będący ozdobą  Gabinetu Grafiki kolekcji XIX wieku). Prac jest sporo, bo aż 250,  przy czym oprócz tak znanych artystów jak Stanisław Wyspiański, Olga Boznańska, Leon Wyczółkowski, Teodor Axentowicz czy "tytułowy" Witkacy, pojawiają się tu twórcy zapomniani (Jan Rembowski, Kazimierz Mordasewicz)  i nieznani. Prócz pols

Rysunkowe szaleństwo w Muzeum Architektury

Rysować każdy może i każdy rysuje. Może to robić niezależnie od umiejętności i okoliczności. Od dziecka każdy kiedyś sobie ołówkiem z pewnością bazgrał. Na zeszytach, kartkach, marginesach, z nudów, próbując komuś coś wyjaśnić, rysując drogę do celu, tłumacząc jak gdzieś dojść, notując sobie coś... Rysunek jest uniwersalny. W połowie lat 60. we Wrocławiu zorganizowano Triennale Rysunku. Andrzej  Will i Andrzej Lachowicz zogranizowali konkurs, który na ponad 30 lat na stałe zagościł w stolicy Dolnego Śląska. A grono polskich rysowników było doborowe. Dwie ostatnie edycje  konkursu w 1992 r. i rok później nabrały wręcz rangi międzynarodowej. Potem niestety na wiele lat triennale zamarło, by w tym roku niczym feniks z popiołów powstać pod nową nazwą  Międzynarodowego Festiwalu Współczesnego Rysunku Think Thank lab Triennale. Triennale w nowym kształcie zorganizowano w kilku miejscach - w Muzeum Architektury, "Barbarze" na ul. Świdnickiej, w galerii Neon na wrocła

Malarstwo krakowskie w MOCAKu

Mają po dwadzieściakilka lub trzydzieści lat. Mieszkają w Krakowie, choć często nie jest to miejsce ich urodzenia. Ukończyli różne uczelnie  (Gdańsk, Łódź). Związani są jednak z krakowską Akademią Sztuk Pięknych i krakowskim środowiskiem artystycznym. Młodzi krakowscy malarze, których prace oglądać można na wystawie "Malarze z Krakowa. Generacja 1980-1990" w MOCAKu. Osobowości artystyczne, dla których polityka to najczęściej jedynie tło, na którym budują swoje malarskie opowieści (Viola Głowacka). Urodzili się już w czasach, gdy PRL odszedł  do niechlubnego lamusa historii. Malują to co ich otacza, ale też paradoksalnie mocno zanurzeni są w historii sztuki, do której z upodobaniem odwołują się stylizując swoje prace na dzieła dawne (Łukasz Stokłosa i jego postromantyczne mroczne portrety), postmodernistycznie rozbierając je na części (Ewa Juszkiewicz), albo też wykorzystując motywy z obrazów mistrzów minionych epok. Nawiązują też do historii sztuki powojennej -

Cholernie spadam. Tadeusz Kantor

Najlepiej wjechać windą. Albo wejść po schodach, spoglądając na rzekę przez maleńkie otwory w ażurowych ścianach "zardzewiałej" nowej "Cricoteki". Ponad  Wisłą widać wieże kościelne i kamienice Kazimierza. Na trzecim piętrze wkraczamy w świat Tadeusza Kantora. Słychać jego głos z charakterystyczną artykulacją. "A wszyscy czekają, żebym sobie poszedł", mówi Kantor. Widzimy manekina przedstawiającego Kantora w czarnym stroju z trumną. Przegląda się w lustrze, podobnie jak wielkie obrazy namalowane przez twórcę "Wielopola, Wielopola" i "Umarłej klasy". Widzimy Infantki Velazqueza, które niczym hiszpańskie dziewczynki ze snu artysty towarzyszą Kantorowi, narcystycznie uwiecznionemu na wielu obrazach i zwielokrotnionych przez lustra. Bo lustra na wystawie porozstawiano wszędzie. Znów słyszymy głos Kantora. "Zawsze stałem przy drzwiach, stałem i stałem, a teraz siedzę".  A na obrazach widzimy Kantora. "Ścieram obr

Skandalistka Pola Dwurnik?

O Poli Dwurnik usłyszałam jeszcze zanim, po wypowiedziach na temat berlińskich sekscesów i śniadankach w stolicy Niemiec po upojnych nocach, przez Internet przetoczyła się fala krytyki, drwin i żarcików, które tak szybko jak się pojawiły tak też i ucichły. Polska malarka mieszkająca trochę w Berlinie a trochę w Warszawie, malująca  tradycyjne (o zgrozo!) obrazy, na których swoch kochanków pozamieniała w zwierzaki, o co ponoć sami zainteresowani nie mieli do niej pretensji. Ale nim to wszystko się stało, Pola zasłynęła jako dziecko znanego malarza Edwarda Dwurnika, który pozwalał jej bazgrać po swoim całkiem prawdziwym autentycznym obrazie. Obraz ten znajduje się, o ile mnie pamięć nie myli, w zbiorach wrocławskiego Muzeum Narodowego.U dołu widnieje autentyczna dziecięca bazgranina Poli. Pola, a właściwie Apolonia Dwurnik, córka znanego malarza i  fotografki Teresy Gierzyńskiej, nie ukończyła Akademii Sztuk Pięknych, lecz historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Mal

Tadeusz Kantor, Oskar Schlemmer i Balet Triadyczny

W krakowskiej Cricotece na wystawie "Schlemmer/Kantor", można zobaczyć zderzenie dwóch artystycznych osobowości, z których Tadeusz Kantor w Polsce jest niewątpliwie bardziej znany. Twórczość Schlemmera była dla Kantora źródłem inspiracji w latach 30. i 40. XX wieku. Fascynowały go zwłaszcza zagadnienia ruchu, przestrzeni i ciała "człowieka  jako odtwórcy zdarzeń cielesnych i duchowych". Na wystawie w Cricotece pokazano 40 rysunków i obrazów Kantora, z których najwcześniejsze zainspirowane zostały dziełami Schlemmera, twórczością Bauhausu, konstruktywizmem rosyjskim i niemieckim. Wchodząc na wystawę natrafiamy na szkicownik Kantora z czasów studiów na krakowskiej ASP, na serię rysunków do "Śmierci Tintagilesa" (1937 r.) i drewniane manekiny zwisające z góry niczym w spektaklu teatralnym.  Spektakl "Balladyna" z 1943 r. Podziemnego Teatru Niezależności, został zainspirowany twórczością Schlemmera, przefiltrowaną przez romantyzm Słow