Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2015

Nowe Muzeum Śląskie w Katowicach

W Katowicach otwarto nową siedzibę Muzeum Śląskiego, która powstała w wyniku  rewitalizacji terenów pokopalnianych, dzięki czemu udało się  stworzyć  przestrzeń do ekspozycji niemałych zbiorów lokalnych, w tym także Centrum Scenografii Polskiej. Kiedy kilka miesięcy temu oglądałam w jednym ze szklanych pawilonów wystawę "Metropolis" i widziałam jak ogromna jest przestrzeń do zagospodarowania, byłam raczej sceptycznie nastawiona do idei powstania muzeum w tym miejscu. Niektórzy twierdzili wówczas, że na to odludzie nikt nie przyjdzie, chyba że z sąsiednich Bogucic. Pojawiały się nawet głosy, że te szklane domki (rozbudowane świetliki naziemne dzięki którym dzienne oświetlenie dociera do wielu niżej położonych partii muzeum ) wyglądają jak pieczarkarnia, a pokopalnianych budynków nie da się wyremontować na planowane na czerwiec otwarcie. Obawy te okazały się płonne. Wszystko udało się może nie idealnie, bo kompleks muzealny nie jest jeszcze skończony, ale całkiem

Poeta w muzeum, czyli o papieżu awangardy i jego czasach

W warszawskim Muzeum Narodowym trwa ekspozycja  poświęcona poecie, krytykowi literackiemu  i wydawcy, Tadeuszowi Peiperowi. Zapomnianemu już trochę twórcy awangardowego pisma Zwrotnica, na łamach którego opublikował swój manifest "Miasto, masa, maszyna" (1922), głoszący kult cywilizacji wielkomiejskiej, wspaniałości wynikającej z rozwoju techniki i siły tkwiącej w masowych działaniach. W tym znaczeniu był Peiper prorokiem (określenie papież awangardy wydaje mi się nieco przesadne, bardzie pasuje chyba do Salvadora Dali), zapowiadającym literaturę ostatnich lat - od  modnego od pewnego czasu steampunk, czy popularnych w latach 80. filmów futurystycznych, którym patronuje "Łowca androidów" Ridleya Scotta, a nawet zabawy ortografią  animowanego polskiego serialu dla dorosłych "Włatcy móch". W Zwrotnicy  swoje wiersze umieszczali tacy poeci jak Julian Przyboś, Jan Brzękowski czy Jalu Kurek. Peiper, którego chyba próżno dziś szukać na lekcjach w s

Ruchomy i świecący, czyli Big Dipper w Renomie

Międzynarodowe Biennale Sztuki Mediów odbywa się od 1988 roku co dwa lata. Jest najstarszym chyba przeglądem  sztuki mediów w Polsce, którego twórcami są Piotr Krajewski, Violetta Kutlubasis - Krajewska i Zbigniew Kupisz. O tegorocznej  edycji Biennale WRO, która od maja odbywa się we Wrocławiu, pod hasłem Art&Science, napisano już chyba wszystko. Pokazy prac odbywają się w takich miejscach jak Centrum Sztuki WRO, WROAtelier,  Muzeum Narodowe, galeria Entropia, nowy gmach Biblioteki Uniwersyteckiej, Wrocławski Teatr Lalek  i dom handlowy RENOMA.  W dawnym "Pedecie", którego jeszcze przedwojenne wnętrza uwiecznił wrocławski pisarz Piotr Krajewski w swoich książkach (komisarz Eberhard Mock kupował tam m.in. swoje męskie perfumy), zwanym obecnie RENOMĄ, można obejrzeć instalacje przygotowane specjalne na WRO 2015. Na parterze znajduje się instalacja Kenny'ego Wonga "Squint", na ostatnim piętrze "Rolling Carpets" Francuza  Vincenta Voilla

Made in China w Szewskiej Pasji

Galeria Szewska Pasja powstała 5 lat temu we Wrocławiu.  Jest galerią uliczną, która swoją nazwę przyjęła od ulicy, przy której się mieści. Nie bez znaczenia jest też fakt, że znajduje się tu Uniwersytet Wrocławski i Instytut Historii Sztuki. Szewską Pasję tworzy 9 dwustronnych witryn, na których  artyści prezentują swoje dzieła graficzne. Celem powstania tego miejsca było stworzenie przyciągającej wzrok przestrzeni, która zajęta jest przez skłaniające do myślenia grafiki, zdobiące ulicę, a nie szpecące jak wiele reklam i szyldów. Ekspresja, żywe kolory, doskonała kreska i elementy humoru - takie elementy miały skłaniać przechodniów do zatrzymania się i przyjrzenia sztuce bezpośrednio na ulicy. Do końca czerwca można tu oglądać graficzne prace Artura Skowrońskiego, związanego z wrocławską Akademią Sztuk Pięknych. Artysty który zajmuje się także tworzeniem  grafik połączonych z drewnem (cykl "Głowy")  i interaktywnych instalacji.  Obecnie do galerii Szewska Pasj

Japońskie drzeworyty, impresjonistyczne widoki i Feliks Manggha Jasieński

Feliks "Manggha" Jasieński, herbu Dołęga - kolekcjoner, mecenas sztuki, wielbiciel  "japoników" i art nouveau . Urodził się w 1861 roku w ziemiańskiej rodzinie w Grzegórzewicach. Zmarł w 1929 roku w Krakowie. Jak zmieścił w swoim czteropokojowym mieszkaniu przy ulicy świętego Jana w Krakowie prawie 20 tysięcy eksponatów pozostanie tajemnicą. Krążyły o nim legendy i złośliwe anegdotki. Takie jak ta że odwiedzał  malarzy w ich pracowniach w obszernym płaszczu, a potem z tych pracowni znikały obrazy, które pojawiały się we wciąż powiększających się zbiorach Feliksa Jasieńskiego. Były w tej kolekcji  dzieła  Stanisława Wyspiańskiego, Józefa Pankiewicza, Jacka Malczewskiego, Leona Wyczółkowskiego, nabistów z Maurice'm Denisem na czele, impresjonistów i postimpresjonistów takich jak  Claude Monet, Camille Pisarro czy Henri de Toulouse Lautrec. Były też grafiki, rzeźby, ceramika, instrumenty muzyczne, militaria i przedmioty codziennego użytku. Dla sztuki

Demoniczne kobiety Witkacego w MHK

W Muzeum Historii Katowic otwarta została wystawa poświęcona jednemu z najbardziej ekscentrycznych artystów Dwudziestolecia Międzywojennego - Stanisławowi Ignacemu Witkiewiczowi, znanemu bardziej jako Witkacy. Znakomity pisarz, autor "Nienasycenia", "622 upadków Bunga, czyi Demonicznej kobiety", autor dramatów ("Szewcy") oraz mnóstwa kalamburów, wierszyków, żartów był też malarzem, fotografem, rysownikiem i ilustratorem. Jako formę czysto zarobkową powołał do życiał  Firmę Portretową, w której na zamówienie wykonywał techniką pastelową portrety, do których pozowały  mniej lub bardziej urodziwe damy. Na wystawie w katowickim muzeum można obejrzeć 103 eksponaty przywiezione z 12 muzeów, a także z 2 bibliotek- Jagiellońskiej i Biblioteki Narodowej w Warszawie. Można tu podziwiać także portrety Asymetrycznej damy - Eugenii Wyszomirskiej, której testamentowa darowizna  stała się zalążkiem powstania Muzeum Historii Katowic. Ekspozycja podzielona

Rewolucja według designerów

Efektom pracy uznanych speców  pracujących w reklamie trudno się oprzeć. Ludzie rzadko potrafią nie ulegać urokowi  produktów, które często, gdyby nie reklama, uznaliby za kompletnie bezużyteczne. Sposób w jaki oddziałuje na nas reklama telewizyjna czy prasowa był już przedmiotem wielu badań i wielu dyskusji. Jako anegdotkę przytoczyć tu mogę historię zaprzyjaźnionego ze mną designera, który choć sam "wie jak to działa", oglądając reklamy robione przez włoskich speców od kulinariów ulega im do tego stopnia, iż widząc  wspaniale oświetlone "obrazki"  włoskiego makaronu  seksownie nawijane na widelec przez piękną Włoszkę, która do tego z gracją popija wino z kryształowego kieliszka, pędzi do supermarketu i kupuje kolejne penne czy canneloni i gdy je potem gotuje nie może się nadziwić, że nie są ani tak dobre jak to wyglądało w reklamie ani tak ładnie nie wyglądają na talerzu. Dobra kampania reklamowa jest w stanie wypromować każdy produkt, niezależnie o

Powojenny Wrocław, czyli o Cmentarzu Oficerów Radzieckich i innych miejscach

We wrocławskim Starym Ratuszu otwarto wystawę fotografii Adama Feliksa Czelnego (1909-1992)  o znamiennym tytule "I to było możliwe...?", bo tak mógłby młody człowiek  skomentować te fotografie Wrocławia, którego ogrom zniszczeń trudno sobie dziś wyobrazić tym, którzy tego nie pamiętają. Fotografie znakomitego fotoreportera, który w latach 20.  kształcił się w warszawskiej szkole operatorskiej Sfinks, działającej przy Wytwórni Filmów Fabularnych, a po II wojnie światowej trafił do zrujnowanego Wrocławia.  Pracował dla lokalnej prasy i wysyłany był "w miasto", żeby robił zdjęcia, które potem zapełniały wielkie szpalty gazet takich jak Gazeta Robotnicza czy Słowo Polskie. Gdy zmarł, całe archiwum fotograficzne dokumentujące  czasy tuż powojenne trafiło do Muzeum Historycznego. Spośród kilku tysięcy fotografii  na wystawę wybrano te najbardziej interesujące. Można zatem obejrzeć  fotografie Jana Kiepury, który w 1958 roku przyjechał do Wrocławia, by wyst

Purpuraci i nagie ślicznotki - wystawa Zbyluta Grzywacza

Zbylut Grzywacz, krakowski malarz, grafik, rzeźbiarz i kolekcjoner minerałów i skamieniałości (miał ich ponad 3 tysiące) kojarzony jest zwykle z grupą Wprost (1966-1986) , Nową Figuracją, z fascynacjami F. Baconem (deformacje) i Andrzejem Wróblewskim (polityka, zaangażowanie ). Jego postacie sprowadzone do najbardziej podstawowej formy, do zwierzęcego mięsa widocznego w namalowanym z wyraźnym okrucieństwem ciele, nasycenie obrazów szpetotą typową dla minionej epoki, gdy wszystko było szare i pozbawione piękna, a człowiek był jedynie pionkiem w grze o przetrwanie, pod koniec życia zmieniły się diametralnie. Zaczął coraz bardziej odmładzać i upiększać namalowane kobiety. O ile w początkach kariery tworzył pesymistyczne wizerunki istot cierpiących, niedoskonałych, chorych i brzydkich, o tyle pod koniec życia zapragnął piękna i zarówno w kolorystyce, jak i kształtach przedstawionych postaci dostrzec można tęsknotę do tego co urodziwe,  kształtne, intymnie pociągające. Po lat